
Miesiąc przed siedemdziesiątą rocznicą Dnia Zwycięstwa, 9 kwietnia, ukraińska Rada Najwyższa przyjęła cztery ustawy, które prędko otrzymały miano antykomunistycznych. Ukraińscy deputowani zdecydowali o otwarciu archiwów sowieckich służb bezpieczeństwa, ustanowili odnoszący się do II wojny światowej Dzień Pamięci i Pojednania (8 marca), potępili reżimy nazistowski i komunistyczny oraz uregulowali prawny status organizacji walczących o niepodległość Ukrainy w XX stuleciu (między innymi Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii).
Choć dwie z ustaw zgłosiła Rada Ministrów, a dwie Rada Najwyższa, nie jest tajemnicą, że za przygotowanie całego pakietu odpowiada kierownictwo Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej z Wołodymyrem Wiatrowyczem na czele. Środowisko to wywodzi się z lwowskiego Centrum Badań Ruchu Wyzwoleńczego i od dawna stoi na straży pamięci nacjonalistycznej oraz radykalnie antykomunistycznej. Pamięci, która ciągle jest obca szerokim kręgom ukraińskiego społeczeństwa.
Przywrócenie sprawiedliwości?
W Polsce największe poruszenie wzbudziła ustawa O prawnym statusie i upamiętnieniu walczących o niepodległość Ukrainy w XX wieku. Honoruje ona pamięć oraz nadaje prawa kombatanckie członkom szeregu organizacji. Oprócz OUN i UPA wymienione są polityczne i wojskowe organy Ukraińskiej Republiki Ludowej, Hetmanatu, Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej czy Ukrainy Karpackiej. Dziwi brak Ukraińskiego Zjednoczenia Narodowo-Demokratycznego (UNDO), które w dwudziestoleciu międzywojennym dążyło do niepodległości Ukrainy legalną drogą. Zupełnie zdumiewa za to uwzględnienie powołanego w 1943 roku z inicjatywy banderowskiej OUN Antybolszewickiego Bloku Narodów. ABN stanowił antysowiecką platformę współpracy radykalnie antykomunistycznych organizacji. Zaliczały się do niego między innymi Białoruska Rada Centralna czy składający się z wysokich dygnitarzy Niezależnego Państwa Chorwackiego (faszystowskie państwo satelickie III Rzeszy) Chorwacki Ruch Wyzwoleńczy.
Niemniej zaskakujące są kolejne punkty ustawy. Możemy się z nich dowiedzieć, że państwo uważa za uprawnione formy i metody walki, jakie podejmowała Ukraina dążąc do niepodległości w XX wieku. Takie sformułowanie nasuwa pytanie o rzeź wołyńsko-galicyjską w latach 1943-1945. Jeszcze bardziej zdumiewa postulat karania obywateli Ukrainy, osób bez obywatelstwa oraz obcokrajowców znieważających członków wyżej wymienionych formacji. O ile penalizacja interpretacji historii nie jest czymś nowym (podobne zapisy funkcjonują na Litwie, Łotwie czy w Rosji, nie wspominając już o ustawach dotyczących Holocaustu, czy rzezi Ormian), o tyle próba egzekwowania takiego zapisu wobec cudzoziemców stanowi novum w skali regionu. Podobna inicjatywa pojawiła się w 2008 roku w Rosji – „memorialna ustawa” miała przewidywać karanie wszystkich ludzi zamieszkujących teren dawnego ZSRS za krytykę historycznej roli Armii Czerwonej. W ostateczności przybrała jednak łagodniejszą formę – dziś kojarzymy ją z działalnością Komisji ds. przeciwdziałania próbom fałszowania historii na niekorzyść Rosji.
