„Premier nie ma prawa decydować, kto może być wiceministrem, a kto nie” – oznajmił z kolei szef Partii Pracy Valentinas Mazuronis. To właśnie do tego ugrupowania politycznego należą minister Birutis i wiceminister Vigelis. Mazuronis dodał, że na razie żadne decyzje personalne w partii nie są omawiane.
Czy w koalicji dojdzie do kolejnego rozłamu? Sytuacja łudząco przypomina tę sprzed blisko roku, kiedy podobne perturbacje wywołała kwestia dymisji, a później ponownego mianowania Renaty Cytackiej na stanowisko wiceministra energetyki. Wówczas za przyjęcie jej na stanowisko swojej zastępczyni posadę stracił oddelegowany przez Akcję Wyborczą Polaków na Litwie minister energetyki Jarosław Niewierowicz.
„Porządek jest jeden dla wszystkich” – skomentował w poniedziałek premier, pytany o paralele między sytuacją Cytackiej a Vigelisa. Tym razem ma jednak do stracenia o wiele więcej.
Dymisja Niewierowicza i Cytackiej doprowadziła przed rokiem do wyjścia AWPL z koalicji rządzącej. Obecność polskiej partii w koalicji była jednak zjawiskiem raczej symbolicznym i jej wyjście nie zachwiało fundamentem rządzącej większości. Dlatego też premier Butkevičius mógł najpierw, wbrew koalicyjnemu porozumieniu, oznajmić, że po zdymisjonowaniu Niewierowicza AWPL nie otrzyma więcej żadnego stanowiska w rządzie, a na odchodne oskarżyć partię Tomaszewskiego o „sianie chaosu w państwie”.
Tymczasem Partia Pracy, mimo że coraz słabsza w rankingach, jest drugą pod względem wielkości siłą w centrolewicowej koalicji i gdyby doszło do poważnych spięć, cała przyszłość formacji rządzącej stanęłaby pod znakiem zapytania.
Na razie lider partii jest oszczędny w swoich oświadczeniach, ale też nie demonstruje uległości wobec premiera.
„Partia Pracy nie przyjmuje niczyich ultimatów. Trzeba próbować szukać porozumienia, a nie narzucać decyzje” – mówił w poniedziałek Mazuronis.
„Jestem pewien, że koalicja może pracować efektywnie, gdy partnerzy rozmawiają ze sobą, wymieniają się opiniami i szukają wspólnych decyzji. Jeżeli komuś się wydaje, że inne formy relacji wzmocnią koalicję, to ja tak nie uważam. Naszym zdaniem koalicja mogłaby z powodzeniem pracować do końca kadencji, a jak będzie, to pytanie nie do nas” – dodał przewodniczący Partii Pracy.
Główny bohater zamieszania Vytautas Vigelis zdaniem premiera nie spełnia wymogów moralności. Za byłym merem rejonu święciańskiego ciągną się echa skandalu z 2011 roku, kiedy to w stanie zamroczenia alkoholowego został wysadzony z samolotu w Warszawie. Mianowanie Vigelisa na wiceministra kultury wywołało burzliwy sprzeciw opinii publicznej.
Renata Cytacka nie urządzała pijackich burd, jedynie medialne: publicznie oskarżyła prezydent Litwy o kłamstwa, wywieszała na swoim domu polską flagę podczas polskich świąt narodowych, a nie wywieszała litewskiej podczas litewskich oraz jako jedyna z całego rządu nie podała się do dymisji, gdy Grybauskaitė po reelekcji powtórnie formowała gabinet ministrów. Tego jednak wystarczyło, by trwale podpaść premierowi.
Czy w przypadku Vigelisa szef rządu wykaże się taką samą nieustępliwością, jak w przypadku Cytackiej? A może będziemy świadkami zastosowania podwójnych standardów w imię spokoju na szczytach władzy?