Okińczyc: Jerzy Giedroyć może służyć dla nas natchnieniem

Jerzy Giedroyć był przeciwnikiem Polaków na Litwie i zwolennikiem ich ewakuacji do Polski, zaś zwolennicy Giedroycia w Warszawie przeszkadzają dziś AWPL-ZChR w ułożeniu normalnych relacji z Polską. Takimi „rewelacjami” podzielił się Waldemar Tomaszewski z widzami niedawnego odcinka „Klubu u redaktorów” TVP Wilno. Nie pierwsza to piramidalna bzdura, która padła z jego ust.

Czesław Okińczyc
Okińczyc: Jerzy Giedroyć może służyć dla nas natchnieniem

Fot. Joanna Bożerodska

Waldemar Tomaszewski i inni działacze Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin lubią w swoich wypowiedziach nawiązywać do Marszałka Józefa Piłsudskiego, chociaż nie są w stanie zadbać o skoszenie trawy w Zułowie. Niektórzy z nich mają portrety Naczelnika Państwa na swoich biurkach i ścianach gabinetów, widzimy ich przy każdej okazji przy mauzoleum Serca i Matki Marszałka na wileńskiej Rossie. Jednak w rzeczywistości światopoglądowo o wiele bliżej im do ciasnych horyzontów endecji Romana Dmowskiego niż do federalistycznych koncepcji Józefa Piłsudskiego. 

Giedroyć – prawdziwym spadkobiercą Piłsudskiego

Natomiast Jerzy Giedroyć był prawdziwym spadkobiercą prometeistycznych pomysłów Marszałka. Poza tym wiele zaczerpnął z twórczości innego piłsudczyka i swojego kolegi z czasów „Buntu Młodych” – Adolfa Bocheńskiego. „Gdyby w przyszłości nastąpił podział Rosji Sowieckiej na kilka zwalczających się nawzajem państw, niebezpieczeństwo zagrażające Rzeczypospolitej od wschodu i niebezpieczeństwo koalicji niemiecko-rosyjskiej należałoby uznać za zażegnane” – pisał Bocheński w swojej książce „Między Niemcami a Rosją” już w 1937 roku. 

Teoria ULB, stworzona przez Juliusza Mieroszewskiego, a opublikowana i lansowana przez Jerzego Giedroycia na łamach „Kultury” paryskiej, także głosiła historyczną konieczność pojednania się Polski z Ukrainą, Litwą i Białorusią. Podkreślała, że tylko jeśli te kraje będą suwerenne, silne i istniejące w swoich aktualnych granicach, to Polska będzie niepodległa. I odwrotnie – dopóki te kraje będą pod moskiewską dominacją, także i niepodległy byt Polski będzie zawsze zagrożony. Ale to nie wszystko – Mieroszewskiemu i Giedroyciowi chodziło nie o postawienie Rosji na kolana, tylko o jej europeizację i demokratyzację, którą nieść mogą Polska, Litwa, Ukraina i Białoruś, jako swojego rodzaju łączniki z Zachodem. 

Gdyby Waldemar Tomaszewski swoje informacje o Jerzym Giedroyciu i jego poglądach, w tym na Polaków na Litwie, czerpał nie z neoendeckich pisemek, a z tekstów samego Redaktora, paryskiej „Kultury” i jej „Zeszytów Historycznych”, być może jego pogląd na „giedroycizm” uległby zmianie. 

Jerzy Giedroyć żywo się interesował Litwą i doskonale się orientował w meandrach polsko-litewskich relacji. Regularnie powracał na łamy „Kultury” temat mniejszości polskiej na Litwie, generała Lucjana Żeligowskiego, Armii Krajowej. Giedroyć wiązał nadzieje na rozwiązanie wielu drażliwych kwestii językowych, edukacyjnych, obyczajowych Polaków na Litwie, z postępującą normalizacją stosunków między suwerennymi Polską i Litwą. A koncepcja ULB wcale nie zakładała „ewakuacji” Polaków z Litwy.  W tej koncepcji litewscy Polacy mieli do odegrania niezwykle ważną rolę – pomostu łączącego Polskę i Litwę. 

