• Opinie
  • 25 września, 2015 6:01

Stanisław Koziej: Polacy na Litwie powinni być odporni na rosyjską propagandę

"Rosja chętnie wykorzystuje mniejszości, bo jest to dobry sposób rozsadzania spójności narodu czy państwa" - mówi w rozmowie z zw.lt generał Stanisław Koziej, były Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego RP.

Małgorzata Kozicz
Stanisław Koziej: Polacy na Litwie powinni być odporni na rosyjską propagandę

Fot. PAP/Jacek Turczyk

Małgorzata Kozicz, zw.lt: Jedną z ostatnich prac, które wykonało Biuro Bezpieczeństwa Narodowego RP pod pana kierownictwem było opracowanie projektu Doktryny Bezpieczeństwa Informacyjnego RP. Co to za dokument i dlaczego powstał?

Gen. Stanisław Koziej: Wyszliśmy z założenia, że dzisiaj bezpieczeństwo informacyjne jest bardzo ważną częścią bezpieczeństwa narodowego. Uznając, że zagrożenia hybrydowe, o których dużo się mówi, są obecnie jednymi z podstawowych zagrożeń, a integralnym ich elementem może być agresja informacyjna, różnego rodzaju dezinformacja. Generalna koncepcja radzenia sobie z takimi problemami jest o tyle potrzebna, że w Polsce – podejrzewam, że także w innych krajach, zajmowanie się kwestiami tego bezpieczeństwa jest nadal rozproszone. Różne instytucje jakoś się tam tym zajmują, każda po swojej linii, natomiast aby to było skuteczne, musi to być jakoś skoordynowane i ujęte w jeden wspólny system. W związku z tym przygotowaliśmy projekt, w którym staramy się zdefiniować polskie interesy i cele strategiczne, dokonać oceny ryzyka bezpieczeństwa informacyjnego, tych wszystkich wyzwań, zagrożeń które w infosferze się pojawiają, zaproponować pewne zadania, jakie należałoby wykonywać, no i zasoby, środki, które są do tego potrzebne – czyli klasyczny układ całościowego podejścia strategicznego.

Projekt wywołał jednak pewne kontrowersje w mediach, wśród organizacji pozarządowych. Pojawiły się opinie, że może in ingerować w wolność słowa, swobodę wypowiedzi…

Bardzo dobrze się, odezwały te instytucje humanitarne, bo we współpracy z nimi można będzie znaleźć dobrze wypośrodkowany projekt. Jak zawsze w takich wypadkach mogą pojawić się obawy, że mogą być ograniczone prawa człowieka. Dlatego jednym z ważnych elementów, które też podkreślamy w tym projekcie, jest konieczność znalezienia właściwej proporcji między zapewnieniem przestrzegania praw każdego człowieka, obywatela, a interesami narodu jako całości, w tym państwa jako instytucji zorganizowanej przez ten naród. Jesteśmy otwarci na rozmowy, mówimy o tym projekcie, i mam nadzieję, że takie dyskusje będą się toczyły. Obecnie nie jest na to dobry moment, w Polsce trwa gorączka przedwyborcza, więc do końca roku mamy stracony czas na poważne zajmowanie się tym problemem. Świadomie jednak będąc jeszcze szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego śpieszyłem się, by zakończyć ten projekt przed wzmożoną kampanią wyborczą, by był on gotowy, jeżeli struktury państwa będą gotowe do podjęcia tego zadania.

Czy w Polsce rzeczywiście zauważalna jest wojna informacyjna? Na przykład na Litwie dość dużym problemem jest dostępność mediów rosyjskich, z których informacje o świecie czerpią zwłaszcza mniejszości narodowe. W Polsce sytuacja jest chyba inna?

W Polsce może nie odczuwa się presji obcych mediów na nasze społeczeństwo, natomiast te zagrożenia informacyjne mają dużo szerszy charakter niż tylko w mediach. Dla nas takim klasycznym odczuwaniem tej presji informacyjnej ze strony Rosji są różne komunikaty, które pojawiają się w przestrzeni publicznej – o manewrach wojskowych, o nowych egzemplarzach broni, o tych słynnych Iskanderach, które mają przyjechać do Kaliningradu. Obserwujemy tu, nieprzypadkową przecież, operację manipulowania tymi informacjami. Odczuwaliśmy to bardzo mocno, gdy toczyła się u nas dyskusja o amerykańskiej tarczy przeciwrakietowej w Polsce. Rosjanie straszyli, szantażowali naszą opinię publiczną skutkami takiego rozwiązania. A to właśnie opinii publicznej dotyczą główne zagrożenia tej wojny informacyjnej – nie fachowców, nie struktur państwa, które mają świadomość i wiedzą, jaka jest prawda, a obywateli, którzy nie są świadomi i przyjmują na wiarę tego typu oświadczenia. Jest to straszenie opinii publicznej, po to, by ta opinia wpływała na decydentów. Im bardziej kraj demokratyczny, tym bardziej jest to skuteczne, bo władze są tym bardziej zależne od wyborców, muszą się liczyć z ich nastrojami. Jeżeli więc jest to słaba strona systemu demokratycznego, że on jest wrażliwy na takie szantaże i tego typu oddziaływania, tym bardziej potrzebne jest zbudowanie pewnej ochrony, pancerza uodparniającego na te działania. Taki jest też sens naszych przygotowań w tym zakresie.

