Krystyna Kunicka: Teraz już nie ma w Dyneburgu takiego entuzjazmu dla polskości

25 lat temu, jak odrodziliśmy Związek Polaków, to było bardzo dużo entuzjazmu, bardzo dużo osób chciało działać, coś robić, bo przez 50 lat nie mogli robić nic. Teraz ta sytuacja wygląda trochę inaczej. Bo może nie ma takiego entuzjazmu ze strony wszystkich Polaków, ponieważ teraz mogą robić praktycznie wszystko. Mogą wyjeżdżać do Polski, mogą brać udział w różnych imprezach. Tylko nie ma, tak jak mówię, może tej iskry - mówi w rozmowie z portalem zw.lt Krystyna Kunicka, dyneburżanka, członek zarządu Związku Polaków na Łotwie "Promień" w Daugavpils, z wykształcenia filolog angielski. Te główne wyzwania dla polskości to popularyzowanie mówienia w języku polskim, uczęszczania na imprezy polskie. Ponieważ bardzo dużo osób zaniedbuje te nasze imprezy, które odbywają się co roku - mówi Krystyna Kunicka.

Tomasz Otocki
Krystyna Kunicka: Teraz już nie ma w Dyneburgu takiego entuzjazmu dla polskości

Fot. Tomasz Otocki

Tomasz Otocki, zw.lt: Pierwsze pytania zadam o święta. Dzień niepodległości Łotwy 18 listopada, tydzień wcześniej był dzień Lāčplēsisa. Jak Łotysze, dyneburżanie obchodzą te dni?

Krystyna Kunicka, Dyneburg: Mieszkańcy Dyneburga obchodzili święta bardzo spokojnie, bardzo patriotycznie. Dla nas, dla Polaków, 11 listopada to oczywiście Święto Niepodległości Polski. Rano było złożenie kwiatów przy krzyżu na Słobódce w którym uczestniczył również burmistrz Dyneburga Jānis Lāčplēsis, wicemer Pēteris Dzalbe, oczywiście przedstawiciele Związku Polaków na Łotwie, uczniowie ze szkoły im. Józefa Piłsudskiego. Wieczorem był przemarsz z pochodniami ulicami miasta…

Lāpu gājiens…

… w którym podobno wzięło udział ponad półtora tysiąca osób. To odbyło się wieczorem, to było niesamowite przeżycie, wzięli w tym udział bardzo różni ludzie, osoby starsze, dzieci, młodzież, studenci, różne organizacje rządowe, pozarządowe, przedszkola. To było takie przejście ulicami miasta, które skończyło się na placu Jedności (Vienības laukums), kiedy pochodnie zostały ustawione w kształcie Łotwy. Później odbył się również koncert. To było 11 listopada. To było takie wprowadzenie do tych obchodów niepodległości Łotwy.
Oczywiście w ciągu tego tygodnia było bardzo dużo różnych koncertów, imprez, wystaw, których głównym tematem była niepodległość zdobyta 97 lat temu…

A 18 listopada?

18 listopada, nie patrząc na to, że była bardzo brzydka pogoda, został odznaczony przede wszystkim fajerwerkami, które wszyscy mieszkańcy Łotwy bardzo lubią. To jest takie święto bardzo patriotyczne. Tak jak powiedziałam, również bardzo spokojne. Ponieważ nie ma żadnych…

…awantur, scysji, rzucania kostkami brukowymi tak jak w Warszawie (śmiech). A powiedz, proszę, w Twojej rodzinie, bardziej się obchodzi 11 czy 18 listopada?

