Radczenko: Co dalej z AWPL-ZChR?

Waldemar Tomaszewski może sobie w nieskończoność zaklinać rzeczywistość i twierdzić, że także i w tych wyborach samorządowych osiągnął kolejny sukces, jednak prawda jest dla Wybitnego Stratega i Nieomylnego Przywódcy bolesna: jego partia poniosła klęskę de facto na całej linii.

Aleksander Radczenko
Radczenko: Co dalej z AWPL-ZChR?

fot. Joanna Bożerodska

W porównaniu z wyborami samorządowymi 2015 roku koalicja AWPL-ZChR i Aliansu Rosjan straciła ponad 30 proc. głosów! W 2015 r. na blok Waldemara Tomaszewskiego padło blisko 90 tysięcy i zdobył on 70 mandatów. W tym roku zaledwie 62 tysięcy głosów i 56 mandatów. Polsko-rosyjska koalicja straciła faktycznie wszędzie: w Kłajpedzie Alians Rosjan pozostał pod progiem wyborczym i po raz pierwszy od 20 lat nie będzie miał własnej frakcji, w Wilnie – o 19 tysięcy głosów mniej i stan posiadania spadł z 10 mandatów (a w roku 2011 AWPL-ZChR miała ich w Wilnie nawet 11) do 6, nawet w zamieszkałych przez mniejszości narodowe dzielnicach (Nowa Wilejka, Grzegorzewo) Akcja Wyborcza jest dopiero druga, w rejonie wileńskim – minus 2 mandaty i nieomal doszło do II tury w wyborach mera, w rejonach trockim i święciańskim – po 1 mandacie mniej, w Szyrwintach – bez mandatów. Ba, nawet w rejonie solecznickim, gdzie opozycja de facto nie istnieje i tylko socjaldemokraci oraz Partia Pracy byli w stanie wystawić listy – AWPL-ZChR straciła jeden mandat! W ciągu 4 lat – minus 14 mandatów (1/5 mandatów z roku 2015) i 28 tysięcy głosów!

Dwie przyczyny porażki AWPL-ZChR

W takiej sytuacji jeśli nie przewodniczący partii, to szef jej sztabu wyborczego powinien się podać do dymisji. Waldemar Tomaszewski – tak się składa, że pełni i jedno, i drugie stanowisko – do dymisji oczywiście się nie poda. Jednak wnioski wyciągnąć będzie musiał. Mnie się wydaje, że przyczyny historycznej porażki AWPL-ZChR – pomijając oczywisty fakt, iż partie ogólnokrajowe zwróciły tym razem większą uwagę na polski i rosyjski elektorat, zaproponowały atrakcyjną ofertę (nie tylko programową) i w wielu (jednak daleko nie wszędzie) miejscach na Wileńszczyźnie zapewniły skuteczny nadzór nad procesem wyborczym – są dwie: Uspaskich i Mackiewicz.

Wyborców-Rosjan zabrał AWPL-ZChR przede wszystkim Wiktor Uspaskich. To akurat przewidywali wszyscy obserwatorzy litewskiej sceny politycznej, w tym także i ja. Nikt nie przewidywał, że zabierze ich aż tak wiele. W 2015 roku Partia Pracy i Związek Rosjan w Wilnie zdobyli 11 tys. głosów, w tym roku – blisko 16 tysięcy. Tych 5 tysięcy dodatkowych głosów – to właśnie głosy zabrane AWPL-ZChR. Jeszcze bardziej ta ucieczka rosyjskich głosów jest widzialna na przykładzie wyborów mera – w 2015 roku Waldemar Tomaszewski zdobył w Wilnie blisko 38 tysięcy głosów, w tym roku jego protege Edyta Tamošūnaitė – zaledwie 10 tysięcy, natomiast Wiktor Uspaskich – 23 tysiące. Waldemara Tomaszewskiego wileńscy Polacy i Rosjanie jeszcze jakoś kojarzą, a „who da fak is” Tamošūnaitė tak i nie zrozumieli.

Nie tylko ucieczka nadwyżki gieorgijewskiej

Jeszcze w roku 2012, po wyborach sejmowych, pisałem, że dalsze sukcesy Tomaszewskiego zależą od tego, czy uda mu się przekonać do siebie elektorat rosyjski. Przez jakiś czas wydawało się, że udaje, ale już wybory sejmowe z 2016 roku pokazały, że tzw. nadwyżka gieorgijewska – Rosjanie, którzy głosowali na AWPL-ZChR w proteście przeciwko antyrosyjskiej retoryce innych partii litewskich – od polsko-rosyjskiej koalicji się odwróciła. Można było to jeszcze traktować jako wypadek przy pracy. Pocieszać się, że w wyborach sejmowych AWPL-ZChR zawsze wypada ciut gorzej niż w samorządowych. Zwolennicy AWPL-ZChR twierdzili też, że stało się tak za sprawą braku w nazwie listy wyborczej słów „Alians Rosjan”. Jednak wyniki niedzielnych wyborów rozwiały wszelkie iluzje na ten temat: nazwa Alians Rosjan jest, a tendencja spadkowa się utrzymuje. W wyborach samorządowych 2015 roku AWPL-ZChR zdobyła w skali kraju 7,49 proc. głosów, w wyborach sejmowych 2016 roku – 5,48 proc., w wyborach samorządowych 2019 roku – już tylko 5,23 proc. Biorąc pod uwagę, że w wyborach samorządowych AWPL-ZChR jest zawsze lepsza niż w ogólnokrajowych – wielce prawdopodobne, że polska partia w 2020 roku nie przekroczy progu wyborczego.