„Polacy muszą zrozumieć, że nasza pozycja w Europie będzie zależała od naszej pozycji na Wschodzie. Tylko wówczas będziemy uznawani jako ten zwornik wschodniej Europy. I tylko wówczas nasza pozycja na Zachodzie będzie silna” – apelował Giedroyć pod koniec życia. I ten jego apel został usłyszany. To z niego się zrodziły koncepcje Trójmorza oraz Międzymorza, stworzone przez współczesną Polskę i z coraz większym entuzjazmem przyjmowane od Tallinna po Kijów. Ciekaw jestem, czy Tomaszewski i ich autorów – Jarosława Kaczyńskiego, Andrzeja Dudę, Mateusza Morawieckiego – uznaje za antyPolaków?…

„Proszę, aby nie uważano mnie za spolonizowanego Litwina”

Jak wiadomo Jerzy Giedroyć przyjął honorowe obywatelstwo Litwy, jednak jednocześnie mówił bardzo wyraźnie: Otóż proszę, aby nie uważano mnie za spolonizowanego Litwina, którego za wszelką cenę należy z powrotem zlituanizować. Jestem Polakiem i za Polaka się uważam. Litwa jest moją drugą ojczyzną, ale całe życie poświęciłem Polsce. Nie chcę ani wyolbrzymiać, ani minimalizować swoich i mojej rodziny wysiłków w walce o niepodległość Litwy. Ale nazwisko Giedroyć jest tak samo dobre jak Giedraitis.” Polacy na Litwie powinni czerpać natchnienie z tej postawy także dziś.

Piszę to wszystko z głębokim przekonaniem, bo – tak się składa – znałem Jerzego Giedroycia osobiście. Jerzy Giedroyć bardzo wysoko cenił dwutygodnik „Znad Wilii”, który zacząłem wydawać w grudniu 1989 roku, popierał naszą postawę obywatelską i naszą strategię obrony polskiej tożsamości narodowej na Litwie. Przez wiele lat regularnie pisaliśmy do siebie. Do pierwszego naszego spotkania „na żywo” doszło u schyłku 1992 roku w siedzibie Giedroycia w Maisons-Laffitte. Była to otwarta rozmowa dwóch rodaków, pełna dobrych emocji. Następnie spotykaliśmy się regularnie, zawsze gdy bywałem we Francji. Podczas pierwszej wizyty prezydenta Valdasa Adamkusa we Francji poznałem go z Jerzym Giedroyciem, następnie byłem w delegacji litewskiej, która wręczyła Redaktorowi Order Wielkiego Księcia Litewskiego Giedymina, przyznany przez Valdasa Adamkusa. Reprezentowałem też prezydenta Valdasa Adamkusa na pogrzebie Jerzego Giedroycia.

Sami sobie najbardziej szkodzą

Tak więc w rzeczywistości pomyślnym relacjom Waldemara Tomaszewskiego i jego partyjnych kolegów z władzami w Warszawie szkodzą nie mityczni zwolennicy Giedroycia. Najbardziej tym relacjom szkodzą działania i wypowiedzi samych liderów AWPL-ZChR. Trudno bowiem współpracować z kimś, komu polska prokuratura zarzuca fałszowanie dokumentów i kto przed polskim wymiarem sprawiedliwości ukrywa się za immunitetem posła litewskiego parlamentu. Trudno współpracować z kimś, kto w Parlamencie Europejskim głosuje za rezolucjami krytykującymi Polskę. Trudno wreszcie współpracować z kimś, kto pytany o stosunek do reżimów Łukaszenki i Putina, gotów jest odwracać kota ogonem, żeby tylko nie udzielić jakiejkolwiek jednoznacznej odpowiedzi. 

W już wspomnianym „Klubie u redaktorów” Waldemar Tomaszewski demokratyzację na Białorusi nazwał „tematem-wodą”, a zagrożenie ze strony Rosji skwitował ogólnikiem, że „każde wielkie mocarstwo jest zagrożeniem dla innych”. „Któż nie ma zapędów imperialistycznych?” – odpowiada europoseł Waldemar Tomaszewski pytaniem na pytanie, czy imperialistyczne zapędy Putina nie są dla nas zagrożeniem. Panie Waldemarze, Polska i Litwa nie mają takich imperialistycznych zapędów. I spora w tym zasługa Jerzego Giedroycia! Tak brzmi poprawna odpowiedź na takie retoryczne „pytania”, do których przyzwyczaiły nas kremlowskie telewizje. 

Czesław Okińczyc
Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny RL
Sygnatariusz Aktu Odrodzenia Niepodległości Litwy

PODCASTY I GALERIE