• Opinie
  • 11 października, 2013 6:04

Państwo może się bronić ograniczając wolność słowa

Pierwyj Baltijskij Kanał jest jedną z najbardziej popularnych stacji telewizyjnych w Wilnie i okolicach. Decyzja Litewskiej Komisji Radia i Telewizji została odebrana w społeczeństwie dwojako. Dla jednych jest to dobre posunięcie, dla drugich zamach na wolność wypowiedzi.

Antoni Radczenko
Państwo może się bronić ograniczając wolność słowa

Fot. YouTube

„To jest bardzo dobre posunięcie” – powiedział w rozmowie z zw.lt znany litewski tłumacz i intelektualista Leonardas Vilkas, który ma na swym koncie przetłumaczoną powieść Józefa Mackiewicza. „To jest jakieś średniowiecze” – nie zgadza się z L. Vilkasem Anatolij Iwanow, redaktor naczelny rosyjskojęzycznej gazety „Litowskij Kurier”.

Leonardas Vilkas: Dlaczego na Litwie nie można oglądać polskiej telewizji?

Leonradas Vilkas jest przekonany, że decyzja komisji jest stosowna. „To bardzo dobre posunięcie. Trzeba było już to dawno zrobić. Ja bym raczej chciał nie tymczasowego zakazu, a całkowitego. Należy po prostu zabronić nadawania tej telewizji na Litwie. W ogóle dlaczego jest tak dużo rosyjskich stacji, a tak mało polskich? Konsumentom po prostu się wciska produkt. Chciałbym na przykład, aby na Litwie można było obejrzeć TV Republika czy Fox News, ale nikt się mnie nie pyta” – skomentował sprawę L. Vilkas.

Dla litewskiego intelektualisty PBK jest po prostu narzędziem Kremla. „W tym wypadku PBK zwyczajnie przegiął pałę, kiedy pokazał ten reportaż o styczniowych wydarzeniach. Kremlowską propagandą ta telewizja zajmowała się od dawna, a w ich przeprosiny zwyczajnie nie wierzę” – dodał L. Vilkas.

Jacek Jan Komar: Państwo ma prawo do obrony swoich wartości

Zdaniem znanego polskiego publicysty na Litwie Jacka Jana Komara w pewnych wypadkach państwo ma ograniczać wolność wypowiedzi, jeśli te wypowiedzi godzą w podstawowe jej interesy.

„Nie oglądam PBK. Nawet nie wiem, czy go mam w swojej kablówce. Nigdy nie sprawdzałem. Trudno więc mi ocenić merytoryczną zawartość programów publicystycznych. Ale film o wydarzeniach z 13 stycznia oglądałem. Śmiało można powiedzieć, że to nie jest inna, czy też kontrowersyjna interpretacja tamtych wydarzeń. To jest kłamliwe przedstawienie tamtych wydarzeń. Podobnie sprawa ma się z mordem w Katyniu. Choć jeszcze na początku lat 90. ubiegłego wieku prezydent Borys Jelcyn oficjalnie przyznał, że mordu dokonali ludzie z NKWD na polecenie najwyższych władz ZSRR, to i dziś produkuje się filmy publicystyczne w których wszelkiej maści publicyści i historycy udowadniają, że mordu na polskich oficerach w Katyniu dokonali Niemcy. Czy więc decyzja Rady jest nakładaniem kagańca na wolność słowa? PBK w Wilnie regularnie ogląda prawie połowa mieszkańców miasta. W skali kraju ten współczynnik jest mniejszy i wynosi ok. 20 proc. To wysoka oglądalność, a więc i duża siła oddziaływania na świadomość społeczeństwa. Trudno więc wymagać od władz, aby spokojnie patrzyły na takie „wybryki” telewizji zza granicy. Każde państwo i siły polityczne w nim rządzące mają prawo do obrony swoich wartości na swoim terytorium” – powiedział zw.lt Jacek Komar.

Zdaniem publicysty Litwa nie jest wyjątkiem, w wielu europejskich krajach jest prowadzona podobna polityka informacyjna. „Najbardziej znane jest tak zwane kłamstwo oświęcimskie. W generalnym skrócie chodzi o negowanie Zagłady Żydów w czasie II wojny światowej. Za głoszenie takich tez w zdecydowanej większości państw europejskich można pójść do więzienia. Jeśli ktoś mówi w tym przypadku o cenzurze, to tak. Jest to cenzura, mająca na celu obronę podstaw państwa, ale w żadnym przypadku nie naruszającą wolności słowa. Bo wolność słowa to nie jest głoszenie kłamstw, ale różne interpretowanie rzeczywistości, nawet jeśli jest to tak kontrowersyjne, jak zmienianie słów hymnu na treści feministyczne, z czym ostatnio mieliśmy do czynienia” – wyjaśnił swoje podejście J. Komar.

J. J. Komar dodał, że jeśli Litwa naprawdę chce bronić się przed atakami informacyjnymi, muszą być kolejne kroki. „Czy jednak taki krok będzie skuteczny? Tutaj mam wiele wątpliwości. Bo kłamliwe treści można przekazywać i prania mózgu dokonywać na różne sposoby. Chyba, że krok Rady telewizji uznać za stanowczy, ale pierwszy krok. Jeśli zostaną podjęte i inne działania, to ma sens. Jeśli to tylko jednorazowe działanie, to jak zwykle wszystko rozejdzie się po kościach i wrócimy do punktu wyjścia” – podsumował J. J. Komar.

Anatolij Iwanow: 13 stycznia na Litwie jest tematem tabu

Absolutnie odmienne zdanie ma redaktor naczelny „Litowskiego Kuriera” Anatolij Iwanow.

„To jest po prostu jakieś średniowiecze. To nie jest tylko moje zdanie. To, co zrobiła Komisja jest czymś niedopuszczalnym dla państwa, które przewodniczy w UE. Dla państwa, które uważa się za demokratyczne, w którym istnieje swoboda słowa i które wyznaje europejskie wartości” – powiedział A. Iwanow.

A. Iwanow podkreślił, że nie oglądał programu, ale jego zdaniem dziennikarze mogą badać i analizować wszelkie wersje i teorie. „Mam bardzo dobry przykład. Wszyscy wiemy, że prezydent Kennedy został zabity. Wszyscy znają oficjalną wersję. Jednak cały czas pojawiają się nowe fakty, pojawiają się nowe teorie i nikt dziennikarzom nie zabrania ich publikowania czy analizowania. To samo dotyczy wydarzeń 13 stycznia. Nawet jeśli w programie była podana błędna informacja, to dziennikarze mieli prawo ją upublicznić. Niestety temat 13 stycznia na Litwie, jest tematem tabu” – dodał A. Iwanow.

PODCASTY I GALERIE