
Ewelina Mokrzecka, zw.lt: Ostatnio kolega z Polski powiedział: ,,Uwielbiam wasz język wileński, szczególnie, kiedy ktoś mi mówi, żebym powrócił w lewo…”, czyli skręcił w lewo. Czy ,,powrócić” jest lituanizmem (lit. pasukti)?
dr doc. Krystyna Rutkowska: Bardzo trudne pytanie. Może zacznę od tego, że jesteśmy wielokulturowi. Każdy z nas mówi w trzech językach i z którego języka pochodzi kalka – bo ,,powrócić” jest kalką – bardzo trudno powiedzieć. Łatwiej jest rozpoznać konstrukcje niekalkowane, a takie bardziej autentyczne, jak ,,kiarepła” (niezdara, niedołęga). Tu od razu wiadomo skąd pochodzi słowo. Rozpoznawanie tzw. kalki zaczyna się poprzez sprawdzanie w różnych słownikach, czy podobne wyrazy w nich istnieją. To znaczy, czy np. mamy podobnie utworzone wyrazy ,,pawernut”’ i ,,pasukti” w językach, które funcjonują na tym samym terenie. Następnym etapem jest sprawdzenie, w jakim języku dana osoba rozmawia częściej i skąd pochodzą interferencje.
Opowiem Pani o takiej ciekawej kalce, szeroko używanej na Wileńszczyźnie, jak ,,przysmaki”. Mówi się u nas: ,,Trzeba dołożyć przysmaków, żeby mięso było smaczne”. Ma się tu na myśli, oczywiście, przyprawy, czyli… prieskoniai! Ale pracując ostatnio nad XVI-XVII-wiecznym słownictwem zobaczyłam, że tam również funkcjonowały „przysmaki“. A co za tym idzie? Ten wyraz jest dzisiaj wieloznaczny. Może oznaczać nie tylko jakieś dodatki, ale coś bardzo smacznego. A w odmianie wiejskiej języka mógł zachować się jako archaizm semantyczny.
Kolejnym przykładem jest ,,odkluczyć” czy ,,zakluczyć”. Przecież ciągle myśleliśmy, że pochodzi to od litewskich słów ,,atrakinti” i ,,užrakinti”. Teraz widzimy natomiast, że w staropolszczyźnie pięknie sobie funkcjonowało słowo ,,zakluczyć” i ,,odkluczyć”, tak samo jak „klucznik“.
Co to oznacza z naukowego punktu widzenia?
Naukowcy cały czas mówili, że archaizmy polskie są podtrzymywane wschodnioslawizmami, czyli przede wszystkim białorutynizmami, a proszę zauważyć, że czasem i lituanizm jako język bliski językom słowiańskim – przecież za czasów wspólnoty językowo-kulturowej te języki funkcjonowały obok siebie i kontaktowały ze sobą – więc ma podobną strukturę słowotwórczą. Możemy zatem przypuszczać, że język litewski może pomagać nam w utrzymywaniu archaizmów polskich…
Wieloletniej, wspólnej historii się nie przekreśli. To był naprawdę piękny okres w naszych dziejach.
Kiedy w związku z tym lituanizmy zaczęły się przedostawać do polszczyzny na Wileńszczyźnie? Wspomniała Pani XVI i XVII wiek…
Wyodrębniłam cztery warstwy chronologiczne lituanizmów. Najwcześniej, bo w XV, XVI i XVII wieku lituanizmy przenikają do zabytków pisanych i to jest ta warstwa najstarsza. Mamy też warstwę średnią, poświadczoną w żywym języku mówionym i nie tylko polskim, ale też białoruskim, rosyjskim. Czyli są to lituanizmy mające szeroki zasięg występowania i dobrze zaadaptowane w tych językach. Do polszczyzny przenikali zazwyczaj poprzez pośrednictwo języka białoruskiego. Warstwę trzecią stanowią lituanizmy, które zostały odnotowane tylko na terenie występowania gwar polskich na Litwie, są one zaadaptowane, odmieniają się podobnie jak wyrazy polskie, jednak ich postać fonetyczna zdradza nowsze pochodzenie, czyli nie są aż tak dawne, jak wyrazy z warstw wyżej wymienionych. I warstwa ostatnia – to zapożyczenia najnowsze – typy „seniūnija (lit. starostwo)“, „apilinka (lit. apylinkė – okolica)“, o których już rozmawiałyśmy sporo.
Co to są zabytki pisane?
