W ostatnich tygodniach stale narastają kontrowersje wokół ministra komunikacji, Jarosława Narkiewicza. Na temat działań ministra wypowiadają się nie tylko media i opozycja, ale także prezydent i premier. Czy ta sprawa może przesądzić o końcu rządzącej koalicji?
Wczoraj w rozmowach z mediami wszyscy przedstawiciele koalicji jasno opowiedzieli się za pozostaniem Jarosława Narkiewicza na stanowisku i trwałością koalicji. Wydaje mi się, że trochę nieodpowiedzialnie wypowiedział się Waldemar Tomaszewski, mówiąc, że jeśli minister zostanie odwołany, AWPL-ZChR opuści koalicję. W tym przypadku trudno nie przypomnieć historii związanej z odwołaniem przed kilkoma laty Renaty Cytackiej, co stało się powodem wyjścia partii z koalicji. Wydaje mi się, że polityk musi być czasem gotowy do kompromisów, każdy popełnia błędy, w takiej sytuacji najlepiej się nieco wycofać i zmienić ministra. Zwłaszcza, gdy do wyborów pozostał niepełny rok. Jeżeli czujemy się gospodarzami w tym państwie, bierzemy odpowiedzialność za bieg wydarzeń, to nie możemy zachowywać się jak w piaskownicy. Ta koalicja ma przed sobą ponad pół roku rządów, przez ten czas można naprawdę wiele zrobić. A jeśli nie da się, to również trzeba wziąć odpowiedzialność i rozpisać wcześniejsze wybory.
Koalicja przedstawia zaistniałą sytuację jako nagonkę opozycji na Narkiewicza i próbę uniemożliwienia działań większości rządzącej. Jak można ocenić wydarzenia ostatnich tygodni?
Nie są to na pewno sprawy, które powodują trzęsienie ziemi, jednak trzeba uznać, że w tym przypadku opozycja spełnia swoje zadania. Niewątpliwie jednym z nich jest wytykanie błędów i kontrolowanie polityków, którzy są u władzy. Specyfika tej sytuacji polega również na tym, że ta większość sejmowa jest bardzo wątła. Pamiętajmy, że poza tym konfliktem, który jest obecnie nagłaśniany, mamy jeszcze dwie sprawy jakby zamrożone. Chodzi mi oczywiście o próby odwołania przewodniczącego Sejmu oraz dochodzenie wobec Iriny Rozowej w sprawie jej kontaktów z ambasadą rosyjską. Niezależnie jednak od tego, jak słaba jest większość sejmowa, nie można jej lekceważyć. Nie zapominajmy, że Litwa jest republiką parlamentarną i jaka jest większość, taki mamy rząd i musimy to uwzględnić.
Czy zarzuty stawiane ministrowi są rzeczywiście na tyle poważne, że powinie ustąpić?
To bardzo trudno ocenić. Zawsze powtarzam, że politykom stawiamy wyższe wymagania niż te, jakie mamy wobec zwykłych obywateli. Chcemy, by nie tylko wykonywali swoją pracę, ale także zachowywali się zgodnie ze standardami moralnymi, które w danym państwie są przyjęte. W ostatnim czasie nie da się ukryć, że reputacja Narkiewicza została nadszarpnięta. Pojawiły się wątpliwości co do prawnych aspektów jego działań, jak w przypadku podziału środków na asfaltowanie dróg, ale również wątpliwości moralne. Pojawiła się kwestia kolacji w Abu Zabi czy też noclegów córki Narkiewicza w hotelu sejmowym. Społeczeństwo ma prawo mieć pod lupą polityków. Jeśli ktoś obejmuje tak wysokie stanowisko, musi być tego świadomy.
Nie da się ukryć, że dla ministrów AWPL-ZChR ostatni czas nie jest łatwy, a do kolejnych wyborów nie zostało dużo czasu. Czy wobec tego warto był wchodzić do koalicji na rok przed kolejnymi wyborami?
Myślę, że zawsze warto być u władzy. Partie po to są, by prowadzić do objęcia władzy, więc jak najbardziej była to słuszna decyzja. Poza tym nie zapominajmy, że AWPL-ZChR niemal od początku był w nieformalnej koalicji. To moje osobiste zdanie – uważam, że teraz po prostu Waldemar Tomaszewski w porozumieniu z prezydentem i premierem powinien zaproponować innego kandydata na ministra.