
Pewnie protokół dyplomatyczny zabraniał. Premier Skvernelis po wyborczym laniu też się już pozbierał. Otarł łzy i doszedł do wniosku, że bez Polaków ani rusz. Dlatego w swoim nowym-starym rządzie, dwa ministerstwa będą dla AWPL-ZCHR. I to nie jakieś byle jakie ale całkiem poważne. Co prawda to tak specjalnie wyboru nie miał, jeśli dalej chciał być premierem, no ale zawsze. „Bojowi” z obu narodów także się wyciszyli. Nie słychać ostatnio o „polskich kolonizatorach” czy „litewskich dzikusach”. Słowem trwa sielanka choć lato kiepskie. Nie powiem żeby i mnie to nie cieszyło. Mimo tego jednak troszkę pomarudzę.
Po pierwsze to spójrzmy na to z dystansu i obiektywnie. Cóż właściwie jest takiego nadzwyczajnego, że dwa państwa i narody mające tak wiele wspólnego historycznie i współcześnie, mają dobrosąsiedzkie stosunki? Łączą nas przecież obecnie silne więzi polityczne i gospodarcze. Nie ma zatem nic nadzwyczajnego w dobrych stosunkach. To normalne i tak powinno po prostu być. Tylko dlatego, że nie zawsze tak bywało w ostatnich latach, teraz się cieszymy. Tylko dlatego.
Po drugie jeśli by się cofnąć w czasie i prześledzić koleje naszych stosunków od roku 1991, to także nam wyjdzie, że bywało już dobrze tak jak teraz. Problem jednak w tym, że kiedy bywało dobrze to nasze rządy klepały się po plecach i gardłowały jakie to my dobrzy koledzy jesteśmy. Potem jednak następowały rządy inne i one już tak Polaków nie kochały. Szczególne tych na Litwie. Wprowadzały różne ustawy czy inne przepisy które trzepały po portkach „wilniuków”. Potem znowu były dobre rządy ale ustaw nie zmieniały. Potem złe i wprowadzały kolejne. I tak dalej i tak dalej. I oto mi właśnie chodzi. Naprawdę powody do radości będą kiedy albo się zmieni już wprowadzone przepisy niekorzystne dla Polaków albo wprowadzi nowe, korzystne.
Wtedy i ja wpadnę w sielankę i wielką radość.