Ks. Wojciech Ziółek jest filozofem, teologiem, biblistą, w latach 2008–2014 był przełożonym Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego. Wspólnota katolicka w Tomsku jest jedną z największych w Rosji i największa w Syberii. Przy kościele działa, jedna z dwóch, szkół katolickich w Rosji.
Białystok na Syberii. Kościół w Tomsku góruje nad miastem. W Rosji jest to prawdziwy ewenement, bo nad prawosławnym miastem góruje katolicka świątynia. I nie gdzieś na przedmieściach, tylko w ścisłym centrum miasta. Obok jest pomnik Lenina, który na szczęście nie pokazuje w naszą stronę. To też pokazuje specyfikę Tomska, który jest prawdziwym tyglem narodowościowym i religijnym, był tworzony w dużym stopniu przez Polaków. Kościół został zbudowany po powstaniu listopadowym, bo wtedy przyjechało do Tomska wiele „wycieczek z Polski w jedną stronę”. Trzeba też powiedzieć, że w Tomsku osiedlali się nie tylko Polacy-zesłańcy. Przyjeżdżało wielu architektów, prawników, lekarzy, ponieważ mieli na Syberii większe możliwości do rozwoju, kariery.
Tak samo jest z przesiedleńcami, którzy stworzyli wieś Białystok. Car dawał ziemię, jeśli wykarczowałeś tajgę, to będzie twoja. U schyłku XIX wieku kilkadziesiąt rodzin chłopskich z Guberni Wileńskiej i Grodzieńskiej przeniosło się pod Tomsk i założyło osadę, którą nazwali Białystok. Przed rewolucją Białystok był wzorowo rozwijająca się wioską. W 1938 r. w ramach tzw. polskiej operacji przyjechało NKWD i jak w Betlejem zabrało wszystkich mężczyzn i chłopaków od 13-14 roku życia. Zostały same kobiety i dzieci. Tylko po latach odkryto ich groby. W 1979 roku, kiedy już w Polsce prawie rozpoczęła się Solidarność, 1 maja obwód tomski nawiedziły silne deszcze i nad rzeką obok osunęła się skarpa, w której 40 lat wcześniej grzebano rozstrzelanych wieśniaków z Białegostoku. Wiele ciał zaczęło płynąć rzeką. Leżały w piachu i były w bardzo dobrym stanie. Wysuszone. Wyglądały, jak świeże zwłoki. Milicji nie było, bo wszyscy byli na pochodzie, więc wezwano wojsko, które wyłapywało ciała. Żołnierze przywiązywali im kamienie do nóg i wszystkie poszły na dno. Poza tym wojsko ogrodziło cały teren, założyło ładunki wybuchowe i osunęło resztę skarpy do wody. W latach 90-tych kościół w Białymstoku został zwrócony wiernym. Jednak w 2017 r. spłonął. Mamy w tej chwili zebranych ok. 80 tys. euro. Przy zbiórce pieniędzy bardzo pomogła Rodzina Szkół noszących imię Jana Pawła II, w tym między innymi i szkoła wileńska, której dyrektorkę Janinę Wysocką serdecznie pozdrawiam. Architekci już zrobili nam projekt murowanego kościoła. Jednak nie możemy go zaakceptować, ponieważ kosztorys opiewa na 240 tys. euro. Jak na wioseczkę, gdzie do kościoła przychodzi kilkanaście osób, to budowanie dużego murowanego kościoła byłoby absolutnym grzechem. W związku z tym zbudujemy o wiele mniejszy i drewniany kościół, na który nie trzeba będzie zbyt wiele dozbierać. Bo od samego początku mówiliśmy, że to ma kosztować ok. 120 tys. euro.