Trudno jest powiedzieć, co się bardziej obchodzi. Obchodzimy 11 listopada jako dzień niepodległości Polski, ale również jako Lāčplēša diena. Myślę, że ponieważ mieszkamy na Łotwie, to jest to bardzo ważne, żeby opowiadać dzieciom nie tylko o historii Polski, ale również o historii Łotwy. Żeby wiedziały dlaczego to jest tak ważne, dlaczego te święta są tak blisko… Że nasze państwa, Polska i Łotwa, mają wspólną historię, taką dobrą wspólną historię, są niektóre momenty, które nie są takie dobre, ale bardzo ważne jest, by miały świadomość, że są Polakami, ale mieszkają na Łotwie i że te święta są ze sobą powiązane…

Są ważne i są ze sobą powiązane, tak jak niepodległość Polski i Łotwy była i jest ze sobą powiązana. Polacy brali udział w wyzwalaniu Łatgalii w 1920 roku, o tym się pamięta na Łotwie, w tym roku mieliśmy 95-tą rocznicę wyzwolenia Dyneburga przez wojska polsko-łotewskie… Chciałem zapytać o Polaków na Łotwie, w Dyneburgu, co nowego się dzieje w Związku Polaków na Łotwie obecnie? Jakie plany, jakie projekty? Już jest koniec 2015 roku, a więc minęło już ponad ćwierćwiecze od odrodzenia się polskości w Dyneburgu… Jak wygląda sytuacja Związku Polaków na Łotwie?

Myślę, że sytuacja teraz się zmienia. Ponieważ 25 lat temu, jak odrodziliśmy związek, to było bardzo dużo entuzjazmu, bardzo dużo osób chciało działać, coś robić, bo przez 50 lat nie mogli robić nic. Teraz ta sytuacja wygląda trochę inaczej. Bo może nie ma takiego entuzjazmu ze strony wszystkich Polaków, ponieważ teraz mogą robić praktycznie wszystko. Mogą wyjeżdżać do Polski, mogą brać udział w różnych imprezach. Tylko nie ma, tak jak mówię, może tej iskry. Ale teraz działają w Związku te osoby, które pragną coś robić dla krzewienia polskości, dla wzmacniania działalności, która byłaby pożyteczna dla Polaków. Nie tylko dla Polaków, również dla innych ludzi, którzy mieszkają na Łotwie. Szkoda, że coraz mniejsze wsparcie finansowe otrzymujemy, ale również powiedziałabym duchowe, z Polski.

Chciałem zapytać, jakie są główne wyzwania dla polskości w Dyneburgu.

Te główne wyzwania, to myślę, że jest to popularyzowanie mówienia w języku polskim, uczęszczania na imprezy polskie. Ponieważ bardzo dużo osób zaniedbuje te nasze imprezy, które odbywają się co roku. Np. święto niepodległości, czy święta majowe. Po prostu nie przychodzą na imprezy, które są organizowane właśnie dla Polaków.

A dlaczego, z czego to wynika? Czy uważają, że te imprezy są nieatrakcyjne, czy z braku czasu? Dlaczego tak się dzieje?

To wynika może z ogólnego lenistwa naszych czasów. Czyli ludzie są w ogóle mniej aktywni społecznie. Że więcej czasu spędzają przy komputerze, gdzieś w Internecie…

Tych imprez w Domu Polskim jest bardzo dużo, czyli coś się dzieje. Jaka jest zazwyczaj frekwencja?

To zależy. Jak są koncerty, to przeważnie sale są wypełnione. Ale ja pamiętam, w moim dzieciństwie, wypełnione sale były o wiele większe. Nie tylko sala w Domu Polskim, ale taka sala na 2-3 tysiące osób. I ludzie jeszcze stali. Więc była taka chęć polskości, której tu nie było przez 50 lat, a teraz jest ona ogólnie dostępna, więc może… Nie to, że przesycenie, ale jest możliwość uzyskania tej polskiej kultury w Internecie na przykład, w telewizji.

Tak więc jednym z największych wyzwań dla Polaków Dyneburga jest uczestnictwo w imprezach organizowanych przez Związek Polaków. Co jeszcze? Sytuacja z językiem polskim wśród mieszkańców Daugavpils? Rozmawialiśmy o tym przed chwilą, że mniejszość Polaków w Dyneburgu mówi po polsku, większość jednak mówi po rosyjsku. Jak się kształtują te proporcje?