Przyjęcie przez ukraińską Radę Najwyższą powyższego sformułowania budzi również niepokój o wolność badań naukowych. Czy jeżeli piszący te słowa (zajmuję się badaniem ideologii ukraińskiego nacjonalizmu) postawi tezę, że myśl czołowego działacza OUN Mykoły Ściborskiego wydaje się być inspirowana włoskim faszyzmem, to wówczas może stać się on obiektem zainteresowania ukraińskiego wymiaru sprawiedliwości?
Totalitaryzm totalitaryzmowi nie równy
Równie absurdalny wydźwięk ma ustawa O potępieniu komunistycznego i narodowo-socjalistycznego (nazistowskiego) reżimów w Ukrainie i zakazie propagandy ich symboliki. Już sam tytuł jest problematyczny – prawodawca nie zestawia nazizmu (a więc hitleryzmu) ze stalinizmem, lecz z komunizmem jako ideologią. Treść dokumentu to potwierdza. W ustawie możemy przeczytać o „totalitarnym reżimie sowieckim na Ukrainie w latach 1917-1991” (a nie o reżimach okupacyjnych). Nie znajdujemy żadnych odwołań do działań ludobójczych prowadzonych przez III Rzeszę na Ukrainie (Holocaust oraz głodowa polityka nazistów), podczas gdy Hołodomor pojawia się w różnych kontekstach trzynaście razy.
Podobnie ma się rzecz z symboliką totalitarną, za której propagowanie grozić będzie pozbawienie wolności do lat pięciu. Zgodnie z ustawą zakazana symbolika komunistyczna obejmuje nie tylko państwowe symbole ZSRS i USRS, lecz również symbole wszystkich państw Układu Warszawskiego oraz Jugosławii. Z kolei uwzględniona w ustawie symbolika nazistowska ogranicza się do flagi i herbu nazistowskich Niemiec oraz symboli, haseł i wyobrażeń powiązanych z działalnością NSDAP. Ustawodawca nie potępił państw satelickich nazistowskich Niemiec, chociaż działalność i ideologia niektórych z nich (na przykład ustaszowskiej Chorwacji) bardziej odpowiada pojęciu totalitaryzmu niż PRL czy Czechosłowacji.
Co więcej, o ile w ustawie skrupulatnie wyjaśniono, czym jest „partia komunistyczna” oraz „sowieckie organy bezpieczeństwa państwowego”, o tyle w przypadku partii nazistowskiej takiego doprecyzowania zabrakło. Rodzi to pytania: czy karalne będzie posługiwanie się symboliką SS (jako formacji podległej NSDAP) oraz jej zbrojnego skrzydła Waffen-SS?; czy dozwolona będzie symbolika Patrioty Ukrainy, Zgromadzenia Społeczno-Narodowego i pułku Azow, a więc kojarzony z nazizmem Wilczy Hak?; czy będzie można przeprowadzać tradycyjny marsz upamiętniający SS-Galizien, który odbywa się pod koniec kwietnia we Lwowie? Na te pytania nie ma jasnej odpowiedzi, a władza może je rozstrzygać zgodnie z koniunkturą polityczną.
Pojednanie zamiast Zwycięstwa
Ustawa O potępieniu komunistycznego i narodowo-socjalistycznego (nazistowskiego) reżimów nakłada na administrację niższego szczebla obowiązek usunięcia wszelkich symboli, pomników i nazw związanych z epoką komunizmu. Wyjątek stanowią tablice poświęcone walce z nazizmem oraz postaciom zasłużonym dla ukraińskiej nauki i kultury. Oznacza to, że z mapy Ukrainy powinny zniknąć nazwy takich miast jak Dniepropietrowsk, Dnieprodzierżyńsk czy Iliczewsk. Zapisy te mogą spotkać się z oporem ze strony władz lokalnych, a ich implementacja spadnie na barki administracji obwodowej. Nie wiadomo też, co zrobić z takimi postaciami jak Mykoła Skrypnyk – był to znany działacz KPU, komisarz oświaty USRS, osoba zaangażowana w ukrainizację i pod koniec życia (zakończonego samobójstwem) oskarżona o odchylenie nacjonalistyczne.
