• Opinie
  • 13 stycznia, 2016 6:03

Litwa była „lodołamaczem”, który nie pozwolił na zreformowanie ZSRR

Przed 25 laty Litwa wyzwoliła się spod wpływów rosyjskich, obecnie próbuje to zrobić Ukraina, ale proces tam przebiega bardziej krwawo niż w naszym kraju. Perspektywy również są bardziej mgliste, niż te, które miała na starcie Litwa.

Antoni Radczenko
Litwa była „lodołamaczem”, który nie pozwolił na zreformowanie ZSRR

Fot. BFL/Ričardas Grigas

„Wydarzenia na Litwie 1991 i na Ukrainie teraz łączy przede wszystkim oczywiście agresor, Kreml. Ale szczegóły są już różne” – sądzi Jerzy Haszczyński, znany polski dziennikarz, publicysta oraz szef działu zagranicznego dziennika „Rzeczpospolita”. „Droga Ukrainy jest bardziej skomplikowana, bo formalnie wyzwoliła się ona od ZSRR wspólnie z Litwą i innymi krajami, nie potrafiła jednak przejść transformacji” – jest przekonany analityk Centrum Studiów Europy Wschodniej Linas Kojala.

Zapomniane zwycięstwo

Wydarzenia styczniowe miały kluczowe znaczenie dla rozpadu ZSRR, ale na Zachodzie ludzie o tym raczej nie pamiętają. „Wydarzenia z początku 1991 roku na Litwie są elementem rozpadu starego świata, który, jak wszyscy sądzili, był wieczny. Elementem ważnym, bo kluczowym do zniknięcia Związku Radzieckiego, ale nie tak dobrze zapamiętanym za granicą. Rozmawiałem wczoraj o tym z Vytautasem Landsbergisem, powiedział, może trochę z żalem, że o litewskim styczniu 1991 wie się na Zachodzie „dosyć mało, nie ma informacji, nawet gdy nadchodzi okrągła rocznica. Chyba nie ma specjalnych imprez, telewizje się tym nie interesują” – powiedział zw.lt Haszczyński.

W Polsce sytuacja, zdaniem dziennikarza, jest odmienna. Chociaż zdarzają się sytuacje, że „nawet całkiem dorosłym Polakom trzeba przypominać, czego się domagał tłum zebrany pod wieżą telewizyjną w Wilnie i kto go zaatakował”.

Nawet całkiem dorosłym Polakom trzeba przypominać, czego się domagał tłum zebrany pod wieżą telewizyjną w Wilnie i kto go zaatakował

– Jerzy Haszczyński

„Myślę, że 13 stycznia ma bardzo niewielkie znaczenie dla Europy dzisiaj, gdy minęło już 25 lat. Wszyscy zapomnieli już chyba, że przez 50 lat Litwa była pod okupacją sowiecką. Zachód powitał kraje bałtyckie w wolnej Europie, przyjął je do Unii Europejskiej, NATO czy Rady Europy, „konsensus” między Zachodem a Rosją jest taki, że skoro te państwa należą do cywilizacji Zachodu i w latach 1918-1940 były niepodległe, to są po tej zachodniej stronie także politycznie, ale o tym, jak brutalna była okupacja sowiecka i jak trudna historia Litwy po 1940 roku pamiętać się w Berlinie czy Paryżu raczej nie chce” – oświadczył w rozmowie z zw.lt Tomasz Otocki, polski dziennikarz i publicysta specjalizujący się w polityce krajów bałtyckich.

W jego opinii to naturalne, bo ludzie na Zachodzie w ogóle niewiele wiedzą o Europie Wschodniej. „Jedynie od Katalończyków słyszałem o tym, że zainspirowała ich „bałtycka droga” z 1989 roku, bo w podobny sposób chcą widzieć swoje „wybicie się na niepodległość” od Hiszpanii” – dodał Otocki.

