Jak wiele wie o tobie twój telefon?

Chodzą słuchy, że niektóre państwa przymierzają się do zablokowania popularnych smartfonowych aplikacji. Powodem jest zatrważająca ilość danych osobowych, które gromadzą. Czy przeciętny użytkownik telefonu komórkowego ma świadomość, ile informacji o nim jest zbieranych i przekazywanych podmiotom zewnętrznym?

Marta Bednarczyk
Jak wiele wie o tobie twój telefon?

Fot. Jakob Owens/Unsplash

W ostatnich dniach pojawiły się w mediach informacje, że Stany Zjednoczone przymierzają się do zablokowania chińskich aplikacji komórkowych, takich jak TikTok czy WeChat. Podczas gdy liczba użytkowników tego drugiego jest w świecie zachodnim raczej znikoma, to TikTok w podbił serca ludzi na całym świecie. I to nie tylko wśród amerykańskich nastolatków i fanów koreańskiego popu, którzy w ubiegłym miesiącu sprytnie zażartowali z Donalda Trumpa, ale także na gruncie polskim. Wszakże nie sposób zapomnieć występu Andrzeja Dudy, który podjął się wyzwania i zarapował dla nas o „walce z ostrym cieniem mgły”.

Jednak decyzja amerykańskiej administracji o zablokowaniu chińskich aplikacji kierowana jest nie tym, jak kiepsko oceniani są przez użytkowników TikToka urzędujący politycy, a ilość danych, jaką programy te zbierają na temat swoich użytkowników. A jest to ilość zatrważająca, nawet jeżeli przypomnimy sobie skandale z ostatnich lat, takie jak sprawa Cambridge Analytica czy wyciek ponad 400 milionów numerów telefonów z Instagrama. Aby to potwierdzić, kilka tygodni temu pewien użytkownik platformy Reddit podjął się inżynierii zwrotnej TikToka celem zbadania, w jaki sposób aplikacja funkcjonuje poza tym, co widzi przeciętny jej użytkownik.

Okazuje się, że wzięty pod lupę TikTok jest niczym innym, jak maszynką do zbierania danych osobowych, przyozdobioną w szaty sieci społecznościowej. Wśród informacji, które aplikacja łapczywie gromadzi są różnorakie specyfikacje techniczne użytkowanego telefonu (rodzaj procesora, rozmiar ekranu, wykorzystanie pamięci), informacja o innych zainstalowanych aplikacjach, dane dot. połączenia sieciowego (numer IP, nazwa punktu dostępu Wi-Fi, adres MAC) i wiele, wiele innych. Ktoś mógłby powiedzieć – no i co? Co komuś dadzą takie informacje na mój temat? Okazuje się, że dać mogą bardzo wiele.

Specjaliści od analizy big data, czyli ogromnych zbiorów informacji, są w stanie wyciągnąć na podstawie tego typu danych wnioski o przybliżonej lokalizacji użytkownika, jego upodobaniach, czy nawykach konsumpcyjnych. I mimo że samym twórcom aplikacji tego typu dane mogą nie być szczególnoe potrzebne, istnieje masa firm, które za podobne dane są w stanie zapłacić niemałe pieniądze. A pamiętajmy, że mowa o Chińskiej Republice Ludowej, tak więc wykorzystania zgromadzonych danych przez państwowy aparat wywiadowczy nie sposób jednoznacznie wykluczyć.

Fot. Markus Spiske/Unsplash

Nie tylko TikTok

To oczywiście nie wszystko. Nie możemy zapominać o tym, że wiele danych osobowych udostępniamy gigantom społecznościowym sami. Swoje imię i nazwisko, datę urodzenia, zdjęcia z wakacji czy imię ukochanego zwierzaka z dzieciństwa podajemy w portalach takich jak Facebook czy VK bez chwili zastanowienia. Korzystając z konta Google logujemy się do szeregu innych aplikacji, a ci, którzy korzystają z telefonu z systemem Android mogą zapewne domyślić się ile ciekawych faktów o nich zapisał w swojej pamięci ich aparat komórkowy.

Większość z nas kojarzy Google jako najlepszą na rynku wyszukiwarkę internetową, której codziennie zadajemy pytania o dosłownie wszystko. Niewielu z nas zastanawia się jednak nad tym, że każde z wyszukań pozostaje w pamięci aplikacji na długo po tym, gdy ją zamkniemy. A nie oszukujmy się – ilu z nas regularnie czyści pliki cookies i cache? Raczej niewielu. Oprócz zapytań o przepis na niedzielny obiad czy wyniki wyborów prezydenckich, Google pamięta o każdym filmie obejrzanym na YouTube, każdym odwiedzonym miejscu czy przemierzonej między punktem A i B drodze. Oprócz tego pamięć naszych telefonów zna oczywiście setki, jeżeli nie tysiące, wysłanych wiadomości, maili, wykonanych połączeń czy kontaktów.