1 maja obwód tomski nawiedziły silne deszcze i nad rzeką obok osunęła się skarpa, w której 40 lat wcześniej grzebano rozstrzelanych wieśniaków z Białegostoku. Wiele ciał zaczęło płynąć rzeką. Ciała leżały w piachu i były w bardzo dobrym stanie
Katolicy w Tomsku i na Syberii. Tomsk jest ewenementem, dlatego, że przed rewolucją jedną trzecią mieszkańców stanowili katolicy. Car „dbał”, aby tu było dużo katolików. Oczywiście najwięcej było z Polski. Sowiecka władza „dbała” również o to, aby tu byli Polacy. U nas w niedzielę są trzy msze i sobotnia wieczorem, na które przychodzi 300-350 osób. W porównaniu z innymi parafiami na Syberii, nawet porównując z katedrą w Nowosybirsku, to naprawdę bardzo dużo. W innych parafiach, jak od wielkiego dzwonu przyjdzie 50 osób na Paschę, to już jest dobrze. W Tomsku działa jedna z dwóch w Rosji szkół katolickich. Nie jest ani bardzo dobra, ani zła, w lokalnych rankingach plasuje się gdzieś w środku tabeli. W Tomsku zachowały się tradycje katolickie. Poza tym każdego roku przyjmujemy kilka nowych osób do swej wspólnoty. Są to prawosławni lub ludzie w ogóle bez chrztu. Mieszkańcy Tomska często o nas mówią „polskij kaścioł”. My tak jednak nigdy o sobie nie mówimy, nie patrząc na to, że spośród trzech księży dwóch jest z Polski, a jeden jest Amerykaninem. U nas wszystko jest po rosyjsku i przychodzą do nas Rosjanie, chociaż część z nich ma polskie korzenie. Są również z litewskimi i niemieckimi korzeniami. Bo tak naprawdę na Syberii mamy do czynienia z takim prawdziwym multi-kulti. Najpierw car, a później Stalin dużo mieszali, a teraz przyjeżdża dużo osób z Azji Środkowej, ponieważ dla nich Rosja to Ameryka. Dla nich Rosja – to szansa na edukację i szansa na pracę. I to jest jeden z powodów, dlaczego ludzie do nas przychodzą, ponieważ szukają. W Rosji bardzo częstozadają jeden drugiemu pytanie, którego w Polsce nikt nie zada: jak ty przyszedłeś do Boga? W Polsce czy na Litwie jest ono nieaktualne, ponieważ od dziecka jesteśmy wychowywani w pewnym systemie wiary. Tutaj natomiast są wzruszające historie. Wielu przychodzi do nas, ponieważ u nas jest wszystko po rosyjsku. Wszystko rozumieją, ponieważ to nie jest język starocerkiewny. Podoba się im, że jesteśmy przodem do ludzi. Znak pokoju na wielu robi ogromne wrażenie, że przychodzi ktoś do kościoła, nikogo tu nie zna, a tu mu podają rękę. Dla Rosjan jest bardzo ważne, że w kościele są organy i chór. Bo w prawosławnej cerkwi lud nie śpiewa. Poza tym do nas przychodzą też greko-katolicy oraz Ormianie. Mówiąc o Rosji, trzeba podkreślić, chrześcijaństwo jest tu bardzo kruche. Na początku lat 90-tych w Rosji był boom religijny. Wszyscy dookoła chrzcili się, ale później to się zmieniło. Wystarczy, że ksiądz coś powie nie po naszej myśli, człowiek obraża się i odchodzi z kościoła. W ogóle po trzech latach pracy w Rosji sądzę, że obrażanie się to narodowy sport Rosjan. To właśnie świadczy o kruchości, świeżości wiary. W latach 90-tych, patrząc na ten cały boom religijny, sądzono,że sytuacja będzie się rozwijała inaczej. Budowano nowe kościoły. Dzisiaj w wielu parafiach nie ma księży. A jeśli są to zazwyczaj obcokrajowcy, a to jest jak chodzenie po lodzie. Mogą wydalić za byle co. Dwa mandaty i musisz pakować walizki.
Relacje z kościołem prawosławnym. Na poziomie oficjalnym nie ma u nas żadnych kontaktów z kościołem prawosławnym. Oczywiście, gdy jest większa uroczystość, to ich zapraszamy. Natomiast czymś bardzo ważnym są kontakty z ludźmi. Mamy zaprzyjaźnionego księdza prawosławnego, ojca Aleksandra, którego żona śpiewa też w naszym chórze. Jest nam bardzo życzliwy i od lat wspólnie uczestniczymy w grupie „Mała Arka”, która pomaga niepełnosprawnym. To jest taki ekumenizm oddolny. On uczestniczy na naszej mszy, my – na jego modlitwach. To jest bardzo skuteczne, aczkolwiek on za to „dostaje po głowie” od niektórych swoich wiernych, że zadaje się z heretykami i od swojego biskupa. Dlatego nie wszystko może robić „w wersji open”.
Wystarczy, że ksiądz coś powie nie po naszej myśli, człowiek obraża się i odchodzi z kościoła. W ogóle po trzech latach pracy w Rosji sądzę, że obrażanie się to narodowy sport Rosjan.
Relacje z władzą. Jesteśmy bardzo grzeczni. Chyba nie muszę nikomu tłumaczyć, że w takich okolicznościach trzeba takim być. Nigdy, ale to nigdy, nie zdarza się, żeby w kościele były jakieś polityczne komentarze czy aluzje. Nie tylko w kościele, ale również w rozmowach z naszymi parafianami. Nie przyjechaliśmy tutaj po to, aby kogoś nawracać na demokrację. Tylko, aby służyć wiernym katolikom. I tego się trzymamy. To, że jakiś komentarz np. jakiegoś przedstawiciela władz rosyjskich, dla mnie jako Polaka może być bolesny, to jest mój problem. Jestem dużym chłopczykiem i muszę z tym poradzić. Pod tym względem relacje są dobre. Dostajemy od lokalnych władz życzenia na święta. Wysyłamy życzenia na święta. W żaden sposób nie można powiedzieć, że przez władze jesteśmy dyskryminowani.
