Akcja Wyborcza Polaków na Litwie-Związek Chrześcijańskich Rodzin w nowo-starym gabinecie Sauliusa Skvernelisa dostanie resorty łączności i spraw wewnętrznych. Nie znamy jeszcze nazwisk przyszłych ministrów. Dotychczas jednak Waldemar Tomaszewski wybierał kandydatów na stanowiska ministerskie i wiceministerskie niezwykle pieczołowicie. W zasadzie poza przypadkiem Renaty Cytackiej, która ewidentnie czuła się w Ministerstwie Energetyki nieswojo, wszyscy dotychczasowi polityczni delegaci AWPL-ZChR w strukturach rządowych – zaczynając na Janie Dzilbo i kończąc na Arturze Ludkowskim – byli osobami, co do których kompetencji nikt nie miał żadnych wątpliwości. Mam nadzieję, że dokładnie te same kryteria kompetencji, doświadczenia i uczciwości Waldemar Tomaszewski zastosuje i dobierając ministrów oraz wiceministrów tym razem. Wszak od tego, kto obejmie te stanowiska i jak będzie na nich się sprawował, będzie zależały nie tylko szanse AWPL-ZChR w przyszłorocznych wyborach sejmowych, ale i wizerunek wszystkich Polaków na Litwie. Wystarczy przypomnieć jak wiele w swoim czasie zdziałał in plus Jarosław Niewierowicz, minister energetyki oddelegowany w swoim czasie przez partię W.Tomaszewskiego, zmieniając postrzeganie litewskich Polaków przez Litwinów. Mam nadzieję, że nowi ministrowie-Polacy tego pozytywnego wrażenia nie zepsują. A przy okazji i jakieś problemy naszej społeczności rozwiążą.
Sam Waldemar Tomaszewski przed paroma laty zapewniał publicznie, że polskie postulaty zostaną rozwiązane, gdy frakcja sejmowa AWPL-ZChR zostanie w litewskim Sejmie tzw. języczkiem u wagi. Obecnie mamy sytuację nawet lepszą niż ta idealna, nakreślona przez lidera AWPL-ZChR. Od blisko 7 lat Polacy mają własną frakcję w Sejmie, po raz czwarty będą formowali rząd i dostaną w nim ważne ministerskie portfele, po dziesięcioletniej przerwie wracają do ośrodka prezydenckiego – nigdy jeszcze nasza społeczność nie posiadała w litewskich władzach na szczeblu centralnym tak wielu stanowisk politycznych. Nigdy nasza społeczność nie posiadała tak wiele politycznego doświadczenia i tak dużego politycznego znaczenia – bez frakcji AWPL-ZChR nowo-stara koalicja rządowa nie ma większości w parlamencie. I jeszcze nigdy relacje pomiędzy Polską a Litwą nie była tak dobre, jak są obecnie. Najwyższy więc już czas rozwiązać przynajmniej te najbardziej pałające problemy polskiej mniejszości na Litwie.
Niestety w części programowej umowy koalicyjnej, podpisanej w piątek (5 lipca) przez Ramūnasa Karbauskisa, Gediminasa Kirkilasa, Remigijusa Žemaitaitisa i Waldemara Tomaszewskiego, jest tylko jeden enigmatyczny punkt dotyczący mniejszości narodowych. Koalicjanci w nim zobowiązują się dążyć do „urzeczywistnienia założeń Ramowej Konwencji Ochrony Mniejszości Narodowych”. Niewiele jak na tyle tygodni uzgadniania założeń programowych i na tyle lat oczekiwań na taką złotą szansę. Ten punkt może oczywiście oznaczać przyjęcie Ustawy o mniejszościach narodowych oraz Ustawy o pisowni nielitewskich imion i nazwisk, sprawiedliwe zakończenie procesu zwrotu ziemi, rozwój polskojęzycznej oświaty, dodatkowe ulgi na egzaminie maturalnym z języka litewskiego i dodatkowe punkty za znajomość języka polskiego przy rekrutacji na studia wyższe. Ale może nie oznaczać… nic. Jeśli zwycięży dotychczasowa narracja obowiązująca w części litewskich elit, że Litwa i tak przecież całkowicie ze swych zobowiązań, wynikających z Ramowej Konwencji Ochrony Mniejszości Narodowych, się wywiązała (nawet jeśli fakty i oceny ekspertów Komitetu Doradczego Rady Europy mówią coś zupełnie innego).
Moc jest. Mamy najwięcej stanowisk i władzy w historii niepodległej Litwy. Trzeba jeszcze tylko tę moc umiejętnie wykorzystać. Trzymam kciuki, żeby się udało.