Litewski nacjonalizm i „gwiezdne wojny”

Pomiędzy sytuacją na Ukrainie, a sytuacją na Litwie w latach walki o niepodległość, można doszukać się wiele podobieństw, ale są również zasadnicze różnice.

„W 1990 roku korzystnie złożyło się kilka okoliczności. Po pierwsze, realizowany przez prezydenta Ronalda Reagana program „gwiezdnych wojen” wycieńczył zacofaną i niemodernizowaną gospodarkę ZSRR, która nie była już w stanie konkurować z USA. Po drugie, ważną rolę odegrała wojna w Afganistanie i spadek cen ropy naftowej – podstawowego towaru eksportowego ZSRR. Dochody Związku Radzieckiego ze sprzedaży ropy zmniejszyły się z 22 mld. dolarów w roku 1985 do 13 mld. dolarów w roku 1989. Po trzecie, rozpoczęta przez Michaiła Gorbaczowa Pieriestrojka otworzyła drzwi dla reform, a jednocześnie nadała nowy impuls, aby się nie bać, odważnie mówić o kruszeniu się imperium. Po czwarte – zdrowy nacjonalizm – zniewolone narody, dzięki dysydentom i innym wybitnym osobom, nigdy nie zapomniały, że zostały okupowane i skorzystały z możliwości wyrwania się z uścisku. Oczywiście, nie stało się to samoistnie – pojawili się liderzy, wybitne osobowości: Lech Wałęsa, Vytautas Landsbergis, Vaclav Havel. To oni nadali sens walkom o wolność w poszczególnych krajach” – wyjaśnił Kojala.

Myślę, że 13 stycznia ma bardzo niewielkie znaczenie dla Europy dzisiaj, gdy minęło już 25 lat. Wszyscy zapomnieli już chyba, że przez 50 lat Litwa była pod okupacją sowiecką 

Tomasz Otocki

Historyk Alvydas Nikžentaitis sądzi, że Litwa była w lepszej sytuacji, ponieważ okupacja sowiecka trwała krócej i ludzie pamiętali jeszcze niezależną Litwę. „Kolejnym ważnym powodem był nacjonalizm litewski, rozumiany w dobrym znaczeniu. Obecnie dużo mówimy o emigracji, która jest ogromnym problemem całej Litwy. Tymczasem w czasach radzieckich nawet wierzchołki partii komunistycznej swoje przeniesienie do Moskwy, co z punktu widzenia kariery oznaczało ogromny skok, traktowały jako zesłanie. Litwini w Związku Radzieckim byli najbardziej osiadłym narodem, który najmniej migrował i wyjeżdżał z kraju. Nie da się tego wytłumaczyć niczym innym, jak silnym poczuciem narodowym” – powiedział zw.lt prezes Forum Współpracy i Dialogu im. Jerzego Giedroycia.

Politolog Dovilė Jakniūnaitė jest zdania, że trzeba dość ostrożnie kreślić zależności pomiędzy wydarzeniami września 1991 i obecnej sytuacji na Ukrainie. „Litwa wówczas próbowała pozbyć się związków z ZSRR, przyczyniając się jednocześnie do upadku tego państwa. Trzeba też pamiętać, że na początku lata 1991 Rosja, wówczas najważniejsza, ale jednak jedna z wielu republik Związku Radzieckiego, uznała nawet niepodległość Litwy i aneksję z roku 1941. Na początku lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku Rosja była inna: upadała w chaosie, wierzono jednak jeszcze, że może się stać demokratycznym państwem. Te nadzieje dość szybko się rozwiały i z dojściem Władimira Putina do władzy stało się jasne, że będzie to inne państwo niż się spodziewano” – sądzi politolog z Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Nauk Politycznych Uniwersytetu Wileńskiego