To są np. jakieś akta sądowe, testamenty, księgi kościelne, więc dla mnie te wyrazy mają rangę prawie że mikrotoponimów, czyli takich nazw, których się nie wykasuje. Oznaczały one na przykład jakieś pojęcie związane z ukształtowaniem terenu – „rojsta (bagno)“, „kudry (sadzawki)“ i in. Następnie były to środki płatnicze, czyli różne rodzaje chlebów, słoniny, mięs, zboża, zwłaszcza miarki zbóż. Te słowa odzwierciedlały miejscowe realia. Brak było odpowiedniego rozpoznawalnego przez miejscowych mieszkańców wyrazu w języku polskim, dlatego zastępował je odpowiednik w języku litewskim.
Dlaczego nie było odpowiedników?
Bo tak nazywane realia nieco różniły się od ogólnopolskich, one nawet inaczej wyglądały, czyli wszystko mierzono swoją „beczką“. Np. kumpiaki były rozpowszechnione na Litwie i właśnie takim mięsem pobierano podatek. Tylko u nas słonina była w „polcach“ (lit. paltis – połeć słoniny) i miała specjalne wymiary. Żmudzin też miał swoją miarkę zboża i ona rzeczywiście różniła się od tej krakowskiej. Jednym z pierwszych lituanizmów, który wszedł do zabytków, była ,,dziakła”, czyli ,,duoklė” – dań.
Opowiem ciekawostkę. Otóż wybitny nasz rodak, Jan Karłowicz, napisał duży słownik języka polskiego, który – co ważne – zaczął pisać na Litwie. W archiwum mamy kartotekę tego słownika. Proszę Pani, on wprowadził do języka polskiego wyrazy regionalne litewskie. Do polszczyzny ogólnej trafił np. ,,dryblas” (lit. dribla – nieduży, niechlujny człowiek), ,,kurdupel” (lit. kurdupelis). Swoje miejsce ma też ,,kliszawy”, a jego początek – to XVII wiek, napotkałam go w słowniku Szyrwida. Czyli te regionalizmy przenikały nawet do słowników i tak służą nam do dziś.
Czego w większości dotyczą lituanizmy?
Lituanizmy dotyczą przede wszystkim człowieka i stanowią jedną czwartą wszystkich zapożyczeń, w każdym razie w mojej kartotece, która służy mi ciągle podstawą do badań. Warto podkreślić, że najwięcej takich zapożyczeń poznajemy dopiero w XIX wieku, kiedy zaczynają się badania żywych gwar na pograniczu bałtycko-słowiańkim i powstają słowniki gwarowe, nieco już później, bo w XX wieku. Wyrazy dotyczące człowieka, jego zachowań, wyglądu nie mogły się znaleźć w zabytkach pisanych, no bo po co będziemy omawiać w dokumentach oficjalnych cechy fizyczne czy psychiczne człowieka, jak np. to, że człowiek jest „kliszawy“ (lit. klišas – krzywonogi) czy „kupraty“ (lit. kupra – garb), że on „kropszcze się (dłubie w nosie)“ lub „kursta się (zachęca)“. Co ważne, wyrazy tej grupy znaczeniowej występują nie tylko w gwarach na terenie Litwy, ale też w gwarach polskich na terenie Białorusi i w gwarach białoruskich.
Gdzie na Wileńszczyźnie przeważają lituanizmy?
Trudno to zdefiniować, ale te najstarsze są na całym terenie i obrastają w sufiksy, prefiksy, czyli adaptują się, przystosowują się do polszczyzny i może dlatego nie są odbierane przez użytkowników języka jako obce. Nawet tworzą się frazeologizmy, jak na przykład ,,idź ty na rojsty” (lit. eik į raistą), czyli „idź do diabła“. Najwięcej lituanizmów „żywych“, pochodzących z kontaktów językowych, znajdziemy na tych terenach, gdzie nie ma polskich szkół, a nabożeństwa w kościołach są rzadkością, czyli na Kowieńszczyźnie, w rejonie jezioroskim, nawet już szyrwinckim.
Który z języków – litewski czy swojego czasu rosyjski – były/są bardziej inwazyjne?
Wydaje mi się, że bardziej inwazyjny jest ten język, który ma wysoki prestiż. Rosyjski w czasach sowieckich, kiedy wszędzie pisało się po rosyjsku, miał właśnie taki status. Poza tym był to język słowiański, bardzo bliski polskiemu, w związku z tym łatwo było się go nauczyć. Niestety, wyrządził nam ogromną szkodę, zapożyczeń z rosyjskiego mamy bardzo dużo i żeby teraz to wyczyścić, potrzeba naprawdę dużo pracy.
W jaki sposób możemy odczuć tą szkodę?