Na tle dwóch poprzednich ustaw bardzo pozytywnie należy ocenić prawo O uwiecznieniu zwycięstwa nad nazizmem w II wojnie światowej. Ustawa ta ustanawia 8 maja odwołujący się do II wojny światowej Dzień Pamięci i Pojednania. 9 maja wciąż będzie świętem państwowym, ale nazywać ma się ono Dniem Zwycięstwa nad nazizmem w II wojnie światowej (a nie w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej). Biorąc pod uwagę, że przeszło 80 procent Ukraińców uznaje Dzień Zwycięstwa za ważne święto, ustawę tę należy uznać za wyważoną oraz sprzyjającą pojednaniu wewnątrzukraińskiemu.
Trudno także krytykować zamiar otwarcia dostępu do archiwów sowieckich struktur bezpieczeństwa oraz zgromadzenia ich w jednym miejscu (Archiwum Centralnym), który został wyrażony w ostatniej z ustaw: O dostępie do archiwów represyjnych organów komunistycznego totalitarnego reżimu lat 1917-1991. Posunięcie to wiąże się z popieranym przez Wiatrowycza projektem ustawy lustracyjnej. Nie potępiając samej idei lustracji należy pamiętać, że w warunkach niedojrzałej demokracji może ona łatwo przerodzić się w narzędzie politycznej zemsty.
Wbrew wszystkiemu
O ile treść ustawy O uwiecznieniu zwycięstwa nad nazizmem w II wojnie światowej wydaje się dobrze odpowiadać potrzebom ukraińskiej polityki pamięci, a z ostateczną oceną ustawy o dostępie do akt sowieckich służb specjalnych należy się jeszcze wstrzymać, o tyle dwie pozostałe ustawy są zideologizowane do granic możliwości. Mamy do czynienia z próbą narzucenia pamięci trzech obwodów Galicji całej Ukrainie: rozbudowany zakaz propagowania symboliki komunistycznej przy wąskim i rozmytym prawie wobec symboli nazistowskich, nadanie praw kombatanckich członkom kilku organizacji spod znaku nacjonalizmu integralnego, relatywizacja rzezi wołyńskiej czy przemilczenie Holocaustu potwierdzają tę opinię. Ustawy te nie przysłużą się ani poprawie stosunków Ukrainy z Polską, ani jej europejskim aspiracjom.
Pół biedy, gdyby ideologizacja odpowiadała potrzebom społeczeństwa (jak ma to miejsce na przykład na Litwie). Tymczasem według badań opinii społecznej w latach 2010-2013 pomysł nadania UPA praw kombatanckich popierało 20-27 procent badanych. Z kolei w sondażu przeprowadzonym po Majdanie pozytywny stosunek wobec Stepana Bandery wyraziło 31 procent Ukraińców. Liczby te pokazują, że tradycja UPA cały czas pozostaje obca zdecydowanej części społeczeństwa na południu, wschodzie czy nawet w centrum kraju. Próba jej zaszczepienia w warunkach wojny w Donbasie oraz niepokojów w Charkowie i Odessie jest co najmniej lekkomyślnością.
Równie groźna może być dekomunizacja przestrzeni publicznej. Nie negując samej idei trzeba pamiętać, że seryjne obalanie Leninów przy jednoczesnej pobłażliwości władz wobec radykałów maszerujących pod sztandarami z wilczym hakiem (jak miało to miejsce w Charkowie) będzie pogłębiało podziały. Rolą Polski jest sygnalizowanie Ukrainie tych zagrożeń i prowadzenie dialogu o pamięci.
Nim jednak rozpoczniemy tę rozmowę, musimy sobie uświadomić, czym jest ukraińska pamięć. Ona bowiem na Lwowie się nie kończy – ona się tam dopiero zaczyna.