Kolejnym ważnym powodem był nacjonalizm litewski, rozumiany w dobrym znaczeniu

– Alvydas Nikžentaitis 

Wolność otrzymana w spadku

Litwa oraz kraje bałtyckie była bardziej zdeterminowana niż pozostałe republiki związkowe w dążeniu do niepodległości. „Sądzę, że podstawowa różnica polega na tym, że na Litwie już była siła – Sąjūdis, który odważył się ogłosić niepodległość. To bardzo wzmocniło determinację całego narodu, aby zmienić kardynalnie swój los oraz jak najszybciej i jak najdalej oddzielić się od Związku Radzieckiego. W ten sposób dążono, aby jak najszybciej zostały wyprowadzone wojska rosyjskie, abyśmy zostali członkami Unii Europejskiej i NATO. Ukraina i inne republiki byłego Związku Radzieckiego nie wywalczyły niepodległości, a otrzymały ją jako spadek po rozpadzie ZSRR. Dlatego ich zmiany były znacznie wolniejsze, przesiąknięte nostalgią do sowieckich czasów i w dużej mierze zależne od polityków sowieckiego reżimu” – powiedział zw.lt Tomas Janeliūnas, politolog z Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Nauk Politycznych Uniwersytetu Wileńskiego.

„Litwa była jednym z podstawowych „lodołamaczy”, które wyraźnie pokazały, że nie będzie zgody na żadne obietnice zreformowania ZSRR czy udzielenia większych praw okupowanym państwom. Przypomnijmy, że na Zachodzie większość popierała Gorbaczowa, przyznano mu nawet Pokojową Nagrodę Nobla w nadziei, że nareszcie pojawił się lider komunistów, z którym można się dogadać (…) Dlatego na wyzwolenie Europy Środkowo-Wschodniej spoglądano ostrożnie, Litwa i inne kraje były zachęcane, aby nie podejmować radykalnych decyzji – ogłosić niepodległość, ale rozmawiać z Gorbaczowem, poszukiwać konsensusu, być może tworzyć coś podobnego do federacyjnego Związku Radzieckiego. Bezbronne ofiary 13 stycznia, które odważnie stanęły przeciwko czołgom i uzbrojonym żołnierzom w imię swojego państwa, były wyraźnym sygnałem dla świata, że jedyną drogą jest uznanie niepodległych państw i pomoc w ostatecznym wyzwoleniu się z wpływów upadającego imperium” – dodał Linas Kojala.

Droga Ukrainy jest bardziej skomplikowana, bo formalnie wyzwoliła się ona od ZSRR wspólnie z Litwą i innymi krajami, nie potrafiła jednak przejść transformacji

Linas Kojala

Ukraina potrzebuje reform

Obecne problemy państwa ukraińskiego wynikają z tego, że nie udało się w odpowiednim czasie przeprowadzić reform oraz wyzwolić się spod wpływu Rosji. „Droga Ukrainy jest bardziej skomplikowana, bo formalnie wyzwoliła się ona od ZSRR wspólnie z Litwą i innymi krajami, nie potrafiła jednak przejść transformacji. Można twierdzić, że nigdy nie pozbyła się zależności od Rosji pod względem gospodarczym, politycznym, wojskowym, nie stworzyła wolnego rynku, umożliwiła rozpanoszenie się oligarchów. Dlatego to, co ponownie rozpoczęło się na Majdanie, można porównać z okresem 1988-1991 na Litwie i w innych krajach – zdecydowaną próbą wyzwolenia się. Nawet agresja Rosji nie powstrzyma Ukrainy, jeśli potrafi ona zmienić się od wewnątrz i do końca zrealizować skomplikowany, ale konieczny proces reform i nie straci nadziei, jeżeli nie uda się osiągnąć szybkich wyników” – podzielił się swymi przemyśleniami Kojala.