W Wilnie AWPL-ZChR straciła (w porównaniu do roku 2015) blisko 19 tysięcy głosów (ostatni raz tak zły wynik w stolicy polska partia miała w 2008 roku!), Partia Pracy zyskała 5 tysięcy. Kandydatka AWPL-ZChR na mera straciła 28 tysięcy (drugi najgorszy w historii startów partii w mieście Wilnie), Uspaskich zyskał – 17 tysięcy. Nawet moje zdolności matematyczne mówią, że ktoś poza Uspaskichem podebrał Tomaszewskiemu 10-14 tysięcy głosów z roku 2015. I tu się kłaniają polscy i rosyjscy kandydaci na listach partii ogólnokrajowych i społecznych komitetów wyborczych. Można oczywiście bagatelizować tysiąc głosów zebranych przez Radczenke, tysiąc zebrany przez Niedźwiedzia Wilnian, 1,5 tysiąca zebranych przez Ewelinę Dobrowolska czy 3 tysiące zebrane przez Walerego Stankiewicza, ale summa summarum oznaczają one jakiś 1-2 mandaty mniej dla AWPL-ZChR. I są to już w dużym stopniu straty w elektoracie nie tylko rosyjskim, ale i polskim.

Polski wyborca pozostał w domu

Bo u wyborców-Polaków nieprzyjemny osad pozostawił tzw. Mackiewiczgate. Uczestnictwo w kampanii wyborczej, obok wielu „plusów ujemnych”, ma jeden „plus dodatni”: spotykasz się z setkami ludzi i rozmawiasz. Praktycznie co drugi wileński Polak wyrażał w rozmowie ze mną niesmak z powodu sprawy Michała Mackiewicza. Zwykli wilnianie nie rozumieli dlaczego Partia i Waldemar Tomaszewski z taką zaciekłością bronią osoby, której prokuratura stawia poważne kryminalne zarzuty. Jeszcze większy niesmak budził fakt, że osoba ta „posłała na ch…” ambasadorkę Polski na Litwie.

Tak, „orle pióra” AWPL-ZChR mają rację – spora część tych wyborców nie oddała głosu ani na socjaldemokratę Radczenko, ani na niedźwiadka Klonowskiego. Oni po prostu zostali w domu. Ale AWPL-ZChR straciła przez to kolejnych kilka tysięcy głosów. Tych głosów zabrakło tzw. liberalnej opcji wewnątrz AWPL-ZChR-ZPL do zdobycia mandatów radnych. W wileńskiej Radzie Miejskiej będą tylko najwierniejsi z wiernych Wodza (Tamošūnaitė, Narwojsz, Szyszko, Maciejewski) i antylitewscy radykałowie (Cytacka, Poszewieckaja) – notabene w większość swojej to spadochroniarze spoza Wilna. Dotychczas Waldemar Tomaszewski „kupował” lojalność „liberałów” stanowiskami politycznymi. Teraz ma poważniejszy orzech do zgryzienia: jak utrzymać ich przy sobie, skoro lista AWPL-ZChR już nie daje żadnych gwarancji na mandaty, a mniejsze wpływy w radach samorządowych – szansy na polityczne stanowiska w administracji? Jeśli odpowiedzi nie znajdzie – za 4 lata zobaczymy już taką alternatywną wobec AWPL-ZChR polsko-litewską listę, z takimi nazwiskami, że partia Waldemara Tomaszewskiego będzie się cieszyła jeśli zdobędzie w Wilnie wynik podobny do tegorocznego wyniku socjaldemokratów…

Who’s next?

Po wyborach sejmowych 2016 roku, które były dla AWPL-ZChR pierwszym (zresztą całkowicie zignorowanym przez Wodza) sygnałem, że dzieje się coś złego, napisałem:

„(…) AWPL-ZChR znalazła się na rozdrożu politycznym. Może albo rozliczyć dotychczasowych liderów i zacząć się przekształcać w demokratyczną partię rzeczywiście wszystkich Polaków na Litwie, albo jeszcze bardziej się zamknąć w sobie, jeszcze bardziej zabetonować „jedność” i przekształcić się z biegiem czasu w polską wersję „Jaunoji Lietuva” – dosyć mocnego, ultraprawicowego ugrupowania regionalnego, ale bez żadnych wpływów na arenie ogólnokrajowej.”

Tomaszewski wybrał wówczas ten drugi scenariusz, AWPL-ZChR jeszcze bardziej zamknęła się w sobie, w nacjonalizmie i ultramontaństwie, a kult jednostki osiągnął nie bywałe rozmiary. I dziś ma o 14 mandatów i blisko 28 tysiące głosów mniej niż przed 4 laty. Dziś mogę swoje słowa z października 2016 roku powtórzyć. Dodając w zasadzie tylko jedno zdanie: „Jaunoji Lietuva” już praktycznie nie istnieje. Who’s next?…

Co dalej z AWPL-ZChR?

PODCASTY I GALERIE