
Gdzie w Wilnie można obejrzeć resztki mikwy? Dlaczego pomnik Stanisława Moniuszki był porównywany do centaura? Jaki budynek zaprojektował w Wilnie Jerzy Sołtan, jeden z najwybitniejszych architektów epoki modernizmu? Co pozostało po trakcie wiłkomierskim? Gdzie się znajdował najbogatszy cmentarz wileński, a gdzie chowano ubogich i sieroty? Gdzie w Wilnie znajduje się tablica pamiątkowa ku czci „zamordowanego przez Żydów” dziecka?
„100 istorinių Vilniaus reliktų“ Dariusa Pocevičiusa – to doskonały powód, żeby na te i wiele innych pytań sobie odpowiedzieć, żeby w tę nieznaną wileńską historię się zanurzyć. Szczególnie, że autor kreśli obraz Wilna nie tylko z miłością, ale i w sposób barwny, otwarty, nie omijając żadnych niewygodnych tematów.
„100 istorinių Vilniaus reliktų“ Dariusa Pocevičiusa to nie jest przewodnik po Wilnie, chociaż do książki jest dołączona mapka na której zaznaczono wszystkie opisane w niej relikty historyczne, a więc można z jej pomocą także zwiedzać miasto. „100 istorinių Vilniaus reliktų“ Dariusa Pocevičiusa to nie jest traktat historyczny, chociaż autor opisując każdy z niezwykłych zabytków nie tylko kreśli opis architektoniczny, ale także podaje bardzo szerokie tło historyczne i społeczne, przedstawia sylwetki osób z tym lub innym reliktem związanych. Relikty są też często przyczynkiem do ostrej krytyki oficjalnej historiografii i historycznych autorytetów, a przede wszystkim historycznych mitów. „100 istorinių Vilniaus reliktų“ Dariusa Pocevičiusa się czyta jak… dobry kryminał. Autor zabiera bowiem czytelnika w charakterze swojego doktora Watsona na poszukiwania świata, który dawno przeminął, świata po którym pozostały jedynie nędzne resztki, których nawet nie zauważamy zaabsorbowani naszymi codziennymi radościami i problemami. Darius Pocevičius na podstawie okruchów wiedzy wyszperanych w zakurzonych manuskryptach i błyskotliwych porównań odkrywa przed czytelnikiem miasto, którego nie znamy, a jeśli i znaliśmy — to zapomnieliśmy. „100 istorinių Vilniaus reliktų“ Dariusa Pocevičiusa zmusza czytelnika do sięgnięcia w głąb swoich osobistych wspomnień i przypomnienia o legendach opowiadanych przez rodziców i dziadków. Ale też do podniesienia głów i rozejrzenia się wokół. „100 istorinių Vilniaus reliktų“ Dariusa Pocevičiusa czyta się też jak doskonałą fantasy, bo też książka swoim klimatem przypomina mi trochę „Baśnie starego Wilna” Maksa Freia. Z tą tylko różnicą, że Maks Frei swoje baśnie wymyśliła, zaś Darius Pocevičius swoje opowieści odnalazł w archiwach.
Darius Pocevičius opisuje Wilno takim jakim było, bez owijania w bawełnę politycznej poprawności i sentymentalnego romantyzmu. Obala stereotypy, rozwiewa legendy, otwarcie krytykuje poglądy nawet największych autorytetów z dziedziny historii i sztuki. Wilno Dariusa Pocevičiusa nie jest ani „zawsze polskim”, ani zawsze litewskim, białoruskim czy rosyjskim. Zmiany władz opisuje Darius Pocevičius bez większych emocji, tak jak zmianę pór roku. Nie pała on do nikogo nienawiścią i nie stara się oceniać zasadności pretensji roszczonych przez ten lub inny naród do Wilna. Książkę Dariusa Pocevičiusa z jednakowym zachwytem przeczyta i Polak, i Litwin, i Rosjanin. Oczywiście pod warunkiem, iż ma otwarty umysł i w książkach szuka faktów, a nie potwierdzenia dla swoich uformowanych przez szkołę i literaturę popularną urojeń. No i pod warunkiem, że książka Dariusa Pocevičiusa zostanie kiedyś na język polski i/lub rosyjski przetłumaczona. Jak się czasami patrzy na to jakie beznadziejne gnioty są z litewskiego na język polski tłumaczone to mam niestety obawy, czy 839-stronicowe dzieło litewskiego anarchisty takiego tłumaczenia doczeka.
Herby, freski, tabliczki, zatarte napisy, studnie, latarnie, kaplice, piwnice, porzucone bunkry i ruiny — nie ma dla Dariusa Pocevičiusa znaczenia czy relikt pochodzi z czasów Wielkiego Księstwa Litewskiego, Cesarstwa Rosyjskiego czy II RP. Ważne że jest, że opowiada jakąś interesującą historię. Darius Pocevičius opisuje Wilno żydowskich gett, przegniłych drewnianych chodników, brudnych ulic i zapadających się ruin. Wilno wojen religijnych i palenia książek na stosach. Wilno zwykłych mieszkańców, rzemieślników, nędzarzy i Wilno magnatów, bogaczy i książąt. Odziera je z mitów, ale też czuć w tym wszystkim — paradoksalnie — olbrzymią miłość do tego miasta na wzgórzach. Bo Darius Pocevičius — paradoksalnie — próbując odarć Wilno z łzawego romantyzmu tworzy estetykę nowej romantyki. Tym razem jest to jednak romantyka samodzielnej włóczęgi, wolnego ducha, który na własną rękę poszukuje genius loci. „Ta książka powstała z miłości do miasta i z wkurzenia, iż historia Wilna ma tak wiele dziur i białych plam” — pisze sam Darius Pocevičius. Na pewno po ukazaniu się tej książki tych białych plam i dziur — przynajmniej w świadomości czytelnika masowego, a książka już się stała bestsellerem — będzie mniej. Nie oznacza, że książka nie jest całkowicie wolna od mankamentów. Zawiera bardzo wiele ilustracji, ale niestety nie wszystkie są czytelne (z powodu bardzo małych rozmiarów) i potrzebne. Autor nie może się zdecydować w jaki sposób zapisywać obce imiona i nazwiska (przede wszystkim polskie), więc raz używa pisowni oryginalnej, innym razem — litewskiej, a czasami obu jednocześnie. Czasami ponosi Dariusa Pocevičiusa jego anarchistyczna dusza w krytyce możnych tego świata i apologetyzowaniu rewolucjonistów. Jednocześnie jednak stara się niczego nie przesądzać, nie narzucać czytelnikowi swojego zdania, tylko zachęca do samodzielnego zgłębiania i zwiedzania. Przynajmniej mnie zachęcił…