W Indiach działają schroniska dla krów

Na ulicach indyjskich metropolii łatwo dostrzec włóczące się krowy. Zabłąkane stworzenia policja umieszcza w schroniskach. "Niektóre z takich przytułków mają całkiem pokaźne pastwiska" - pisze w swojej książce Jarosław Kret.

zw.lt
W Indiach działają schroniska dla krów

Fot. EPA / VISHAL OLWE

Krowy, zwierzęta darzone szczególnym szacunkiem przez hindusów, są nieodłącznym elementem krajobrazu Indii. Chodzą po ulicach, zakłócają i tak już chaotyczny ruch samochodów, leżą na trawnikach, wyżerają warzywa ze straganów, buszują po śmietnikach. Ludzie litują się nad nimi i je dokarmiają, kierowcy uważają, by ich nie potrącić. Każda krowa ma lub miała swojego właściciela. Nim znajdzie się opiekun zwierzęcia, trafia ono do schroniska.

„Policja działa tak jak nasza straż miejska w przypadku znalezienia błąkającego się psa. (…) w wielu przypadkach ma jednak tę wyższość nad naszą strażą miejską, że nie musi jechać do miejskiego schroniska dla zwierząt, bo posiada własne schroniska dla krów. Przetrzymuje się tam krowy, które pojawiły się w okolicy i nie wiadomo, kto mógłby być ich właścicielem. Zanim się to ustali, krowa przebywa w policyjnym przytułku. Niektóre z takich przytułków mają całkiem pokaźne pastwiska” – pisze w książce „Moje Indie” Jarosław Kret. Jego publikacja o Indiach, która premierę miała w 2009 r., sprzedała się w prawie 55 tys. egzemplarzy. Teraz ukazał się jej kolejny dodruk.

„Kiedy znajdzie się już właściciel zagubionej krowy, musi zapłacić za jej przechowanie, a także grzywnę za swoją niefrasobliwość, po czym zabiera odkarmioną i wypoczętą jałówkę do domu, by znów wypuścić ją na ulicę. Tym razem mućka znana jest już okolicznym policjantom, a trafi znowu do przytułku, jeśli zabłąka się na teren pod jurysdykcję innego kimisariatu, w innej dzielnicy, tam gdzie jej jeszcze nie znają” – wyjaśnia podróżnik.

PODCASTY I GALERIE