
Cmentarz na Rossie był i jest jedną z najpiękniejszych nekropolii Wilna, ale trzeba jednocześnie przyznać, że ani za czasów sowieckich, ani za niepodległej Litwy władze nie dbały o niego należycie. I kto wie jakby wyglądał obecnie, gdyby przed 28 laty nie powstał Społeczny Komitet Opieki nad Starą Rossą. Wtedy Litwa należała jeszcze do Związku Sowieckiego, a w planach ówczesnych władz miasta było wybudowanie drogi szybkiego ruchu między Starą a Nową Rossą. To oznaczało, że część nagrobków zostałaby wyburzona. Wtedy z inicjatywy nauczycielki Alicji Klimaszewskiej, dziennikarzy Jerzego Surwiłły i Haliny Jotkiałło, lekarza Olgierda Korzenieckiego powstał społeczny komitet obrony Rossy. Poszerzanie drogi — wspólnym polsko-litewskim wysiłkiem — zostało powstrzymane, a komitet przetrwał i zapoczątkował prace porządkowe na cmentarzu. Dzięki jego staraniom odnowiono kilkadziesiąt pomników, co i tak było kroplą w morzu potrzeb nekropolii liczącej blisko 12 tysięcy mogił.
W tym roku z pomocą przybył samorząd miasta Wilna. Ruszyła renowacja z funduszy europejskich na którą przeznaczono 2,3 mln euro. Za te pieniądze ma być odnowionych sześć kaplic i 341 pomników. To już sporo. Akcja Wyborcza Polaków na Litwie-Związek Chrześcijańskich Rodzin odtrąbiła sukces. To dzięki niej i tylko niej oraz temu, że utworzyła koalicję z „błękitnymi ludzikami“ Remigijusa Šimašiusa renowacja Rossy ruszyła z miejsca. W rzeczywistości prawda jest nieco inna. Plan renowacji Rossy oraz fundusze na jego realizacje zostały zatwierdzone jeszcze w 2015 roku, zaś pierwsze prace porządkowe ruszyły w roku 2016. Ten plan został zatwierdzony na wniosek Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą, który o niego zabiegał od wielu lat.
Jak mówi w wywiadzie dla „Przeglądu Bałtyckiego“, prezes Komitetu Dariusz Żybort: „(…) byłoby głupio, gdyby AWPL to odrzuciła w głosowaniu. W sumie jest to więc także zasługa polskiej partii, choć obecnie nikt z nich nie interesuje się tym, jak wygląda kwestia renowacji cmentarza na Rossie.“
A wygląda nie najlepiej. Jak to na Litwie jest w zwyczaju przetarg publiczny na renowację wygrała firma, która zaproponowała wykonać prace najtańszym kosztem. Społeczny Komitet Opieki Nad Starą Rossa od dłuższego czasu bije na alarm: podczas renowacji nagrobków są wykorzystywane nieodpowiednie materiały, prace są wykonywane niechlujnie i bez nadzoru specjalistów od ochrony zabytków. A frakcja AWPL-ZChR w Radzie Miejskiej, która jeszcze jakiś czas temu gotowa była parć na wiece pod ambasady USA i Niemiec z mniejszego powodu – teraz milczy jak komsomolec na przesłuchaniu w gestapo.
Alicja Klimaszewska, honorowa prezeska Komitetu, mówi w rozmowie z Radiem „Znad Wilii“: „Dziwię się, bo przecież w samorządzie wileńskim jest duża grupa radnych z AWPL-ZChR. Szczególnie pan Jarosław Kamiński podkreśla, że to radni AWPL podnieśli temat finansowania renowacji Cmentarza na Rossie przez samorząd. A teraz pan Kamiński twierdzi, że my przeszkadzamy, bo ciągle się wtrącamy. Chcemy, żeby to było wykonane porządnie, tymczasem obecnie jest to zrobione po prostu niechlujnie.“
„Bez komentarza“ — odpowiada na to radny Jarosław Kamiński.
Pani Alicjo, próżno się pani dziwi —pana Kamińskiego i innych polityków interesuje wyłącznie odtrąbienie sukcesu, a nie groby na Rossie i ich stan. Sukces odtrąbili, pieniądze unijne — jaki piękny litewski neologizm, nieprawdaż? — „įsisavinti“ i jest gites. Teraz społecznicy ze swoimi kontrolami-narzekaniami i dążeniem do jakościowego wykonania prac jedynie przeszkadzają. Bo cóż za różnica jak te prace zostaną wykonane? Za kilka lat przeznaczymy kolejne miliony i znów można będzie ogłosić sukces polityczny przed wyborami. I znów można będzie co nieco „įsisavinti“. A jak milionów nie będzie? To zapiszemy kolejny grzech na konto Litwinów…
Cieszę się, że Społeczny Komitet Opieki Nad Starą Rossa nie dał jednak sobie do kaszy dmuchać, sprawę nagłośnił i jestem pewien, że zmusi i budowlańców, i polityków do roboty oraz poprawienia jakości renowacji. To dzięki takim społecznikom nasz kraj przetrwa. Warto ich wysiłek wspierać. Nie tylko od święta.
W pierwszych dniach listopada wileńskie i podwileńskie cmentarze tona w morzu świateł. Płoną tysiące zniczy. Na grobach naszych bliskich, przyjaciół, krewnych i znajomych. Ale też — dzięki takim akcjom jak „Światełko dla Rossy” — na grobach opuszczonych i zapomnianych. Szczególnie wieczorową porą wygląda to przepięknie. Jednocześnie jednak „puszczamy z dymem” miliony euro. Szacuje się, że w Polsce co roku 1 listopada zapala się zniczy na miliard złotych (sic!). Gdyby na odnowienie cmentarza na Rossie przekazać nawet 1/10 tej kwoty — wszystkie kaplice, ścieżki i groby byłyby jak nowe. Być może więc kupując kolejny znicz, zastanówmy się, czy potrzebujemy ich aż tak wiele. I czy nie dałoby się kupić mniej, a zaoszczędzone euro przekazać Społecznemu Komitetowi Opieki Nad Stara Rossą, który wyda ją na renowację nagrobka legionisty, naukowca, powstańca listopadowego. Jakościową renowację. I to nasze euro będzie żyło i grzało serca przechodniów o wiele dłużej niż pali się knot…