
Pod koniec lipca 1944 r. warszawiacy z niecierpliwością oczekiwali nadchodzących dni. Widok Niemców spieszących do ewakuacji i zbliżającej się Armii Czerwonej potęgował napięcie w mieście.
Na 3 dni przed wybuchem powstania warszawiacy usłyszeli z Radia Moskwa apel sowieckiego Związku Patriotów Polskich. Jej treść brzmiała:
„Warszawa drży w posadach od ryku dział. Wojska radzieckie nacierają gwałtownie i zbliżają się do Pragi. Nadchodzą, aby przynieść nam wolność. Niemcy wyparci z Pragi będą usiłowali bronić się w Warszawie. Zechcą zniszczyć wszystko. W Białymstoku burzyli wszystko przez sześć dni. Wymordowali tysiące naszych braci. Uczyńmy, co tylko w naszej mocy, by nie zdołali powtórzyć tego samego w Warszawie.
Ludu Warszawy! Do broni! Niech cała ludność stanie murem wokół Krajowej Rady Narodowej, wokół warszawskiej Armii Podziemnej. Uderzcie na Niemców! Udaremnijcie ich plany zburzenia budowli publicznych. Pomóżcie Czerwonej Armii w przeprawie przez Wisłę. Przysyłajcie wiadomości, pokazujcie drogi. Milion ludności Warszawy niech stanie się milionem żołnierzy, którzy wypędzą niemieckich najeźdźców i zdobędą wolność.”
Powstanie i upadek propagandy sowieckiej
Następnego dnia, 30 lipca 1944 r., komunikat powtórzyło polskojęzyczne radio komunistyczne im. Tadeusza Kościuszki. Stacja była nadawana od sierpnia 1941 r. z terenu Związku Radzieckiego, ale przez 3 lata funkcjonowania utrzymywała, że działała w konspiracji na terenie okupowanej Polski.
Latem 1944 r. wydała żarliwe oświadczenia zachęcające Polaków do wszczęcia powstania i podjęcia publicznej walki z niemieckim okupantem. Swoją działalność zakończył 22 sierpnia 1944 r. i polecił słuchaczom odtworzonego Polskiego Radia Lublin.
Tymczasem Armia Czerwona, posuwająca się do tej pory niemal gwałtownie, na początku sierpnia 1944 r. wstrzymała ofensywę. Przesądziły o tym kalkulacje Józefa Stalina, który wierzył, że zniszczenie Warszawy i wykrwawienie się polskiego podziemia ułatwi przyszłą komunizację Polski.
Zaraz po 1 sierpnia 1944 r. sowiecki przekaz propagandowy zmienił się diametralnie. Gazety propagandowe zostały zalane antypolskimi artykułami, a Powstanie Warszawskie zaczęto nazywać „zbrodniczą awanturą”.
Cień Stalina wisi nad Warszawą
Sowiecki dyktator był skłonny wesprzeć buntowników tylko do tego stopnia, by przedłużyć walkę i nędzę miasta. Na początku sierpnia 1944 r. premier Polski Stanisław Mikołajczyk błagał go o pomoc, ale dyktator zawahał się i wyjaśnił, że Armia Czerwona nie może wesprzeć Powstania Warszawskiego.
„Stalin wysunął koncepcję, która niestety obowiązuje w historiografii rosyjskiej do dzisiaj. Mówił, że żołnierze byli zmęczeni, drogi zaopatrzenia były nadmiernie rozciągnięte, nie było możliwości pomocy, a powstanie wybuchło bez porozumienia z Armią Czerwoną” – powiedział prof. Nikołaj Iwanow w audycji Magdaleny Mikołajczuk z cyklu „Kulturalna Jedynka”.
Stalin nie zgodził się nawet na zapewnienie lotnisk dla samolotów alianckich, które nadlatywały nad Warszawę ze zrzutami zaopatrzenia. Zmienił zdanie dopiero we wrześniu 1944 r., kiedy rebelianci nie mieli szans na zwycięstwo. Wkrótce stolica Polski poddała się. Po śmierci 200 tys. warszawiaków Stalin mógł ogłosić się zwycięzcą.
„Liczba ofiar nigdy nie odgrywała roli dla Rosjan. Stalin nawet podchodził do tego sarkastycznie i w rozmowie z delegacją PKWN powiedział z zadowoleniem, że wreszcie Polacy poczuli, co znaczy wojna” – stwierdził prof. Nikołaj Iwanow w audycji Polskiego Radia z 2010 roku.