Trudno jest określić jak te proporcje się kształtują, bo na przykład w ostatnim spisie ludności było pytanie, które – moim zdaniem – nie do końca poprawnie sformułowano, bo brzmiało: w jakim języku przeważnie rozmawiacie w domu? „Przeważnie” można różnie potraktować. Więc uważam, że powinni zadać pytanie, przynajmniej, w jakich językach rozmawiacie w domu. Więc według tego spisu ludności sytuacja nie wygląda wesoło. Ale tak naprawdę myślę, że używają ludzie języka polskiego, w domach. Ale niestety ze spisu ludności też wynika, że większość to są osoby po 40, a nawet po 60. Coraz mniej w domu używają języka polskiego młodzi ludzie. I myślę też, że coraz częściej używają też nie tylko języka rosyjskiego, ale i języka łotewskiego. Ponieważ jest to język państwowy, w szkole również zajęcia odbywają się w starszych klasach prawie wyłącznie w języku łotewskim. I ten język coraz częściej dominuje też w kontaktach socjalnych.

Oczywiście powinniśmy wzmacniać język polski w szkole. Myślę, że też powinniśmy może tworzyć takie projekty, w których byśmy popularyzowali ten język polski nie tylko wśród Polaków mówiących po polsku, ale także tych, którzy może chcieliby mówić po polsku, bo mają jakieś korzenie polskie, czy potrzebę mówienia po polsku, ale nie mają możliwości nauczyć się tego języka polskiego. Więc myślę, że powinniśmy wzmocnić tę naukę języka polskiego i kultury polskiej w tym samym czasie, bo to są dwie rzeczy nierozłączne.

Dobrze, ale w jaki sposób atrakcyjny przybliżyć język polski tym Polakom Dyneburga, którzy na co dzień nie mówią czy nie chcą mówić po polsku?

Musimy się zastanowić w jaki sposób można to zrealizować, ale przede wszystkim możemy popularyzować język polski jako jeden z języków Unii Europejskiej. Jako jeszcze jeden język, który możemy np. wykorzystać do pracy. Nawiązując kontakty gospodarcze z Polską.

Zapytam o Gimnazjum Państwowe im. Józefa Piłsudskiego. Wspomniałaś, że w tych ostatnich klasach dominuje już język łotewski. Ile jest języka polskiego w tym gimnazjum?

W szkole podstawowej wszystkie zajęcia oprócz łotewskiego, angielskiego i chyba jeszcze kilku przedmiotów typu wf, odbywają się w języku polskim. Stopniowo ta proporcja języka polskiego się zmniejsza. I właśnie już w szkole średniej nauczanie jest w języku łotewskim, poza językiem polskim, literaturą…

Z czego to wynika? Stara reguła łotewska z 2004 roku mówi, że 60% ma być w języku łotewskim, zaś 40% może być w języku mniejszościowym. Ale tutaj nie ma tych 40%… Czy to wynika z tego, że jest za mało polskich nauczycieli czy po prostu inną filozofię przyjęła dyrekcja szkoły?

Myślę, że powinieneś zapytać dyrekcję szkoły, ale sądzę, że na tę filozofię wpływa nikła liczba nauczycieli z Polski. Bo dwie osoby na całą szkołę to jest za mało, jeśli szkoła ma ponad 300 dzieci.

Czyli życzylibyście sobie jako Polacy z Dyneburga, żeby więcej nauczycieli tutaj przyjeżdżało?

Myślę, że tak. Poza tym bardzo dobre byłoby mieć osoby z Polski w przedszkolu. Bo kiedyś były wychowawczynie z Polski, ale ostatni raz to było 3-4 lata temu.

Możesz powiedzieć, ilu nauczycieli z Polski pracuje na Łotwie? W Rydze jest podobno trzech…

… w Rydze jest trzech, tutaj dwóch i w Rēzekne jedna lub dwie.

