Częste uczestnictwo w mszach zmniejsza ryzyko zgonu u kobiet

Częsty udział w spotkaniach czy uroczystościach religijnych zmniejsza ogólne ryzyko zgonu. Oprócz modlitwy wpływ na zdrowie i długość życia ma też codzienna dawka ruchu - przekonują najnowsze badania naukowców z USA.

PAP
Częste uczestnictwo w mszach zmniejsza ryzyko zgonu u kobiet

Fot. Joanna Bożerodska

Obecność na spotkaniach religijnych może odgrywać o wiele większą rolę, niż dotychczas sądzono – uważa prof. Tyler VanderWeele, epidemiolog z Uniwersytetu Harvarda i główny autor pracy zamieszczonej w najnowszym wydaniu „Journal of the American Medical Association”.

Prawie 40 proc. wszystkich Amerykanów przyznaje, że każdego tygodnia bierze udział – raz lub więcej – w jakimś spotkaniu o charakterze religijnym. Już kilka wcześniejszych badań sugerowało, że może się to wiązać z mniejszym ryzykiem zgonu.

„Były jednak krytykowane za niewłaściwą metodologię i mylenie skutku z przyczyną. Oponenci podnosili argument, iż do kościoła chodzą tylko osoby zdrowe, bo chore zostają w domach, trudno więc na tej podstawie wnioskować, że religijność wpływa na zdrowie i długość życia. By uniknąć takich zarzutów, zastosowaliśmy rygorystyczną metodologię. Przeanalizowaliśmy dużą grupę i uwzględniliśmy inne czynniki, które mogłyby wpłynąć na wyniki” – pisze w „JAMA” prof. VanderWeele.

Zespół prof. VanderWeele przeanalizował dane pochodzące ze słynnego projektu „Nurses’ Health Study”. W jego ramach naukowcy w latach 1996-2012 obserwowali ponad 74 tys. kobiet. Wszystkie musiały dokładnie określić m.in. swój sposób odżywiania się, aktywność fizyczną i nawyki. Oprócz stanu zdrowia uczestniczek badania regularnie sprawdzano ich integrację socjalną, wskaźnik BMI, potencjalne objawy depresji oraz to, czy i jak często biorą udział w spotkaniach religijnych.

Ponad 14 tys. czyniło to więcej niż raz w tygodniu, prawie 30,5 tys. – raz w tygodniu, 12 tys. – rzadziej niż raz w tygodniu, a niecałe 18 tys. – nigdy. „Zauważyliśmy, że kobiety, które często brały udział w życiu religijnym, rzadziej skarżyły się na objawy depresji, mniej paliły, częściej też były mężatkami” – piszą autorzy pracy.

W całej obserwowanej grupie przez 16 lat zmarło 13 537 kobiet, w tym 2721 z powodu chorób układu krążenia i 4479 z powodu raka. – Porównując wszystkie uzyskane przez nas dane, okazało się, że w przypadku kobiet, które więcej niż raz w tygodniu chodziły do kościoła lub na inne spotkania religijne, ryzyko śmierci na przestrzeni 16 lat było mniejsze aż o 33 proc. – mówi prof. VanderWeele.

U pań, które chodziły do kościoła raz w tygodniu, ryzyko zgonu było mniejsze o 26 proc., a u tych, które czyniły to rzadziej – o 13 proc.

– Sprawdziliśmy, jak aktywność religijna przekłada się na konkretne przyczyny zgonu, w tym przypadku na ryzyko śmierci z powodu choroby układu krążenia i w przypadku nowotworu złośliwego. W porównaniu z uczestniczkami, które nigdy do kościoła nie chodziły, te, które czyniły to najczęściej, miały o 27 proc. mniejsze ryzyko zgonu z powodu np. zawału i o 21 proc. mniejsze ryzyko śmierci z powodu raka – mówi prof. VanderWeele.

Jak tłumaczy te wyniki?

– Wiele korzyści zdrowotnych związanych z uczestniczeniem w spotkaniach religijnych wynika z tego, że dają one wsparcie socjalne, zmniejszają ryzyko depresji i łagodzą jej objawy, pomagają ludziom rzucić palenie i nabrać bardziej optymistycznego spojrzenia i nadziei na przyszłość – wyjaśnia prof. VanderWeele.

Ale do tych badań część naukowców ma zastrzeżenia. Zdecydowana większość obserwowanych kobiet była białymi katoliczkami bądź protestantkami. Otrzymane wyniki można zatem odnieść przede wszystkim do tej grupy. Nie wiadomo, czy podobne rezultaty zaobserwowano by w przypadku innych religii, kultur i grup etnicznych.

W „Nurses’ Health Study” biorą udział wyłącznie kobiety – nie jest też pewne, czy religijność w jakimkolwiek stopniu wpływa na zdrowie mężczyzn. „Nie zmienia to jednak tego, że lekarze powinni baczniej przyjrzeć się roli wiary i duchowości w kontekście zdrowia pacjentów” – podsumowują autorzy pracy.

W tym samym numerze „JAMA” zespół kierowany przez prof. Stevena C. Moore’a z amerykańskiego Narodowego Instytutu Raka publikuje pracę dowodzącą, że oprócz modlitwy warto zadbać również o odpowiednią dawkę ruchu. Przynajmniej jeżeli chcemy się ochronić przed rakiem.

„Prawie jedna trzecia ludności naszej planety nie dochodzi do właściwego, zalecanego przez lekarzy, poziomu codziennej aktywności fizycznej. W przypadku USA jest to aż 51 proc. mieszkańców. Nic więc dziwnego, że brak ruchu i jego konsekwencje stały się tak ważnym problemem zdrowia publicznego” – piszą badacze z Bethesdy w stanie Maryland.

Zespół kierowany przez prof. Moore’a przeanalizował dane zebrane podczas 11 lat u 1,4 mln mieszkańców USA i Europy. Naukowcy skupili się na 26 najpowszechniejszych nowotworach złośliwych. W sumie w okresie obserwacji rozpoznano prawie 187 tys. ich przypadków.

– Stwierdziliśmy, że dbanie o codzienną porcję ruchu w wolnym czasie znacząco chroni przed rozwojem 13 rodzajów nowotworów – mówi prof. Moore.

Na samym czele znajduje się rak przełyku. W jego przypadku ruch zmniejsza ryzyko zachorowania o 42 proc. Na drugim miejscu jest wątroba – ryzyko zachorowania zmniejszone o 27 proc., a na trzecim rak płuca – o 26 proc.

Aktywność fizyczna chroni również przed rakiem nerki, żołądka, endometrium, białaczką szpikową, szpiczakiem plazmocytowym, rakiem jelita grubego, rakiem szyi i głowy, rakiem odbytnicy, pęcherza moczowego i piersi.

PODCASTY I GALERIE