Kwestie składniowe, czyli rząd czasownikowy, bo gratulować „kogo“? Czy „komu“? Ale też kalkowanie, leksyka, np. powszechne ,,na konto”, czyli ,,na szcziot” (ros. На-счёт – na temat). Bardzo ciężko to wykorzenić. To są bliskie języki, dlatego jest tak niebezpiecznie i dlatego też tak szybko to wchłonęliśmy. Myślę, że dzisiaj język rosyjski coraz mniej wpływa na polski, o ile nasze społeczeństwo nie ogląda rosyjskiej telewizji.
Można powiedzieć w związku z tym, że dzisiaj na jego miejsce wchodzi litewski?
Myślę, że tak. Szczególnie w sferze życia społecznego, tam, gdzie się załatwia sprawy urzędowe. Na Wileńszczyźnie w życiu codziennym raczej nie, dlatego że ludzie dobrze znają swój język i swoją gwarę oraz nie mają nikogo obok, kto by mówił po litewsku. Litwini, którzy przyjechali na te tereny, bardzo dobrze nauczyli się miejscowego języka. Dobrym przykładem jest Mejszagoła i Niemenczym – kiedy osiadali tam Litwini (okres sowietyzacji – przyp. red.), to uczyli się języka polskiego, żeby z tymi ludźmi się porozumiewać.
Takie wyrazy jak kurstać (namawiać, zachęcać; lit. kurstyti), ajer (tatarak, lit. ajeras), świren (spichlerz, lt. svirnas), kumpiak (szynka, lit. kumpis), murzaty (brudny, lit. murzinas), kuciniać (łaskotać, lit. kutenti), gil (bąk, giez; glysy) oraz kalki językowe przepuścić (przekazać, oddać, lit. perleisti), sam jeden (tylko jeden, lit. pats vienas), panienkować (być panną, lit. mergavoti), łępaty (mający duże usta, lit. lūpuotas), wydawałoby się na stałe wpisały się do leksykonu języka polskiego na Wileńszczyźnie… Ma to wydźwięk pozytywny czy raczej negatywny?
Zgadza się, wpisały się do naszego leksykonu, ale przecież nie brzydzimy się wyrazem ,,arystokracja”, którego pochodzenie nie jest polskie, czy słowem ,,szacunek”, które pochodzi z języka niemieckiego. To jest normalne, że te słowa weszły do języka polskiego. Tak jak mówiłam, wyrazy zapożyczone bardzo dawno z litewskiego są naszym dziedzictwem kulturowym, dodają kolorytu naszej mowie, podobnie jak zachowane dotychczas archaizmy polskie, od omawiania których zaczęliśmy faktycznie naszą rozmowę. Miejscowi ludzie na wsi nie odbierają ich jako obce, nawet nie rozpoznają ich litewskiego pochodzenia, nauczyli się ich w takiej postaci od swoich rodziców. Co ciekawe, kiedy badałam lituanizmy i dopytywałam, skąd ta babcia zna np. słowo ,,gil” i jakie może być jego pochodzenie, to zazwyczaj padały odpowiedzi, że to możliwe dawny, bardzo dawny, staropolski wyraz albo białoruski, ale nikt nigdy nie wymienił litewskiego pochodzenia. Najczęściej określali jednak – „nasz, miejscowy, to my tak mówimy“.
Pewnie mamy po temu prawo, mówić tak, jak nas nauczono w domu. Językoznawcy litewscy zachęcają dziś do mówienia w gwarze, na Żmudzi powstał portal poświęcony językowi i kulturze tych terenów. Ale każdy Żmudzin dobrze zna też język ogólny, jego odmianę kulturalną. Czy możemy się na nich wzorować? Pewnie tak, mówmy w dwóch odmianach – ogólnej i gwarowej, domowej. Ale języka ogólnego też musimy się nauczyć. Pewnie nie dotyczy to najstarszych mieszkańców polskich wsi na Litwie, język których badam i których musimy już tylko podziwiać i od nich wielu rzeczy się uczyć. Natomiast do obowiązków wszystkich pozostałych, tych młodszych, należy uczenie się poprawnego języka polskiego i troska o jego rozwój.
——
doc. dr Krystyna Rutkowska – doktor nauk humanistycznych, absolwentka Uniwersytetu Moskiewskiego im. Łomonosowa (Wydział Slawistyki), obroniła pracę doktorską na Uniwersytecie Warszawskim z zakresu etnolingwistyki porównawczej.We współpracy z Uniwersytetem Warszawskim prowadzi badania gwar polskich na Litwie, organizując co roku obozy dialektologiczne na różnych obszarach gwarowych. Od 2008 roku jest członkiem Komisji Dialektologicznej przy Międzynarodowym Komitecie Slawistów. Pracuje na uniwersytecie od 1986 roku, w Katedrze Polonistyki (Centrum Polonistycznym ) od 1994 roku.