
Rosyjska Ufa, stolica Republiki Baszkirii, w związku ze szczytem BRICS i Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SzOW), była przez dwa dni sercem „Nowego Świata”. BRICS, czyli grupa złożona z Brazylii, Rosji, Indii, Chin i RPA nie jest zinstytucjonalizowana, ale jej spotkania są już kilkuletnią tradycją. To te rozwijające się państwa mają w przyszłości zdominować światową gospodarkę i politykę. Od pierwszego formalnego szczytu w Jekaterynburgu w 2009 roku realizują swój główny cel – budowę nowej architektury rynków finansowych oraz wielobiegunowego porządku światowego. Agenda tworzonej przez Rosję, Chiny, Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan i Uzbekistan Szanghajskiej Organizacji Współpracy skupia się w większej mierze na zagadnieniach dotyczących bezpieczeństwa, chociaż poświęca uwagę także kwestiom ekonomicznym i kulturalnym.
Potiomkinowskie miasto
Rosja, przewodnicząca obecnie obu ugrupowaniom, postanowiła, że dwa szczyty zostaną połączone. Stolica baszkirskiej republiki od dwóch lat przygotowywała się do tego wydarzenia. Plany były ambitne, skończyło się jak zwykle – internet obiegły zdjęcia pośpiesznych „kosmetycznych” remontów i kolorowych banerów, które przykrywały niedoskonałości krajobrazu. Szef republiki, Rustem Chamitow, powiedział „Kommiersantowi”, że nie da się wybudować miasta w dwa lata. Udało się jednak zbudować siedem wysokiej klasy hoteli, które miały pomieścić około 10 tysięcy gości. Zauważył to sam Władimir Putin i oficjalna opinia federalnych władz o poziomie organizacji jest jak najbardziej pozytywna. Dobre wrażenie, jakie mieli wywieźć z Ufy goście jest kluczowe i dla regionu, i dla Rosji. Baszkiria jest jednym z bogatszych podmiotów federacji. Jeśli więc widać w niej tak istotne infrastrukturalne braki, to jak wyglądają biedniejsze regiony?
Miejsce szczytów mogło zaskoczyć światowych przywódców. Przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping witając się z Putinem powiedział, że lądując widział nie miasto, a gęsty las. Poprawił się po chwili, dodając, że w związku z tym jest to na pewno bardzo czyste miejsce. Być może zauważył jednak niedoinwestowanie regionu i już liczył przyszłe zyski chińskich firm z realizowanych tam projektów.
Nowa architektura
Nowy Bank Rozwoju BRICS (NBR) jako substytut Banku Światowego, fundusz warunkowych rezerw walutowych jako zamiennik Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB) jako konkurencja dla Azjatyckiego Banku Rozwoju, plan budowy analogii systemu SWIFT – tak w skrócie przedstawia się budowana pod egidą Chin nowa architektura światowych finansów. Chociaż dużo mówiło się na ten temat na szczycie w Ufie, formalnie większość decyzji zapadła wcześniej. Planowana od 2009 roku budowa nowych (nie angażujących amerykańskich środków i wpływów) instytucji finansowych nabiera jedynie wyraźnych kształtów.
Celem NBR będzie współfinansowanie długoterminowych projektów infrastrukturalnych. Kapitał założycielski banku wynosi 50 miliardów dolarów (po 10 miliardów od każdego państwa BRICS). Rosja musi wyłożyć dwa miliardy dolarów, na resztę przedstawiane są gwarancje. Pierwsze kredyty mają być udzielone już wiosną 2016 roku. Moskwa ma nadzieję, że środki NBR będą mogły być przeznaczane na projekty, które obecnie musi finansować rosyjski Fundusz Narodowego Dobrobytu. Pozwoliłoby to przedłużyć rolę FND jako własnego (a przez to niezależnego) mechanizmu stabilizacyjnego i inwestycyjnego.
Charakter „poduszki bezpieczeństwa” będzie mieć pula warunkowych rezerw walutowych. Ich łączna wartość wyniesie 100 miliardów dolarów, z czego rosyjski wkład – 18 miliardów. Będą to środki wykorzystywane w przypadku niewystarczających własnych rezerw walutowych państw BRICS. Suma do ewentualnego wykorzystania przez Rosję jest ograniczona wysokością jej wkładu. Co istotne, po uzyskaniu akceptacji państw BRICS, będzie można skorzystać tylko z 30 procent puli. Pozostała część może być uruchomiona jedynie pod warunkiem porozumienia danego kraju z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Wobec braku planów powołania własnych struktur, ocena działań podejmowanych przez państwo w związku z kryzysem oraz rekomendacje gospodarcze wciąż będą się opierać na opinii MFW. Tym samym mechanizm zamiast stanowić konkurencję, jedynie dopełnia obecny system.
