
„To właśnie tą pokrętną formułą Angela Merkel broniła swojej polityki wobec Rosji” – tłumaczy „Le Figaro”.
We wtorek wieczorem, po raz pierwszy od opuszczenia polityki (6 miesięcy temu), była premier ponownie wystąpiła publicznie w berlińskim teatrze, gdzie była gościem honorowym. „W przeciwieństwie do wielu niemieckich komentatorów, którzy od początku konfliktu kwestionowali prowadzoną przez Berlin politykę ustępstw wobec Moskwy, była szefowa rządu odpiera wszelką krytykę” – napisał dziennik, dodając, że „kanclerz zarzuciła Polsce i innym krajom wschodnim torpedowanie inicjatyw francusko-niemieckich”.
„Podjęta przez Paryż i Berlin w kwietniu 2008 r. podczas szczytu NATO w Bukareszcie decyzja o opóźnieniu przystąpienia Ukrainy (i Gruzji, pokonanej militarnie przez Rosję w sierpniu 2008 r.- red.) do Sojuszu była uzasadniona. Wówczas Ukraina nie była demokratycznym krajem i była nękana wewnętrzną rywalizacją” – oznajmiła Merkel.
Według byłej premier społeczność międzynarodowa nie w pełni broniła porozumień mińskich, wynegocjowanych z François Hollande w 2015 roku i mających na celu zawieszenie broni w Donbasie.
„Nie chciałam prowokować Moskwy” – mówiła Merkel, wyjaśniając, że UE odmówiła w 2014 r., po aneksji Krymu głosowania za ostrzejszymi sankcjami wobec Moskwy. Była kanclerz krytykowała także swoich byłych socjaldemokratycznych kolegów za odmowę „zainwestowania w strategię militarnego odstraszanie, jedynego języka, który rozumie Władimir Putin”.
Jak pisze Le Figaro, pani Merkel uważa, że bardzo wcześnie odgadła wojownicze plany kremlowskiego szefa: myślałam, że Ukraina powinna kontynuować swoją demokratyczną drogę, ale byłam przekonana, że Putin do tego nie dopuści — dodała.
„Nie udało nam się przez te wszystkie lata naprawdę zakończyć zimnej wojny” – żałowała pani Merkel na zakończenie swojego przemówienia, przyznając, że Putin popełnił duży błąd. „Ta wojna jest obiektywnym pogwałceniem wszystkich zasad prawa międzynarodowego i wszystkiego, co pozwala nam żyć razem w pokoju w Europie” – podsumowała Merkel.