W odpowiedzi na sprzeciw użytkowników wobec ogromu zbieranych przez Google danych, amerykański gigant ogłosił, że od czerwca tego roku będzie automatycznie usuwać prywatne dane o swoich użytkownikach po upływie półtora roku, tj. 18 miesięcy. Haczyk w tym, że opcja ta będzie dostępna jedynie dla nowych użytkowników. Natomiast jeżeli jesteś jednym z 1,5 mld osób korzystających na co dzień z Gmaila lub 2,5 mld posiadaczy telefonu z Androidem – twoje dane z automatu zbierane są bez „daty ważności”.

Oprócz Google’a czy TikToka nasze dane zbiera, i co w zasadzie najważniejsze – przekazuje podmiotom trzecim, szereg innych popularnych aplikacji, takich jak chociażby OneDrive, Spotify czy niepozorne aplikacje pokazujące pogodę w twojej okolicy. I większość z nich robi to za naszą zgodą, choć w większości przypadków – nie do końca świadomą.

Fot. Andrea Piacquadio/Pexels

Czy telefon cię podsłuchuje?

Niech podniesie rękę ten, komu przydarzyła się kiedyś podobna sytuacja: rozmawiasz ze znajomym lub krewnym na jakiś temat, a kilka godzin później widzisz w swoim telefonie reklamę zbyt bliską tematowi tejże rozmowy, aby był to przypadek. Na przykład zastanawiasz się nad spędzeniem najbliższego weekendu w Połądze, po czym widzisz reklamę tanich połączeń do nadmorskiego kurortu. Albo przypominasz sobie, że musisz po pracy dokupić karmy dla kota, a chwilę później twój feed jest pełen reklam najnowszych kocich przysmaków.

Z takich zbiegów okoliczności powstało powszechne przekonanie, że telefony komórkowe słuchają naszych rozmów, nawet wtedy, gdy pozostają w stanie spoczynku. W rzeczywistości nie jest na szczęście tak źle – aby twój telefon przysłuchał się temu, co masz do powiedzenia, konieczne jest wypowiedzenie magicznych słów Hey Siri lub Okay Google, które uruchamiają wbudowanego asystenta. Dopiero wtedy włączona zostaje funkcja rozpoznawania mowy.

Sprawa gmatwa się nieco, gdy mówimy nie o systemie operacyjnym telefonu, a poszczególnych aplikacjach na nim zainstalowanych. Te, prosząc tuż po pobraniu o pozwolenie na korzystanie z różnorakich funkcji urządzenia, w tym mikrofonu, mogą być w teorii uruchamiane przez szereg zwrotów i sformułowań. Tak więc w zasadzie nie wiemy, które z nich, kiedy oraz po co korzystają z opcji nasłuchiwania. Mimo to aplikacje takie jak Facebook stanowczo zaprzeczają jakoby słuchały naszych prywatnych rozmów.

Fot. Cristian Dina/Pexels

Odłączyć wtyczkę

Jak sobie zatem z tym wszystkim poradzić? Opcji jest kilka. Jedną z nich, bardzo z resztą popularną, jako że wielu z nas wybiera ją podświadomie lub z czystej niewiedzy, jest zignorowanie problemu. Zaakceptowanie, że żyjemy obecnie w nieco dziwnej, ciut dystopijnej rzeczywistości, a słowo „prywatność” nie znaczy już tego samego, co kiedyś. Być może martwi cię nieco, ile informacji ma o tobie ma chiński rząd, ale jednocześnie wiesz, że w pierwszej kolejności martwić się o to muszą sami Chińczycy, nie ty.

Z drugiej strony, możesz zadeklarować przejście na luddycki styl życia i pozbyć się wszelkich elektronicznych gadżetów, co do których podejrzewasz, że śledzą każdy twój ruch. Ale życie technofoba dla wielu z nas może okazać się nierealistyczną mrzonką, w końcu chcemy mieć jakiś kontakt ze światem, a coraz więcej z nas korzysta z mediów społecznościowych i innych podobnych aplikacji nie tylko w życiu prywatnym, ale także w pracy. (Jak tylko ukaże się niniejszy artykuł, opublikuję go czym prędzej na naszym radiowym Facebooku).

Możesz też wybrać opcję pośrednią, choć prawdopodobnie najbardziej uciążliwą – czytać dokładnie politykę prywatności wszystkich aplikacji, z których korzystasz i świadomie wyłączać gromadzenie danych, które uznasz za zbyt inwazyjne. Ale i tu, niestety, twórcy smartfonowych aplikacji są jeden krok przed nami – z informacji zebranych z naszych telefonów wiedzą jedno – wyłączać funkcji gromadzenia danych wielu z nas się po prostu, po ludzku, nie chce.

PODCASTY I GALERIE