Dla Rosji dostępne 18 miliardów dolarów może być jedynie niewielkim zabezpieczeniem „na czarną godzinę”. Z jednej strony, w ostatnim roku rosyjskie rezerwy walutowe zmniejszyły się aż o 118 miliardów, z drugiej – do dyspozycji banku centralnego wciąż pozostaje 313 miliardów.
Najsłabszą stroną mechanizmu jest fakt, że tworzą go państwa BRICS. To kłopotliwe, ponieważ problemy w jednym z tych krajów i idące za tym wycofywanie kapitału, może prowadzić do analogicznej sytuacji na pozostałych rynkach uznawanych za podobne. A właśnie podobieństwo stało za nazwą tej grupy (wtedy jeszcze BRIC – czterech szybko rozwijających się gospodarek), wymyśloną w zaciszu gabinetów doradców inwestycyjnych.
W chińskim nurcie
Ważną nowopowstałą instytucją jest Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB). Oficjalnie został powołany 29 czerwca w Pekinie. Jego kapitał wynosi 100 miliardów dolarów, a udział krajów członkowskich ma zależeć od wielkości PKB i wniesionego wkładu. Celem AIIB jest poprawa infrastruktury w Azji oraz rozwiązywanie problemów rozwoju. Finansowane projekty obejmą energetykę, transport oraz budownictwo, a na późniejszym etapie – rolnictwo i inne kapitałochłonne inicjatywy. Największy udział głosów otrzymały Chiny (26,06 procent), następnie Indie (7,5 procent) oraz Rosja (5,92 procent). Na państwa azjatyckie przypada 75 procent głosów, pozostałe 25 procent na wszystkich zainteresowanych uczestników spoza kontynentu. Na zaproszenie odpowiedziały bowiem też państwa europejskie, w tym Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Włochy. Na marginesie, Polska, chociaż zgłosiła wstępnie swój akces i znajduje się na liście członków-założycieli, nie podjęła ostatecznej decyzji o przystąpieniu (można tego dokonać do końca roku). Zaangażowania odmówiły Stany Zjednoczone i Japonia, dla których głównym mechanizmem finansowym w tym regionie jest Azjatycki Bank Rozwoju.
Wpływ Moskwy na decyzje podejmowane w ramach AIIB może nie być jednak tak znaczny, jak by tego oczekiwała – posiadając przeszło czwartą część głosów wyraźnie dominuje Pekin. Projekty, nawet te realizowane w Rosji, koniec końców mogą być tworzone z myślą o poprawie sytuacji Chin (budowa infrastruktury przez chińskich podwykonawców i z materiałów produkowanych w Chinach, inwestycje w złoża surowców i rurociągi z wydobyciem skierowanym na rynek chiński). Rosja zdaje się (przynajmniej w oficjalnych wypowiedziach) nie widzieć problemu. Putin w Ufie zapraszał chiński biznes na pierwsze Wschodnie Forum Ekonomiczne we Władywostoku.
Moskwa chciałaby również, by Pekin zniósł nałożone na własne banki ograniczenia w inwestowaniu na rosyjskim rynku kapitałowym. Wobec ostatniego silnego kryzysu na chińskich giełdach, może jednak nie stać się to prędko. Dodatkowo, jak podkreśla w rozmowie z „Kommiersant” Władimir Newejkin z Instytutu Wschodoznawstwa Rosyjskiej Akademii Nauk, w chińskich wewnętrznych ratingach Rosja jest oceniana jako ryzykowne miejsce inwestycji. Obecnie Państwo Środka zgadza się tylko, by to rosyjskie spółki gromadziły kapitał poprzez chińskie giełdy.
Zarówno w BRICS, jak i SzOW pierwsze skrzypce grają Chiny. NBR będzie mieć siedzibę w Szanghaju, AIIB – w Pekinie. Rosja może jedynie „płynąć z nurtem”, a ten wyznaczany jest przez chińskie poszukiwanie rynków zbytu dla swojej produkcji. Ponadto, Rosja potrzebuje kapitału, a Państwo Środka akurat szeroko go „eksportuje”. W przeciwieństwie do proponowanego przez Unię Europejską Partnerstwa dla modernizacji, nie wymaga również przywiązania do żadnych wartości – poza wartością pieniądza.
Nowy Jedwabny Szlak
W Ufie było nieformalnie reprezentowane jeszcze jedno ugrupowanie – Eurazjatycka Unia Gospodarcza (EUG). Z Chinami jej interesy przecinają się w ramach projektu Nowego Jedwabnego Szlaku. Strony powołały właśnie grupę roboczą by szukać płaszczyzn współpracy. W odległych planach może się ona zakończyć utworzeniem strefy wolnego handlu.