Stosunek do Polaków. Mogę powiedzieć, że ile razy zatrzymują mnie policjanci na drodze, czy jestem w jakimś biurze i kiedy dowiadują się, że jestem Polakiem, to pierwsze pytanie brzmi: Dlaczego tak nienawidzicie Rosjan? Odpowiadam wówczas: tak Was nienawidzę, że aż przyjechałem tutaj żyć. To oni: znaczy się, że to nie do końca prawda. Ja na to: ciepło, ciepło… Jakiś czas temu wzięliśmy do Polski nauczycieli z naszej szkoły katolickiej, aby im pokazać szkoły jezuickie. W Krakowie zaprowadziłem ich na cmentarz, gdzie są pochowani żołnierze radzieccy. A tam wszystko czyściutkie, wysprzątane, trawa postrzyżona, napisy, czerwone gwiazdy. Powiedziałem dla nich: widzicie teraz sami, że to nie jest prawda, co wam mówią, iż Polacy niszczą groby rosyjskie. Bo w naszej tradycji grób jest świętością. I oni byli pod wielkim wrażeniem, ponieważ codziennie otrzymywali sms-y od rodzin, znajomych z pytaniem: jak się do was odnoszą? Kiedy wrócili i opowiedzieli, to im powiedziano: widać, że polska propaganda wam mózgi wyprała.
Prawdziwa religia Rosjan. Dla Rosjan religią państwową jest II wojna światowa, która tutaj rozpoczęła się w 1941 roku. Prawosławie ani żadna inna religia, nie może z tym kultem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej konkurować. Zostaliśmy ostatnio zaproszeni na paradę z okazji 9 maja i stałem na trybunie, jak Breżniew. Generalnie wszystko mogę zrozumieć. Pomysł z „nieśmiertelnym pułkiem”, który akurat powstał w Tomsku, uważam za bardzo dobrą ideę. Ludzie niosą zdjęcia swoich przodków, którzy zginęli. Nie mogę jednak zrozumieć, dlaczego niosą też Stalina. To, że w czasie wojny wyginęła połowa mieszkańców Tomska, to nie jest wina tylko Niemców, to również Stalin ich pozabijał. Nie rozumiem też, dlaczego nie ma drugiej takiej procesji na Dzień Ofiar Stalinizmu? Dlaczego nie ma „nieśmiertelnego łagra”, bo przecież każdemu w rodzinie komuniści kogoś zabili?
Pomysł z „nieśmiertelnym pułkiem”, który akurat powstał w Tomsku, uważam za bardzo dobrą ideę. Ludzie niosą zdjęcia swoich przodków, którzy zginęli. Nie mogę jednak zrozumieć, dlaczego niosą też Stalina
„Zsyłka” do Tomska i nauka rosyjskiego. Dlaczego ojciec tutaj przyjechał? To pytanie słyszałem, kiedy musiałem zrobić wszystkie dokumenty na pobyt czasowy. Musiałem zdobyć badania lekarskie. To się odbyło w ten sposób, że w ciągu 20 minut obejrzało mnie siedmiu lekarzy. Żaden mnie nie dotknął, poza panią, która pobierała krew. Nikt nic prócz imienia i nazwiska mnie nie pytał. Zapytał tylko psychiatra: dlaczego ksiądz tutaj przyjechał? Przyjechałem tutaj, bo była taka potrzeba. Uczono nas, aby nie być głuchym na wołanie Jezusa. Byłem prowincjałem, byłem przewodniczącym jezuitów w południowej Polsce i okazało się, że przejmujemy tę parafię i szkołę w Tomsku. Prowincjał rosyjski zaprosił mnie, abym przyjechał i zobaczył. Poproszono mnie o człowieka, który zająłby się tomską parafią. Przyjechałem, zobaczyłem i napisałem piękny list do moich współbraci, że w Tomsku, na dalekiej Syberii, jest taka potrzeba, żeby się nie bać, żeby się zgłaszać. Chętnych nie było zbyt wielu. I zgłosili się ci, którzy i tak byli zajęci, którzy i tak mieli dużo roboty i mieli odpowiedzialne funkcje. Nie mogłem ich tu wysłać. Mi się w Tomsku spodobało. Zobaczyłem, że wszystko jest w dobrym stanie, nie trzeba robić żadnych remontów, a ja właśnie tego nienawidzę. Co prawda odkąd przyjechałem, to ciągle trwają remonty… Więc powiedziałem do mego zastępcy, który teraz jest prowincjałem, że jak nie znajdziemy nikogo, to pojadę. Odnośnie języka rosyjskiego, to jestem z tego pokolenia, które się uczyło go w szkole. Jednak, jak chyba wiecie, robiliśmy wszystko, aby się nie nauczyć. U mnie w parafii tego nie było, ale opowiadał mój znajomy, że u niego jak ktoś przynosił zeszyt z rosyjskiego i pokazywał, że dostał dwóję, to od księdza proboszcza na religii automatycznie dostawał piątkę. Skończyłem edukację rosyjskiego mając 19 lat, a tutaj przyjechałem mając 52, więc siłą rzeczy niewiele z tej szkolnej nauki rosyjskiego pamiętałem. Dlatego przez cztery miesiące chodziłem na intensywny kurs języka rosyjskiego. Do jeszcze bardzo niedawna pisałem kazania na komputerze, które mi ktoś poprawiał, później wrzucałem w taki program, który stawia akcenty. Bo akcentowanie w języku rosyjskim dla nie Rosjanina jest bardzo upokarzające, trudno je zrozumieć.