
Kierujący komisją konstytucyjną, przewodniczący Sądu Konstytucyjnego, Piotr Miklaszewicz powiedział, że na Białorusi nadal będzie obowiązywał system prezydencki, zostaną rozszerzone pełnomocnictwa szefa państwa o kontrolne i kadrowe. Z kolei rząd ma mieć większą swobodę w podejmowaniu decyzji.
W projekcie nie ma mowy o dekretach, o czym poinformował sam Alaksandr Łukaszenka. Dodał, że nowa ustawa zasadnicza ma zapewnić powolne zmiany.
– Od nas żądali zmian i nie tylko. My sami rozumieliśmy, że życie polega na ciągłych zmianach. Korzystnych. Zmiany to nie łamanie, przełamywanie, a ewolucyjny rozwój – mówił.
„Prezydentowi” najbardziej podoba się to, że w konstytucji podkreślono, że społeczeństwo opiera się na wartościach, w tym „zachowaniu historycznej prawdy i pamięci o zwycięstwie białoruskiego narodu w latach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej”.
– Właśnie patriotyzm i pamięć historyczna tworzą z nas jeden naród – podkreślił.
Rządzący zwrócił przy tym uwagę, że brak jest przepisów przejściowych, które weszłyby w życie po przyjęciu zmian do konstytucji.
– Jak będzie budowany Ogólnobiałoruski Zjazd Ludowy, jak będzie pracował pełnomocnik do spraw praw człowieka? – zauważył.
Rok temu, gdy na Białorusi trwały opozycyjne manifestacje Alaksandr Łukaszenka ogłosił konieczność wprowadzenia zmian do konstytucji. Miało to rozładować napięcie na ulicach. W ciągu roku protesty udało się brutalnie spacyfikować, zamknąć niezależne media i organizacje pozarządowe, a liczba więźniów politycznych sięga niemal siedmiuset. Wraz z opanowywaniem sytuacji, reżim zmniejszał chęć zmian. Prace nad konstytucją były prowadzone niemal tajnie, bez szerokich konsultacji społecznych.