Obecnie szczegółowo omawiany jest projekt budowy szybkiej kolei Moskwa-Kazań (docelowo jako części korytarza transportowego Moskwa-Pekin). Pozwoliłaby ona skrócić czas przejazdu między miastami z 11,5 do 3,5 godziny. Wymaga to jednak nakładów w wysokości biliona rubli, a Chiny zdecydowały się pożyczyć jedną trzecią kwoty. Być może zainwestowane zostaną też środki Nowego Banku Rozwoju. Memorandum podpisane przy okazji majowego pobytu Xi Jinpinga w Rosji przewiduje, że budowa będzie prowadzona w oparciu o materiały produkowane w Chinach. Był to główny warunek zaangażowania Pekinu w inwestycję.
Dalsze koncepcje integrujące EUG ze Szlakiem Jedwabnym mają być przedstawione w czasie wspomnianego Wschodniego Forum Ekonomicznego. Do przestrzeni eurazjatyckiej mają prowadzić trzy wrota – wschodnie we Władywostoku, zachodnie w Kaliningradzie oraz centralne w Uljanowsku. Sergiej Sanakojew, szef Centrum Badań Regionu Azjatycko-Pacyficznego, kreśląc „Rossijskoj Gazietie” wizję wrót wskazał, że w związku z rozwojem projektu za 10-15 lat pojawi się potrzeba otwarcia granic między UE a Rosją. Znamienne, że wskazał przy tym, iż rozmowy na ten temat będą prowadzić Pekin i Bruksela.
Projektem, w który mogą się zaangażować Chińczycy jest również most przez Lenę w Jakucji. Inwestycja była planowana do czasu, gdy federalne środki budżetowe zostały przekierowane na rozwój Półwyspu Krymskiego.
Chińska kolonizacja?
Cześć Rosjan obawia się przyciągania do ich kraju kapitału chińskiego – szczególnie, gdy mowa o Syberii. Na początku czerwca pojawiła się informacja, że władze Kraju Zabajkalskiego planują wydzierżawić chińskiej spółce 115 tysięcy hektarów ziemi na czterdzieści dziewięć lat. Jeśli projekt okaże się opłacalny, od 2019 roku areał może się powiększyć o dodatkowe 200 tysięcy hektarów. Tym regionalnym planom sprzeciwiły się Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej oraz Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji. Chociaż podpisano dotąd jedynie list intencyjny, komitety Dumy Państwowej mają ocenić planowaną inwestycję i wskazać, czy jest ona zgodna z prawem. Sytuacja wydaje się być patowa. Z jednej strony, chińska obecność wywołuje histerię, z drugiej – w regionie brakuje chętnych do uprawy ziemi.
Niemożliwe jednak, by tak ważna decyzja została podjęta bez wiedzy federalnych władz – i dlatego są wśród nich obrońcy przyszłej inwestycji. Przewodnicząca Rady Federacji (wyższa izba parlamentu) Walentina Matwijenko powiedziała w stacji Rossija 24, że dzierżawa może pozytywnie wpłynąć na rozwój regionu. O tym, że centrum federalne nie będzie się wtrącać w decyzję władz Kraju, poinformował na tym samym kanale przedstawiciel prezydenta w Dalekowschodnim Okręgu Federalnym, Jurij Trutniew. Kreml odmówił komentarza.
Póki co są to jednak plany, spośród których nie wszystkie uda się zrealizować. Gazprom pół roku temu wycofał się z projektu gazociągu Południowy Potok, a niedawno z mającego go zastąpić Tureckiego Potoku. Rosyjskiemu monopoliście nie udało się osiągnąć satysfakcjonującego go porozumienia z tureckimi władzami. Zapowiedzi były szumne, a konkretów zabrakło.
Początek wielowektorowości
Wobec sankcji i izolacji ze strony państw regionu euroatlantyckiego, Chiny są dla Rosji ważnym sprzymierzeńcem – może nie wymarzonym, ale przynajmniej bogatym. Państwo Środka ma tego świadomość i stara się możliwie dobrze zabezpieczyć swoje interesy.
W czasie konferencji prasowej w Ufie, zaraz po spotkaniu z przywódcami azjatyckich krajów, Putin przypomniał, że to jednak zjednoczona Europa jest rosyjskim partnerem gospodarczym i handlowym numer jeden. Wypowiedź była pozbawiona również ostrej krytyki pod adresem UE. Sankcje? Pojęcia użyto tylko w kontekście Iranu.
Rosja zawsze stawiała siebie przed wyborem: Wschód czy Zachód? Obecnie, mimo deklarowanego zwrotu w kierunku wschodnim, zauważyła być może, że wielowektorowość jest wygodniejszym rozwiązaniem. Państwo Środka zdecydowanie wykorzystuje swoją pozycję gospodarczą, którą podkreślają również nowe instytucje finansowe. Kremlowska polityka balansowania nie jest też sprzeczna z chińskim interesem. Bo po co Pekinowi świetne relacje z Rosją, jeśli nie ułatwią one angażowania się na rynku europejskim? Europa to główny cel Nowego Jedwabnego Szlaku.
Anna Głąb jest doktorem nauk ekonomicznych, absolwentką Stosunków międzynarodowych w Szkole Głównej Handlowej.