Jak zaznacza we wstępie do książki autor (były pracownik ambasady RP w Wilnie) „Wilnianin i Wilniuk to odmienne osoby. Pierwsza oznacza wyłącznie kogoś identyfikującego się z miastem jako miejscem zameldowania, zamieszkania czy pracy. Wilniuk oznacza pojęcie historyczne. To dziecię Obojga, a dokładniej Wielu Narodów” – precyzuje. I tych śladów po obojgu, czy nawet kilku, narodach, jest w książce niezliczona ilość. Ba, opowieść autora o Litwie to właśnie sen za utraconym Wielkim Księstwem Litewskim.
Skąd się wziął pomysł na publikację? „Jest ona pokłosiem mojego pobytu na Litwie. Niezwyczajnego, bo zawodowego, związanego ze służbą w ambasadzie RP” – mówi w rozmowie z zw.lt Piotr Wdowiak. „W czasie tego pobytu miałem możliwość spotkać się zawodowo z wieloma moimi rozmówcami. W pewnym momencie uznałem, że muszę te nasze rozmowy zapisać, zwłaszcza, że są to rozmowy ze świadkami historii, którzy mają coś więcej do przekazanie nie tylko Polakom, ale może przede wszystkim Litwinom” – dodaje autor.
Piotr Wdowiak rozmawia w książce nie tylko o skomplikowanych relacjach PL-LT – ze Stefanią Romer, o trudnej sowieckiej przeszłości – z Rogerem Sergiuszem Solańskim (działaczem ZPL z Kłajpedy, który woli rozmawiać po rosyjsku), czy wielokulturowości d. WKL (z Tatarem Adasem Jakubauskasem czy Karaimem Michałem Zajączkowskim). Dotyka także tematów współczesnych – na ile nowe władze powołane po wyborach w 2012 r. okażą się łaskawe dla mniejszości i czy w mentalność Litwina wpisane jest zwalczanie polskości.
Choć A. D. 2013 jest (trochę!) powodów do optymizmu, jeśli chodzi o relacje PL-LT, przez książkę przebija raz po raz pesymizm. Czy uda się odrodzić tożsamość litewską rozumianą w XIX-wieczny, romantyczny sposób? Chyba nie bardzo. Jak mówi Stefania Romer „Polacy na Litwie będą wynaradawiani. Dotyczy to szkół, nazwisk, własności ziemi. Litwini mają tę złą cechę, która nakazuje im szukać obiektu nienawiści. Mam czasami wrażenie, że jeśli już wszystkich Polaków wynarodowią, to i tak znajdą sobie kogoś np. Cyganów, kogo uznają za kolejnego wroga wewnętrznego”. Gorzkie słowa, ale doświadczona przez historię krewna Michał Romera ma do nich prawo. Zwłaszcza, że była to już jedna z ostatnich Jej wypowiedzi.
Jest coś dla miłośników kraju znad Daugawy. Do opowieści o utraconej Litwie dodaje autor szczyptę Inflant (kłania się rozmowa z obywatelem Lewdan, Rajmundem Małachowskim): „wszystkie drogi poprzecinane są. Nie ma możliwości pojechania do Łotwy, do sąsiada. Nie ma! Przykładowo droga z Turmontu do Dżwińska była przy Polsce, a dzisiaj, żeby dojechać do oddalonej od granicy o kilometr Zemgali trzeba objeżdżać kilometrami. Nasz cel dzisiaj to Laucesa, cmentarz wojskowy legionistów z 1920 r.”. Legionistów walczących o wolność Łotwy, dodajmy. Jak mówi w rozmowie z zw.lt Piotr Wdowiak, poszerzając nasze rozważania o łotewską perspektywę: „w trakcie swoich wyjazdów odbywałem rozmowy z Łotyszami. Uznałem, że skręt na Łotwę jest na tyle dogodny dla tej perspektywy rozmowy, że można ją porównać z perspektywą stosunków PL-LT. Warto z optyki PL-LV, ze stosunku Orła z Gryfem, zobaczyć to czego brakuje stosunkom Orła z Pogonią” – dodaje autor.
Podczas czwartkowej debaty w siedzibie IPN o tę łotewską perspektywę próbowała poszerzyć nasze wyobrażenia o dawnej Rzeczypospolitej warszawska letonistka Monika Michaliszyn. Czy A.D. 2013 jest sens kłócić się o reformę oświaty z 2011 r., skoro Polacy na Łotwie od dawna uczą się już wg „złotyszyzowanych” programów, i świetnie sobie radzą na rynku pracy w pokryzysowej Łotwie (a polskiego nie zapomnieli)? Co by powiedział Michał Romer?
Książka Piotra Wdowiaka kończy się trzema aneksami: wędziagolską epopeją, wspomnieniami Aleksandra Gojlewicza ps. „Tygrys” ze służby w 3 Brygadzie AK na Wileńszczyźnie pod dowództwem Gracjan a Fróga „Szczerbca”, a także spisem kobiet represjonowanych za poparcie i udział w Powstaniu Styczniowym.
Publikacja byłego pracownika ambasady w Wilnie to ważny głos niekoniecznie o Litwie monoetnicznej, smetonowskiej, takiej, jaką jest dzisiaj (wyśniona przez konserwatystów i narodowców). To piękny sen, o coraz bardziej odchodzącym w niepamięć, Wielkim Księstwie wielu narodów, kultur, języków. Taka opowieść, dla tych, którzy jak autor tej recenzji tęsknią za Kownem czy Poniewieżem wielu narodowości, jak najbardziej nadaje się pod choinkę.
Piotr Wdowiak, „Bezdrożami Litwy i Inflant. 17 spotkań z Wilniukami. Na pograniczach byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego”, Wydawnictwo SOWA, Wilno – Łódź – Warszawa 2013, ss. 237.