„Sądzę, że jest to akcja polityczna konserwatystów. To jest walka polityczna, powstała nowa koalicja, ponieważ nie ma poważnych argumentów (…), pojawiają się stare pytania” – w taki sposób skomentował Waldemar Tomaszewski sprawę Iriny Rozowej, która nabiera coraz szerszych obrotów. Sprawa może dla Waldemara Tomaszewskiego, który z Aliansem Rosjan i jego liderami współpracuje od wielu lat, i stara, ale światło dzienne ujrzała dopiero w tym tygodniu. I nawet jeśli konserwatyści – jak twierdzi lider AWPL-ZChR – wykorzystują ją do szkodzenia nowopowstałej koalicji rządowej, nie jest przez to mniej znacząca czy kontrowersyjna.
Z doniesień prasowych i przecieków z sejmowego Komitetu ds. Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony wiemy, że Irina Rozowa ubiegając się o zezwolenie na pracę z dokumentami tajnymi w wypełnionej ankiecie, którą następnie analizował Departament Bezpieczeństwa Państwa, zataiła informacje o swoich spotkaniach z rosyjskimi dyplomatami. W tym z rosyjskim konsulem generalnym w Kłajpedzie Władimirem Małyginem, który według Departamentu Bezpieczeństwa Państwa był oficerem rosyjskiego wywiadu zagranicznego i w 2014 roku został z tego powodu z Litwy wydalony.
Waldemar Tomaszewski sprawę Iriny Rozowej bagatelizuje, ale jest ona bardzo poważna. Z dwóch powodów.
Po pierwsze, w bardzo podobnej sprawie Sąd Konstytucyjny uznał, że inny poseł na Sejm Mindaugas Bastys, który również zataił ubiegając się o zezwolenie na pracę z dokumentami tajnymi swoje kontakty z przedstawicielami i lobbystami Rosatomu, złamał przysięgę poselską i w sposób rażący naruszył Konstytucję. Nie chodzi bowiem nawet o to, że poseł kontaktował się z podejrzanymi Rosjanami, tylko przede wszystkim o to, że zataił informacje o tym przed Departemntem Bezpieczeństwa Państwa i de facto sfałszował dokument. Ta decyzja Sądu Konstytucyjnego stała się pretekstem do rozpoczęcia wobec Bastysa procedury impeachmentu. I chociaż ostatecznie posłowie go z Sejmu nie wyrzucili, to pod naciskiem opinii publicznej Bastys zrezygnował z mandatu poselskiego sam i dziś już jest na litewskiej scenie politycznej jedynie przykrym wspomnieniem. W przypadku Rozowej – impeachment może się zakończyć jeszcze mniej optymistycznie, gdyż nie ma aż tak wielu obrońców, przyjaciół i kolegów wśród parlamentarzystów, ilu miał Bastys.
Po drugie (i z polskiego punktu widzenia chyba ważniejsze), sprawa Iriny Rozowej ponownie stawia co najmniej pytanie o to w jaki sposób Waldemar Tomaszewski dobiera sobie sojuszników, koalicjantów i doradców. W ramach współpracy z Aliansem Rosjan w swoim czasie kandydatem na listach wyborczych AWPL-ZChR i bliskim współpracownikiem (asystentem poselskim) Waldemara Tomaszewskiego był eks-major KGB Wiktor Bałakin. Od lat niezastąpionym współpracownikiem jest Rafael Muksinow, socjolog i hipnotyzer nagrodzony w lutym 2016 r. przez Putina medalem, były przewodniczący Republikańskiej Rady Koordynacyjnej Rosyjskiej Sooteczestwiennikow przy ambasadzie Rosji na Litwie, którą litewski kontrwywiad uważa za instrument wpływów Kremla na Litwie. Jednak, jak wynika z upublicznionego przez litewskie media pisma szefa Departamentu Bezpieczeństwa Państwa Dainiusa Jauniškisa do przewodniczącego Sejmu Viktorasa Prancketisa, Irina Rozowa bije ich wszystkich na głowę!
Według danych kontrwywiadu Rozowa utrzymywała bardzo bliskie i osobiste kontakty z rosyjskimi dyplomatami. Omawiała z nimi założenia programowe Aliansu Rosjan. Uzgadniała koncepcje powołania wspólnego z Akcją Wyborczą Polaków na Litwie-Związkiem Chrześcijańskich Rodzin frontu mniejszości narodowych. Omawiała możliwości połączenia się z konkurencyjnym Związkiem Rosjan i uzgadniała powołanie w Wilnie oddziału Aliansu Rosjan. W 2011 roku Rozowa próbowała nawet wciągnąć rosyjskich dyplomatów do przepychanek w sprawie powołania w Wilnie koalicji rządzącej. Co więcej Rozowa prowadziła z rosyjskimi dyplomatami rozmowy o finansowaniu kampanii wyborczych Aliansu Rosjan i o rekompensatach finansowych dla niej samej za wyjazdy na spotkania z pracownikami ambasady Federacji Rosyjskiej.
Już tylko te kwestie finansowe są kryminalnym skandalem, gdyż finansowanie litewskich partii przez podmioty zagraniczne jest zakazane. Natomiast całość stawianych przez kontrwywiad zarzutów jest po prostu polityczną bombą atomową, która może doprowadzić nie tylko do impeachmentu, a może i długoletniej odsiadki Iriny Rozowej, ale i delegalizacji Aliansu Rosjan. Tego samego Aliansu Rosjan, który AWPL-ZChR ratował „wypożyczając” brakujących członków, pomagając w tworzeniu oddziałów na Wileńszczyźnie. Wciągając na swoje listy jego działaczy, a do programu wyborczego – jego postulaty programowe. Czy aby nie te uzgodnione z rosyjską ambasadą?…
Irina Rozowa rzuca olbrzymi cień na Waldemara Tomaszewskiego. Bo albo nie widział, że jego bliska współpracowniczka, przez pewien czas nawet jego asystentka europoselska, na całego kontaktuje z rosyjskimi szpiegami oraz że rosyjscy dyplomaci mieszają mu się do programu i układów koalicyjnych. Wtedy jest wart miana nie tyle Wybitnego Stratega, co wyjątkowego politycznego krótkowidza. Albo widział i (co najmniej) nie reagował. Wtedy to już niech Pan Bóg ma go w swojej opiece, bo nawet boję się wymienić, kim w takim razie jest Honorowy Obywatel Rejonu Wileńskiego i co mu za to grozi…
Szczególnie, że i Waldemar Tomaszewski na przyjęciach w ambasadzie Federacji Rosyjskiej bywał. Dziś lider AWPL-ZChR twierdzi, że wyłącznie na oficjalnych i że prowadził z rosyjskimi dyplomatami tylko zdawkowe small talks, ale to samo przecież twierdziła przed opublikowaniem pisma Jauniškisa i Irina Rozowa. Pytanie więc czy coś łączy Rozową, Tomaszewskiego i Małygina poza wspólnymi zdjęciami pozostaje otwarte…