To stanowczo za mało, żeby przybliżać tę polskość, tego się nie da zrobić z tak niewielką liczbą nauczycieli, jak rozumiem…
Sytuacja Gimnazjum im. Piłsudskiego jest trudna, ale polskość w Dyneburgu jest atrakcyjna. Wspomnieliśmy o wiceburmistrzu, który posyła dwóch swoich synów do polskiej szkoły, dowiedzieliśmy się, że ma Kartę Polaka. Na Litwie byłoby coś takiego nie do pomyślenia… Z czego wynika ta atrakcyjność polskości w Dyneburgu?

Atrakcyjność wynika z tego, że Polacy są aktywni. Organizujemy wiele imprez. Również uczestniczymy we wszystkich świętach miasta, festiwalach. Czyli Polacy po prostu są widoczni. Nie odmawiają udziału w jakichkolwiek imprezach, zawsze współdziałamy. Urząd Miasta w naszym mieście bardzo mocno wspiera mniejszości narodowe. Wynika to z naszej ciekawej sytuacji, bo mamy bardzo dużo mniejszości narodowych w naszym mieście. Tak było od zawsze…

Tu jest tygiel narodowości.

I naprawdę dla nas czasem niezrozumiałe jest to zamieszanie w mediach, wśród polityków, którzy mówią, że jest jakiś podział co do narodowości. U nas w Dyneburgu nie czujemy tego napięcia między Łotyszami, Rosjanami… To nie jest naprawdę widoczne… Mieszkamy ze sobą, żyjemy ze sobą, ponad kilka stuleci. I dla mnie to jest normalne, że wiceburmistrz, który ma korzenie polskie, posyła dzieci do polskiej szkoły. To nie jest nic kontrowersyjnego.

Powiedzieliśmy, że władze miasta chętnie pomagają Związkowi Polaków na Łotwie. Możemy przekazać kilka takich konkretnych informacji naszym słuchaczom. W jaki sposób pomagają, jakie to są kwoty, mniej więcej. Czy zawsze możecie liczyć na sprzyjające decyzje ze strony urzędu miejskiego?

Przede wszystkim nasz samorząd jest o tyle dobry, że finansuje centra kultury. Czyli mamy centrum kultury polskiej, który jest jednostką finansowaną przez samorząd, tak samo jest centrum kultury rosyjskiej, centrum kultury białoruskiej. Jest kilka etatów i to pomaga w organizowaniu imprez, np. tych cyklicznych imprez czy pracy z dziećmi. Codziennie jest chatka polska dla dzieci po szkole. Jeżeli np. zespół chce wyjechać na festiwal, tak jak np. Kukułeczka była w zeszłym tygodniu na festiwalu „Ventspils vainags”, zabraliśmy ze sobą jeszcze dwa zespoły, niemiecki i białoruski, napisaliśmy do burmistrza podanie, żeby nam sfinansowano transport, zaakceptowano podanie, dostaliśmy pieniądze, zespół wyjechał. Złożyliśmy w tym roku w maju wniosek o dofinansowanie imprez, też dostaliśmy, co prawda są to kwoty niewielkie, ale zawsze jest ta życzliwość ze strony miasta.

A czego życzylibyście sobie więcej ze strony urzędu miejskiego jako Polacy Dyneburga, macie jakieś wymagania? Coś chcielibyście zorganizować, ale się nie udaje?

Myślę, że nie ma takich rzeczy, o które prosiliśmy, a nie dostaliśmy. Natomiast to, o czym mówimy już od kilku lat, to jest pomnik dla Stefana Batorego.

… który dał prawa miejskie Dyneburgowi…

Myślę, że ten pomysł jest do zrealizowania.

I jeszcze ulica Piłsudskiego. Ale to o tym jeszcze z prezesem porozmawiamy (śmiech).