Nikžentaitis sądzi, że pomimo trwającej wojny Ukraina ma szansę na samodzielność, ale jej przyszłość nadal pozostaje mglista. „Ostatnio miałem okazję często bywać na Ukrainie, dużo rozmawiać z ludźmi. Są tam wydarzenia złe i dobre. Proces reform praktycznie nie ruszył do przodu. Jest jednak inna sprawa, ważniejsza od reform. Po raz pierwszy na Ukrainie pojawiły się siły polityczne, bardzo ciasno związane z Euromajdanem i całym społeczeństwem ukraińskim. Odbywają się głębokie przemiany i te zmiany pozwalają mieć nadzieję na sukces projektu ukraińskiego. Niestety, sytuacja geopolityczna w samej Europie mocno się zmieniła. Unia Europejska nie jest gotowa do przyjęcia nowych członków i ta perspektywa dla Ukrainy jest bardzo niewyraźna. Powstaje pytanie, na ile wystarczy Ukraińcom determinacji. Przecież reformy wiążą się między innymi z pogarszającym się standardem życia. Pytanie, jak bardzo stabilny i trwały będzie proeuropejski wybór Ukraińców” – zastanawia się litewski historyk.

Długa droga

Jerzy Haszczyński sądzi, że w ciągu 25 lat zmieniła się sama Rosja oraz jej stosunek do sąsiadów. „Wydarzenia na Litwie 1991 r. i na Ukrainie teraz łączy przede wszystkim oczywiście agresor, Kreml. Ale szczegóły są już różne, ćwierć wieku temu poparcie dla krwawych działań nie było niezaprzeczalne, sprzeciwiało mu się wielu Rosjan, przedstawicieli innych radzieckich narodów i pół świata. Teraz Rosjanie są zjednoczeni w swoim imperializmie wokół Putina. Kreml jest bez porównania silniejszy i bardziej skłonny do łamania praw międzynarodowych. Wtedy imperium umierało, a teraz jest gotowe do nowego życia. I w tym sensie walka ukraińskich żołnierzy na froncie w Donbasie jest walką w obronie tego, co udało się osiągnąć między innymi dzięki buntowi mieszkańców Litwy 25 lat temu” – jest przekonany Haszczyński.

Ukraina i inne republiki byłego Związku Radzieckiego nie wywalczyły niepodległości, a otrzymały ją jako spadek po rozpadzie ZSRR

– Tomas Janeliūnas

Otocki jest zdania, że różnic jest więcej niż podobieństw. „Można by powiedzieć, że Litwę z tamtego okresu i współczesną Ukrainę różni prawie wszystko: wielkość terytorium, liczba ludności, skład etniczny – Ukraina jest rozbita co najmniej na dwie części – społeczność ukraińskojęzyczna vs. rosyjskojęzyczna, Litwa była w 1991 roku krajem bardziej „zwartym” etnicznie z niewielką mniejszością polską i rosyjską, last but not least Litwa nie musiała w 1991 roku toczyć regularnej wojny z Rosją – po wydarzeniach styczniowych i nieudanym puczu Janajewa Sowieci praktycznie „odpuścili” sobie Litwę. Czy Ukraina ma szansę? Nie chcę powiedzieć, że nie, ale przed nią długa droga. Na Litwie elity polityczne były bardziej zdeterminowane by dokonywać reform, zmieniać kraj, przybliżać go do Zachodu, na Ukrainie wpływowi politycy myślą przede wszystkim o sobie… Ukraina, inaczej niż Litwa, nie miała w latach 1918-1940 „chwili wytchnienia” w postaci dwudziestoletniego okresu niepodległości, który podłożył podwaliny pod budowę nowoczesnego, demokratycznego państwa z gospodarką rynkową. To jest niewątpliwie największy problem Ukrainy – sowietyzacja trwała tam o 20 lat dłużej niż w krajach bałtyckich i to prawdopodobnie jest decydujące… Czy Ukraina sobie poradzi?” – zadaje retoryczne pytanie polski dziennikarz.

PODCASTY I GALERIE