Jedna Ukraina

Trwające na Ukrainie protesty zadają kłam wciąż popularnej w Polsce tezie o istnieniu dwóch Ukrain – zachodniej proeuropejskiej i wschodniej prorosyjskiej. Ten pogląd jest fałszywy. Jest tylko zmęczone społeczeństwo i cyniczna, skryminalizowana władza kpiąca ze swoich obywateli.

eastbook.eu

Fot. PAP/EPA / SERGEY DOLZHENKO

W trakcie minionego weekendu na Majdanie Niezależności zebrało się od 100 tys. do 200 tys. (według oderwanych od rzeczywistości szacunków milicji tylko 20 tys.) ludzi. Zaczęło się w sobotę wieczornym koncertem popularnego na Ukrainie (także w Polsce) zespołu Okean Elzy, który specjalnie na tę okazję reaktywował się w starym, tzw. złotym składzie – tym samym, który występował na Majdanie podczas Pomarańczowej Rewolucji. Zaczęli od utworu „Wstawaj moja miła, wstawaj”, który stał się jednym z hymnów obecnych manifestacji. Niezwykle trudno jest oddać słowami atmosferę, jaka zapanowała na wypełnionym po brzegi placu. Nastrój tego wieczoru, choć nie w pełnym wymiarze, oddać mogą jedynie kadry, które już teraz przechodzą do historii:

W niedzielę natomiast odbył się „Dzień godności” – akcja protestu przeciwko podpisaniu porozumienia z Rosją, dokąd we wtorek (17.12.2013) wybiera się prezydent Wiktor Janukowycz. Na scenie występowali politycy opozycji, działacze i artyści. Gośćmi specjalnymi byli senatorowie John McCain i Chris Murphy. – Jesteśmy tutaj, by poprzeć prawo Ukrainy do zmiany swego losu w sposób wolny, pokojowy i demokratyczny. Wasza przyszłość znajduje się w zjednoczonej Europie! Ukraina uczyni Europę lepszą i Europa uczyni lepszą Ukrainę! – zwrócił się do zgromadzonych Ukraińców McCain, którego przenikliwa ocena osoby prezydenta Federacji Rosyjskiej – „Gdy patrzę w oczy Putina widzę tylko trzy literki: K.G.B.” – jest na Ukrainie pamiętana i doceniana. – Thank you! Thank you! – skandował tłum po zakończeniu przemówienia Republikanina.

Istotą zjawiska Euromajdanu jest niesamowita atmosfera panująca wewnątrz tego prawdziwego państwa w państwie, powstałego w centrum ukraińskiej stolicy. Entuzjazm, życzliwość i poczucie zwyczajnej, ludzkiej solidarności można tutaj niemal dotknąć. Wiara i nadzieja w lepszą przyszłość, która determinuje do całodobowego, nieustannego czuwania zebranych na Majdanie ludzi jest godna największego podziwu. Trwa ona już przecież czwarty tydzień – codziennie, nie tylko w weekendy, ale także w dni powszednie, w ciągu dnia i nocy. Pobyt w tym tłumie, przejście obok radosnych ludzi, doświadczenie ich przyjaźni i życzliwości pozostawia niezapomniany ślad.

Podkreślenia warta jest ogromna życzliwość dla Polski i Polaków. Ukraińcy słysząc nadwiślański akcent odwracają się lekko speszeni i po chwili uśmiechają się. Upewnieni, że mają do czynienia z Polakami otwierają się: – Dziękujemy wam za wsparcie. Tak dużo dla nas robicie – słuchamy onieśmieleni tymi szczerymi wyznaniami. Spotkanie z Ukraińcami na Euromajdanie, jak zauważył obecny w Kijowie przez kilka dni Kazimierz Wóycicki „winno każdego wyleczyć z jakichkolwiek uprzedzeń wobec Ukraińców”. W samej rzeczy.

Mam niestety wrażenie, że części polskim analitykom komentującym bieżącą sytuację na Ukrainie brakuje właśnie osobistego zapoznania się z kijowską rzeczywistością. – Ukraińcy są podzieleni: wielu uważa, że nie należy zrywać z Rosją. I to trzeba brać pod uwagę, bo wiele haseł z Majdanu nie odzwierciedla pełni opinii społeczeństwa ukraińskiego – czytam opinię eksperta odzwierciedlającą w dalszym ciągu obecne w polskiej analityce zgubne postrzeganie ukraińskiego społeczeństwa jako dwóch odrębnych, nie pasujących do siebie części jednego organizmu – przedzielonego na pół wartkim nurtem Dniepru.

Akurat miniony weekend był bardzo dobrym sprawdzianem tezy o dwóch Ukrainach – proeuropejskiego Zachodu i prorosyjskiego Wschodu. Wiec „antymajdanu”, konkurencyjnej wobec euroentuzjastów manifestacji zwolenników władzy Wiktora Janukowycza, powinien stać się trybuną, gdzie przedstawiciele tej drugiej opcji mieliby szanse wyrazić swoje poglądy. Jakie zdanie w tej wielkiej ukraińskiej debacie na temat przyszłości swojego państwa mieli uczestnicy prorządowej demonstracji trudno było jednak poznać. Opinie zgromadzonych w Parku Maryńskim w Kijowie prorządowych eurosceptyków pozostają nieodgadnione. Beznadziejne są próby poznania ich poglądów. W istocie bowiem zupełnie pozbawione jest podstaw podejrzenie, że mogliby oni mieć jakiekolwiek poglądy. Uczestnicy “antymajdanu” to w rzeczywistości przedstawiciele nizin społecznych wschodniej części Ukrainy, zmobilizowani do przyjazdu do ukraińskiej stolicy obietnicą sowitej wypłaty (ok. 1000 hrywien) lub groźbą utraty pracy. Nikt nie przyjechał tutaj z własnej woli, by manifestować „za” lub „przeciw” czemukolwiek.

Zresztą czy mogliby mieć jakieś poglądy? Wiktor Janukowycz w 2010 r. rzeczywiście mógł być postrzegany jako reprezentant prorosyjskiego elektoratu. Ale Wiktor Fiedorowicz Anno Domini 2013 to przecież polityk wciąż deklarujący „bezalternatywność europejskiego szlaku Ukrainy”, nieustannie mamiący zachodnich polityków przywiązaniem do zachodnich wartości. W jaki sposób rzekomi zwolennicy władz tłumaczą sobie tę zmianę pozostaje zagadką. Podejrzewam, że nie tłumaczą jej sobie wcale pozostając w błogiej ignorancji wobec problemów wielkiej polityki.

Przyglądając się uczestnikom „antymajdanu” nie miałem poczucia, że stykam się z przedstawicielami konkurencyjnego wobec Euromajdanu światopoglądu. Margines społeczny, który cynicznie został zwabiony do udziału w politycznym teatrze, nie reprezentuje nikogo prócz siebie. Jestem zresztą w stanie wyobrazić sobie taką sytuacje w Polsce – znalezienie „kandydatów” do udziału w jakiejkolwiek demonstracji za przekonującą sumę pieniędzy, dajmy na to z głębokiej prowincji, gdzieś w popiegierowskiej rzeczywistości, nie byłoby zapewne misją nie do wykonania. W Polsce jednak tego rodzaju akcja stałaby się kompromitacją jej organizatorów. Na Ukrainie tak zresztą jest to odbierane. Tą akcją władze po raz kolejny zadrwiły sobie z ukraińskiego społeczeństwa odgrywając żenujący spektakl.

Pierwotnie artykuł ukazał się tu.

Zobacz Więcej
Zobacz Więcej