Tylko która? (śmiech)

Teraz pytanie o Ciebie. Bo jesteś zaangażowana w Związek Polaków na Łotwie od zawsze. W jaki sposób godzisz swą pracę z działalnością społeczną?

Nie jest to łatwe, bo jestem tłumaczem z zawodu. Różnie to wypada. Czasami mam bardzo dużo pracy. Staram się zawsze znaleźć czas na działanie w Związku, ponieważ kiedyś sobie tak pomyślałam, że wszystko co robimy, powinniśmy też robić, biorąc pod uwagę, jaki stosunek do tego mieliby nasi przodkowie. Nie wiem, skąd to się wzięło, ale uważam, że dla moich przodków byłoby ważne wiedzieć, że ja coś robię, żeby polskość na Łotwie tutaj nie zaginęła.

Proszę, opowiedz coś o swoich przodkach, czy oni pochodzą z Łatgalii, z jakiego rejonu Łotwy wywodzą się Twoi przodkowie?

Tyle ile wiem, to pochodzą z samego Dyneburga. Ale na przykład nazwisko mojego pradziadka Aleksandrowicz mogłoby wskazywać, że przybyli tutaj z Białorusi.

Ale Twoja rodzina przed wojną to byli obywatele Łotwy.

Tak, to byli obywatele Łotwy. Zwyczajni Polacy, nauczyciele, inżynierowie…

O, to nie tacy zwyczajni, raczej elita Polaków na Łotwie. Nauczyciele…

Ale to były osoby, dla których ta polskość była naprawdę ważna. I które wychowywały swoje dzieci w polskości, mówiły cały czas po polsku, nie patrząc na władze i na to, że nie było tych polskich szkół przez okres sowiecki… I też często spotkałam się z tym w szkole, że różnie postrzegano nas. Bo na przykład ja z siostrą cały czas mówiłam po polsku, w szkole też. Przeważnie znajomi mieli to tego pozytywny stosunek, ale tak podejrzliwie na nas patrzono.

Teraz już tej podejrzliwości nie ma po tych 25 latach. Jak polskość stała się codziennością w tym Dyneburgu, to już ludzie zupełnie inaczej na to patrzą. To już nie jest jak w czasach sowieckich…

Myślę, że z jednej strony rzeczywiście nie jest to takie podejrzane, ale z drugiej strony też ludzie się dziwią, że nadal ktoś rozmawia po polsku. Bo przeważnie wszyscy są przyzwyczajeni, że są Łotysze, Rosjanie… I to jest takie pozytywne odczucie: rozmawiacie po polsku, to jest super…

To jest fajne, że ta polskość budzi tutaj takie odczucia, w porównaniu z Litwą, gdzie nie zawsze tak jest.

Tak jak mówię. U nas mamy taką miniaturę Europy w tym dobrym znaczeniu, że te mniejszości bardzo dobrze tutaj się czują i nie mamy między sobą żadnych kłótni.

A właśnie: jak się układają stosunki Związku Polaków z Rosjanami, Białorusinami, Niemcami?

Bardzo dobrze.

Bo działa tutaj także stowarzyszenie Niemców „Erfolg”.

W tym roku „Erfolg” zaproponował, by stworzyć takie stowarzyszenie wszystkich mniejszości narodowych, asocjację.

Coś takiego jak w Rydze.

Pracujemy teraz nad tą sprawą i tak myślę, że to powinno się udać. I że jeśli będzie taka asocjacja, w której będą te wszystkie mniejszości narodowe, to będziemy mogli robić wspólne większe projekty. Żeby pokazywać te wszystkie kultury, które tak naprawdę mają bardzo dużo wspólnego.

Dziękuję za rozmowę.

Krystyna Kunicka – polska działaczka polonijna, z wykształcenia filolog angielski, tłumaczka, członek zarządu Związku Polaków na Łotwie „Promień” w Dyneburgu, zasiada także w redakcji polskiego kwartalnika „Polak na Łotwie”. Mieszka w Dyneburgu.

PODCASTY I GALERIE