
Kiedy ci więźniowie polityczni w sobotę zostali uwolnieni, serwis informacyjny BBC nawet o tym nie powiedział. Ważniejszą nowiną było to, że w waszyngtońskim ZOO urodziła panda.
Nie warto myśleć, że białoruski lider autorytarny Aleksandr Łukaszenka (tak brzmi jego imię w rosyjskiej transkrypcji) raptem otworzył się na demokrację. Prawdą jest, że uwolnienie tych sześciu więźniów politycznych było jednym z warunków polepszenia stosunków z Unią Europejską. Były kandydat na prezydenta Statkiewicz – ze względu na godność, jaką zachował będąc przez cztery lata w więzieniu – czasami jest nazywany białoruskim Mandelą.
Bardziej ważną nowiną było to, że w waszyngtońskim ZOO urodziła panda
Jednak gest Łukaszenki jest obłudny. Pan Łukaszenka nie zamierza negocjować w sprawie przekazania władzy, tak, jak to było z apartheidem w RPA. Uwolnienie więźniów, jest gestem kosmetycznym, a nie strukturalnym.
Mimo to jest to ważny gest. Być może Łukaszenka poczuł zmianę sił w istniejącej równowadze. Rosja pogrążyła się w konflikcie na Ukrainie i jest pod ciągłą presją zachodnich sankcji. To może być dobry moment na pobrzękiwanie łańcuchem albo w ogóle może go zerwać.
Jak zauważył amerykański analityk Paul Goble polityka Rosji względem Białorusi była błędna. Rosja była pewna (podobnie, jak z Ukrainą), że Białoruś nie jest prawdziwym państwem, a Białorusini nie są prawdziwym narodem. Rosja sądziła, że białoruska opozycja jest czymś nieistotnym i subsydia (przeważnie na gaz) w zupełności wystarczą, aby zachować przychylną satrapię w tym kraju.
Białoruś, zarówno jej reżim jak i sam kraj, nie jest w cale taka cicha, jak myśli Kreml. Ten kraj ma własną tożsamość, która jest odporna i nieufna względem rosyjskiej polityki zewnętrznej i wewnętrznej. Pan Łukaszenka (albo Alaksandr Łukaszenka, jak mógłby podać swoje nazwisko w białoruskiej transkrypcji) jest zaniepokojony. Kreml gra w kiepską grę. Dzięki staraniom Polski odrodziła się idea Intermarium (Międzymorza), która polega na tym, aby powstał pas krajów od Morza Białego po Morze Czarne, mogących przeciwstawić się Rosji i Niemcom. To jest geopolityczna alternatywa dla Białorusi.
Dzięki staraniom Polski odrodziła się idea Intermarium
Jeśli Łukaszenka przyjmie reguły tej gry, to zrozumie, że stawka jest duża. Wcześniejsze prozachodnie gesty Łukaszenki, były robione po to, aby polepszyć stosunki z Rosją. Dzisiaj jednak Zachód będzie bardziej ostrożny, a reakcja Putina na nielojalne zachowanie nie będzie przyjemna.
Poważna próba wyzwolenia się spod rosyjskich wpływów może spotkać z mocną reakcją. Rosja może wykorzystać prokremlowskiego kandydata na październikowych wyborach w środowisku opozycji. Wówczas realne wybory mogą stać się farsą.
Może być rozpoczęta wojna hybrydowa, z jaką ma do czynienia Ukraina. Łukaszenka przez wiele lat prowadził promoskiewską politykę, w ten sposób rosyjskie wpływy w strukturach wojskowych są duże. Jeśli Łukaszenka w konfrontacji z Kremlem chce oprzeć się o te struktury, to może go czekać duża niespodzianka.
Jeśli Łukaszenka – przy całej swej brutalności, nieokrzesaniu i propagowaniu dziwacznych pomysłów – zbuntował się przeciwko Kremlowi, to jaką pomoc powinien zaoferować Zachód? Jeśli Zachód będzie zachowywał się zachowawczo i pozwoli na pokonanie Łukaszenki, to wówczas na Białorusi powstałby chaos, albo w ogóle ten kraj straciłby własną niepodległość.
To byłaby wielka przegrana. W wypadku, gdyby Zachód okazał pomoc, wówczas wszelkie rozmowy o wartościach w polityce zagranicznej byłyby bezsensowne.
Właśnie taki dylemat stoi przed krajami zachodnimi. I Putin z radością to wykorzystuje.