W doktrynie znalazły się także kwestie dotyczące mniejszości polskiej na Litwie. Jak czytamy w projekcie, do zagrożeń może należeć „inspirowanie konfliktu polsko-litewskiego na tle mniejszości polskiej na Litwie – możliwość tworzenia przez wrogie służby specjalne wrażenia istnienia zbrojnego separatyzmu polskiego na Wileńszczyźnie”. Czy rzeczywiście są takie sygnały?

Na tym tle oczywiście są różne informacje w Polsce, widzimy, że z Litwą nie mamy najlepszych stosunków właśnie ze względu na podejście do polskiej mniejszości na Litwie przez władze litewskie. Rosja bardzo chętnie wykorzystuje takie okazje, nie tylko na Litwie, ale wszędzie, gdzie tylko się da -wykorzystuje mniejszości, bo to jest dobry sposób rozsadzania spójności narodu czy państwa. Zdajemy sobie sprawę, że Rosja ma tam możliwości oddziaływania, że chcielibyśmy, aby Polacy na Litwie byli odporni na tego typu rosyjską propagandę czy prowokacje. Jeśli Rosja chce skłócać wewnętrznie NATO, Unię Europejską, to jest dobry sposób dla nich. To bardzo ważny jest problem dobrej łączności między Polakami na Litwie i Polską, dostęp do informacji, dostęp do polskich mediów. Im więcej informacji będzie docierało do człowieka, tym ma on większe szanse wyrobienia sobie pewnej opinii. Nie ulega wątpliwości, że władze litewskie nie ułatwiają tej pracy ze swoim tak ortodoksyjnym podejściem do praw mniejszości.
Musimy jednak brać pod uwagę trzy czynniki. Po pierwsze rozumieć, że Rosja stara się to wykorzystać. Po drugie mieć pełną wrażliwość wobec władz litewskich, dlaczego one tak się zachowują. I po trzecie być bardziej aktywnym wobec Polonii. Być może u nas też brakuje całościowej, mądrej, dobrej strategii w tym zakresie.

Co jednak oznacza „inspirowanie konfliktu polsko-litewskiego”? Czy to, że Polacy na Litwie ubiegają się o prawa należne mniejszościom narodowym, również może być wykorzystane przez strony trzecie?

Uważam, że to jest też kwestia mądrości Polaków na Litwie. Tutaj nikt z zewnątrz za was nie zrozumie tego problemu, nie wypracuje pewnej strategii postępowania. Oczywiście rezygnować ze swoich praw nie można i nie wolno, trzeba starać się o nie walczyć, tym bardziej że nikt łaski nie robi – w systemach demokratycznych, w Unii Europejskiej, mniejszości muszą mieć szczególne prawa, większe prawa niż ma większość, bo inaczej prawa mniejszości byłyby stłumione. Z drugiej strony ważne, aby nie dać się manipulować w tym zakresie, aby mieć świadomość, że Rosja może to wykorzystywać. Nawet jeśli nie inspiruje tego typu zachowań, to na pewno będzie je wykorzystywać – nagłaśniać, selektywnie informować opinię publiczną w Polsce, podbudzając w Polsce nastroje antylitewskie, a Litwinów przeciwko Polakom i tak dalej.

Gdy np. lider Akcji Wyborczej Polaków na Litwie wpina gieorgijewską wstążkę obok flagi polskiej, a inny polityk tej partii nawołuje do zrzucania bomb na Kijów, czy Polska może – i powinna – zająć w takiej sytuacji jakieś stanowisko?

To jest bardzo delikatna sprawa. Interweniowanie wprost nie wiem, czy byłoby skuteczne. To musi być bardzo delikatnie prowadzona gra ze strony naszego państwa. Z jednej strony w relacjach dyplomatycznych z władzami litewskimi, nie przy otwartej kurtynie, a właśnie kanałami dyplomatycznymi, aby robić coś, nie stwarzać pretekstu do tego, by takie postawy prorosyjskie u Polaków powstawały. Rozumiejąc, że z drugiej strony jest to coś naturalnego, że takie postawy się pojawiają, bo jest to jakby wspólna opozycja przeciwko władzom litewskim. Rosjan tam mieszkających i Polaków. Te mniejszości siłą rzeczy próbują mówić jednym głosem, aby wywalczać coś. Tym bardziej, że na pewno Rosja to inspiruje. Niewykluczone przecież, że ma także swoich agentów – w strukturach jednych, drugich, trzecich, wszędzie – którzy mogą także to inspirować. Jest to proces naturalny – im bardziej twarde, sztywne jest stanowisko oficjalnych władz litewskich, tym większa podatność na tego typu zachowania wśród mniejszości. Polska z zewnątrz ma ograniczone możliwości wchodzenia z butami w środek tej Polonii. To sami Polacy muszą dojrzeć, zrozumieć, zdawać sobie sprawę, jakie są konsekwencje takich działań. Zresztą Polska jako ojczyzna wszystkich Polaków też nie jest pozbawiona błędów, pomyłek, niedopatrzeń, zaniechań. To, że pojawia się prorosyjska tendencja wśród Polaków na Litwie, jest skutkiem wielu różnych czynników, różnych błędów, i władz litewskich, i samej Polonii, i władz polskich. Receptą nie mogą tu być decyzje arbitralne, ostre, potępiające. Receptą na to musi być edukacja, rozpowszechnianie prawdziwych informacji, aby ludzie sami w swoim przekonaniu, w swoim wnętrzu to oceniali i podejmowali decyzje co do swojego własnego stanowiska.

PODCASTY I GALERIE