Lanie wosku to banał. O andrzejkowych wróżbach rozmawiamy z Anną Adamowicz

Lanie rozgrzanego wosku przez dziurkę od klucza czy układanie butów wzdłuż progu przez panny to jedne z najbardziej znanych wróżb andrzejkowych. W jaki jednak sposób swój los próbowały odgadnąć nasze babcie? O tym opowiedziała w Radiu Znad Wilii Anna Adamowicz, czyli wileńska gawędziarka znana jako Ciotka Franukowa.

zw.lt
Lanie wosku to banał. O andrzejkowych wróżbach rozmawiamy z Anną Adamowicz

fot. pixabay

Zgodnie ze zwyczajem, Andrzejki, czyli wieczór wróżb i zabaw odprawiany był w nocy z 29 na 30 listopada, w wigilię świętego Andrzeja. Kiedyś był to ważny element ludowych wierzeń, teraz to już raczej okazja do dobrej zabawy. Na temat ludowych wróżb z Anną Adamowicz rozmawiał Tomasz Bździkot.  

fot. Tomasz Bździkot

Anna Adamowicz, opisując sposoby na wywróżenie sobie przyszłości w Andrzejki, wraca pamięcią do opowieści mamy Anieli oraz babci Eufrozyny. “Nocą na przykład trzeba było się wdrapać na jakiś strych, tam zapalało się świecę, patrzyło w lustro i równo o północy ten wybrany, ten przeznaczony miał się w tym lustrze ukazać”. Swój los w Andrzejki próbowały odgadnąć przede wszystkim panny, które chciały dowiedzieć się kiedy wyjdą za mąż i kto będzie ich wybrankiem. Można to było zrobić zostawiając na przykład pod łóżkiem kubeczek z wodą:“Jeżeli się przyśnił chłopak, który się napił tej wody to wiadomo, że to będzie też ten wybrany”. W innej wersji na kubeczku trzeba było, także położyć słomkę, która stanowiła swego rodzaju most. “Tak już przemądrzale o magii ludowej mówiąc, to wiadomo, że jak jest most to połączenie świata rzeczywistego ze światem magii. No i musiał być ten most, bo inaczej wybranek nie potrafiłby przyjść. Sny zawsze miały ogromne znaczenie”. 

Z kolei zgodnie z inną wróżbą, trzeba było pod odwrócony talerzyk lub miskę włożyć kilka rzeczy: “Wkładało się różaniec, listki i gałązkę ruty oraz pierścionek. Wiadomo, że jeżeli różaniec to do klasztoru pójdzie lub będzie się długo modlić, żeby ten wybranek przyszedł. Ruciany wianeczek wróżył staropanieństwo lub w optymistycznym wariancie to, że jeszcze przynajmniej przez rok za mąż nie pójdzie” – opisuje Ciotka Franukowa i dodaje, że w odkryciu swojej przyszłości mógł także pomóc pietuch, czyli kogut. “Przynosiło się takiego młodego pietuszka i każda dziewczyna usypywała swoją kupkę ziarna. Z której zaczął dziobać jako pierwszy to ta najszybciej wyjdzie za mąż”. 

Wywróżyć sobie swój los można było nie tylko w wigilię św. Andrzeja. Ten magiczny czas przypadał także w okresie Bożego Narodzenia. Dokładnie w wigilię, która też w wierzeniach ludowych jest określana czasem przejścia.  

PODCASTY I GALERIE