• Opinie
  • 30 kwietnia, 2015 6:03

Jurij Prochaśko: Trzeci Majdan oznaczałby krach ukraińskiej państwowości

Z Jurijem Prochaśką, literaturoznawcą, eseistą, tłumaczem, rozmawia Monika Klimkiewicz: „Trzeci Majdan oznaczałby krach ukraińskiej państwowości”

Nowa Europa Wschodnia
Jurij Prochaśko: Trzeci Majdan oznaczałby krach ukraińskiej państwowości

Fot. Antoni Radczenko

MONIKA KLIMKIEWICZ: Czy mogłoby dojść do ukraińskiej Rewolucji Godności bez udziału Galicji?

JURIJ PROCHAŚKO: Prawdopodobnie Majdan mógłby się odbyć bez Galicji. Jestem przekonany, że Euromajdan nie był bezpośrednio wywołany galicyjskimi doświadczeniami politycznymi – ta rewolucja jako pierwsza wcieliła w życie ideę, która może istnieć poza Galicją. Ten zachodnioukraiński region nie był natchnieniem, także nie stamtąd w głównej mierze pochodziły obecne na Majdanie osoby.

Gdyby jednak Majdan odbył się bez Galicji, nie wiemy, czy miałby tak duże znaczenie historyczne. Doświadczenia XIX wieku, szczególnie czasy autonomii w łonie Austro-Węgier, przeszczepiły galicyjskim Ukraińcom pewne zwyczaje i dały początek tradycji solidarnego społeczeństwa.

Jurij Andruchowycz uważa, że potrzebna jest autonomia dla Donbasu – oczywiście „niezależność” nie miałaby być tak znaczna jak obecnie. Z kolei profesor Jarosław Hrycak twierdzi, że nic nie wskazuje na to, aby taka konieczność kiedykolwiek istniała. Która z opinii jest Panu bliższa?

Najważniejsze są dla mnie rezultaty badań opinii publicznej, jednak dziś nie możemy dowiedzieć się, jakie nastroje panują na Krymie i w Donbasie. Myślę, że profesor Hrycak znacznie lepiej orientuje się w rezultatach badań opinii publicznej przeprowadzanych przed wojną na wschodzie kraju. Nie wynikało z nich, aby ten region potrzebował szczególnej autonomii. Ludzie wspominali natomiast o specjalnym statusie czy większym uprzywilejowaniu języka rosyjskiego.

Niestety, wielu Ukraińców uważa, że jeśli Donbas oderwałby się od Ukrainy, zakończyłaby się wojna, a państwo pod względem politycznym pozbyłoby się ciężkiego kamienia, który ciągnie je na dno. Moim zdaniem nie jest to dobre wyjście.

Nie uznaje Pan więc konfliktu na wschodzie Ukrainy za wojnę domową?

Nie. Nie zgadzam się też z moim kolegą Mykołą Riabczukiem, który uznaje, że ma on cechy starcia dwóch politycznych kultur, tradycji pamięci historycznej. Nawet jeśli wielu mieszkańców wschodu kraju chciało uzyskać autonomię, nie zależało im na oderwaniu się od państwa ukraińskiego, a tym bardziej nie oczekiwali przyłączenia do Federacji Rosyjskiej.

Czy Putinowi zależy na destabilizacji całej Ukrainy?

Oczywiście, powiem więcej – moim zdaniem zależy mu na zniszczeniu Unii Europejskiej, który sprawdza się w Europie zachodniej, stanowiąc jednocześnie kontrprojekt wobec Unii Eurazjatyckiej. Putin chciałby doprowadzić do globalnego chaosu, a na zgliszczach starego porządku będzie mógł zbudować własny system. Na szczęście – albo i nie – nie musimy obawiać się, że świat znudzi się tym, co dzieje się na Ukrainie.

We Lwowie oraz innych zachodnioukraińskich miastach na murach pojawiają się napisy: „Przygotuj się na trzeci Majdan”. Następny Majdan może pomóc Ukrainie w oczyszczeniu władzy?

Spodziewam się, że następnego Majdanu nie będzie. Funkcjonujący zaraz po zakończeniu Euromajdanu motyw trzeciej rewolucji miał zupełnie inne znaczenie, niż teraz. Wtedy możliwość następnego Majdanu miała przypomnieć władzy, że należy spełniać wymagania obywateli. Sytuacja absolutnie zmieniła się zaraz po aneksji Krymu i wraz z początkiem wojny w Donbasie. Teraz trzeci Majdan jest wizją, którą wykorzystuje rosyjska propaganda: działania Rosji skupiają się na wzbudzeniu wewnętrznego niezadowolenia na Ukrainie, co ma spowodować wzrost liczby protestów.

Mam nadzieję, że ukraińskie społeczeństwo rozumie, że w tych czasach trzeci Majdan oznaczałby krach ukraińskiej państwowości.

Innym wyzwaniem dla Ukrainy są związki biznesu i polityki. Pojawiają się jednak głosy, że całkowita deoligarchizacja jest niemożliwa.

Nie zapominajmy, że Majdan był rewolucją skierowaną przeciwko oligarchom – Pomarańczowa Rewolucja także nie byłaby zresztą możliwa bez zaistnienia tego typu nastrojów. Finałem obecnych procesów musi być deoligarchizacja, która nie będzie jednak polegała na oderwaniu możnowładców od działalności biznesowej – należy raczej zerwać związek miedzy ich działalnością w sferze biznesu i polityki. Niestety trudno spełnić tego typu warunki w przypadku Ihora Kołomojskiego, którego działania mają charakter zarówno pozytywny, jak i negatywny.

ŚWIAT SIĘ NAMI NIE ZNUDZI

PODCASTY I GALERIE