
„Bo to te kraje – miejsca, które wielki historyk z Yale Timothy Snyder nazywa „skrwawionymi ziemiami” – były ofiarą agresji i masowych mordów. To one cierpiały unicestwianie całych narodów i dekady okupacji. A przecież ani te kraje, ani te narody nie zaczęły wojny. To nie one ignorowały niemiecki rewanżyzm, to nie one go zaspokajały. Nie one wybrały dyktatorów, nie one handlowały ze Stalinem. Jednak to właśnie one najboleśniej odczuły konsekwencje takiego postępowania. Mimo to ich głosy rzadko słychać w dyskusji o znaczeniu II wojny światowej. Jej historia nadal jest historią krajów dużych” – pisze Lucas.
Historyk zauważa, że we współczesnych Niemczech ciągle trwa spór o to, czy w 1945 roku kraj został wyzwolony, czy pokonany, z kolei dzisiejsza Rosja z zapałem tworzy mity wojenne.
„Zamiast wykorzystywać rocznicę do podkreślania obsesji na punkcie własnej historii, duże kraje powinny wreszcie skorzystać z okazji i spojrzeć na wojnę z perspektywy tych, których posłały między nazistowski młot a sowieckie kowadło” – podkreśla Edward Lucas.
„Rocznica to okazja, żeby spróbować wspólnie obalić rozpowszechniane przez Rosję mity, że każdy, kto walczył ze Związkiem Radzieckim, był „faszystą”. Albo skończyć z uporczywym nazywaniem niemieckich więzień i obozów śmierci w okupowanej Polsce „polskimi obozami”. Najgłośniej przeciwko takim przekłamaniom powinny protestować właśnie Niemcy, bo mają do tego mandat jak mało kto” – uważa brytyjski historyk.