Małgorzata Aleksandrowicz, zw.lt: Pani Andżeliko, przede wszystkim serdecznie gratuluję nagrody. Słyszała Pani wcześniej o Polonicusie?
Andżelika Borys: Tak, słyszałam. W związku z tym, że działam w kręgach polonijnych, wiedziałam, że jest nagroda, która przyznawana jest ludziom związanym z Polonią, za działalność polonijną.
Co Pani najbardziej zapadło w pamięć z tegorocznego pobytu w Akwizgranie?
Bardzo mi się podobało, że ta uroczystość była połączona ze spotkaniem młodej Polonii. Bo takie spotkanie integracyjne młodych jest bardzo ważne, żeby ruch polonijny żył. To jest pierwsza kwestia. Druga kwestia – byłam zauroczona zespołem z Wrocławia. Bardzo uświetnił atmosferę. No i oczywiście, jestem zadowolona, że spotkał mnie zaszczyt otrzymania tej nagrody w ratuszu w Sali Karola Wielkiego w Akwizgranie, a przecież tam nagrodę odbierał Ojciec Święty Jan Paweł II. To takie wzruszające.
Czy czuje się Pani poprzez tą nagrodę doceniona? Czy jest to dla Pani nagroda wartościowa?
Oczywiście, dla każdego człowieka docenienie jest bardzo ważne, bardzo istotne. Jest to legitymizacja działalności, dowód, że jest ona potrzebna. Jest to też nagroda dla Związku Polaków na Białorusi. Ponieważ ja swoją działalność wiążę z organizacją. Ta nagroda jest w jakimś stopniu legalizacją działalności Związku Polaków na Białorusi. Wyróżnieniem działalności organizacji. Wszędzie, gdzie jestem, mówię o organizacji, o związku, który prowadzi działalności już ósmy rok z rzędu w warunkach nieuznawania przez władze. Były takie sytuacje, że prognozowano nam rok, maksymalnie półtora roku istnienia. Uważano, że nie podołamy tym problemom i tej presji ze strony władz. Teraz widać, że zmierzamy w dobrym kierunku.
Jak obecnie działa Związek Polaków na Białorusi?
Organizacja prowadzi działalność od 2005 roku w warunkach nieuznania. W ubiegłym roku obchodziliśmy dwudziestopięciolecie działalności, z czego 8 lat władze nas nie uznają. Były takie czasy, kiedy represje były bardzo ostre. Obecna sytuacja, powiedziałabym, jest po prostu stabilna. Nie jest ani gorzej, ani łatwiej. To jest taki okres, kiedy nie ma takich ostrych szykan, aczkolwiek niedawno, w ubiegłym roku, obecny prezes ZPnB Mieczysław Jaśkiewicz i Weronika Sebastianowicz, byli sądzenia za postawienie krzyża, upamiętnienie miejsc pamięci. To pokazuje, że władza nie spuściła z oczu organizacji. Nie można stwierdzić, że już jest bardzo dobrze, że nikt nas nie rusza. Nie wiemy, jak to się potoczy dalej. Nie można jednak się koncentrować na tym, co zrobią władze, tylko trzeba się koncentrować na tym, co my możemy w tych warunkach zrobić. Udało się, co jest najważniejsze, dostosować do tej sytuacji. Udało się pozyskać ludzi. Mobilizacją do działalności jest legitymizacja dawana przez zwykłych Polaków na Białorusi. To jest największy impuls do prowadzenia działalności.
Powstają nowe oddziały w terenie. Jest możliwość założenia zespołów, nowych punktów nauczania w takich warunkach jakie mamy: czy to w szkołach społecznych, czy to przy parafiach, czy to jako kursy języka polskiego. Ta aprobata, Polaków na Białorusi, naszej działalności, jest moim zdaniem podstawowym impulsem do prowadzenia działalności. Ponieważ w każdej organizacji społecznej, jeżeli nie ma aprobaty, jeżeli nie ma wsparcia ze strony społeczeństwa, to po prostu jest to niemożliwe. Wiele zależy też od wsparcia z zewnątrz. Najistotniejsi zdecydowanie są sami członkowie Związku Polaków na Białorusi. Bo to od nich zależy, na ile organizacja będzie w stanie prowadzić działalność.
Czy prócz pracy na rzecz Polaków na Białorusi, ma Pani jeszcze jakąś pracę?
Jako nauczycielka nie pracuję już od dłuższego czasu. Od 1998 roku pełniłam funkcję kierownika wydziału oświaty Związku Polaków. Z tego stanowiska zostałam w 2005 roku wybrana na Prezesa Związku Polaków na Białorusi. Obecnie jestem bardzo zaangażowana w związku. Miałam również taka przerwę, że wyjeżdżałam jako wolontariuszka do Brazylii, w ramach pomocy dla Polonii brazylijskiej, gdzie uczyłam polskiego, historii, animowałam kulturę polską, pomagałam w założeniu struktur brazylijskich.Jak potoczy się sytuacja dalej, nie wiem. Nie lubię zabiegać naprzód. Sytuacja może ulec zmianie. Nawet mając przerwę, po rezygnacji ze stanowiska prezesa, wspierałam wiele akcji kierowanych na propagowanie polskości na Białorusi. Nie da się tego w żaden sposób z mojej historii życiowej wykreślić.
Na Białorusi jest obecnie spokój, nie uważa Pani, że to może być cisza przed burzą?
Każdą sytuacje trzeba wykorzystać maksymalnie na to, żeby coś zrobić. Myśmy prowadzili działalność w warunkach, kiedy nas aresztowano. Kiedy nas nie aresztują, tym bardziej powinniśmy się skupiać na tym, co możemy w ramach „pokoju” maksymalnie zrobić.
Wspominała Pani wcześniej w rozmowie o tym, że miała Pani sprawy sadowe. Jakie zarzuty Pani stawiano?
Jest wobec mnie wszczętych kilka postępowań karnych. Między innymi w 2006 roku zostały mi podrzucone narkotyki do samochodu, kiedy wracałam z Wilna ze zjazdu Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych. Ta sprawa nie jest zamknięta. Jest też kilka spraw, które w każdej chwili, że tak powiem, mogą ujrzeć światło dzienne. Nie są przedawnione i mogę być pociągnięta do odpowiedzialności z tytułu tych spraw, które wobec mnie były wszczęte. Była masa spraw sądowych, przesłuchań. Dosyć dużo tego wszystkiego. Moi koledzy też mają takie sprawy. Jest to tak zwany bicz – w żadnej sytuacji nie ma czegoś takiego, że się zapomniało i się sprawa przedawniła. W systemach totalitarnych takie sprawy się nie zapominają i nic się nie przedawnia. Były sytuacje, kiedy sprawy były wszczęte wstecz nawet. Kiedy nas sądzono na podstawie różnych zarzutów z wsteczną datą. Jeśli chcesz za cos ukarać człowieka, to artykuł zawsze się znajdzie, znajda się świadkowie, milicjanci. Z takich paragrafów są sądzeni też działacze opozycji białoruskiej. Normalne, że pod byle pretekstem można ukarać, aresztować, ukarać karą grzywny.
Widzę, że przypominanie takich przykrych wydarzeń z przeszłości spora Panią kosztuje. Dziękuję zatem, że zechciałam Pani podzielić się z czytelnikami zw.lt swoimi przeżyciami. Mogłaby mi Pani jeszcze zdradzić, czego Pani można życzyć?
Ja wszystko w życiu mierzę na swoim przykładzie, że nad wszystkim jest Opatrzność boska, więc takiej opatrzności można mi życzyć.