
Słuchając A. Butkevičiusa, mimowolnie nasuwa się bon mot Lecha Wałęsy: „Jestem za, a nawet przeciw”. Bo jak rozumieć premiera, który niejednokrotnie podkreślał potrzebę rozwiązania sprawy podwójnego nazewnictwa i pisowni imion, i nazwisk. Uregulowanie tych kwestii zakłada program koalicji. Program, do którego realizacji jako premier zobowiązał się A. Butkevičius. Złagodzić wypowiedź premiera pośpieszył minister Linas Linkevičius. I nic dziwnego, przecież to on będzie musiał się tłumaczyć Radosławowi Sikorskiemu ze słów A. Butkevičiusa. Słów, które w Warszawie na pewno będą odebrane jako kolejny dowód na to, że z Litwinami nie da się dogadać.
Wbrew deklaracjom, że kwestie mniejszości nie wpływają na polsko-litewskie stosunki w innych dziedzinach międzypaństwowej współpracy, to nie ma się czego oszukiwać – bo wpływają i to bardzo. Litwa ma niemało żywotnych interesów, których realizacja jest w dużej mierze uzależniona od stanowiska sąsiadów , w tym w dużej mierze od Polski. Brak zaufania w jednej dziedzinie, rzutuje też na inne.
Wypowiedź A. Butkevičiusa jest też kłopotliwa dla AWPL, która swoją obecność w koalicji uzasadniała potrzebą rozwiązania ważnych dla Polaków problemów, w tym również podwójnego nazewnictwa. W wielu miejscowościach na Wileńszczyźnie widnieją obok litewskich polskie nazwy. Za nielegalne tablice „polskie” samorządy regularnie płacą kary, toczą się nieustanne sprawy sądowe. Tymczasem premier jasno stawia sprawę w tej, jednej z najbardziej drażliwych, kwestii. Słowa A. Butkevičiusa podważają wiarygodność rządu w spełnianiu postulatów AWPL. Jak na razie Akcja Wyborcza, oficjalnie nie zajęła stanowiska na temat wypowiedzi premiera. A będzie musiała, bo to w jej wyborcze obietnice ugodził A. Butkevičius.