
Lider AWPL-ZCHR zaznaczył, że dane te były zebrane nielegalnie i są poważnym łamaniem Konstytucji.
Początkiem konfliktu były słowa prezydenta, który na tle afery ministra komunikacji zaznaczył, że Narkiewicz w rządowych spółkach zatrudnił co najmniej 20 swoich przyjaciół partyjnych. Później media opublikowały pismo Służby ds. Badań Specjalnych, w którym stwierdzono, że od początku kadencji J. Narkiewicza w spółkach podległych ministerstwu zatrudniono 12 osób, które z AWPL-ZChR były związane najwyżej pokrewieństwem drugiego stopnia. Żadna z nich nie należała do partii. W podanych przez media informacjach pojawiały się takie stopnie pokrewieństwa zatrudnionych osób z członkami partii jak kuzyn drugiego stopnia, wnuk, syn kuzynki żony, syn kuzynki, babcia drugiego stopnia czy ciocia drugiego stopnia.
Waldemar Tomaszewski uważa, że dane były pobierane ze względów narodowościowych, to z kolei jest sprzeczne z Konstytucją oraz europejskim reglamentem o ochronie danych osobowych.
„Skandal polega na tym, że dobrano część ludzi pod względem narodowościowym i potem patrzono, czy można doszukać się jakichś powiązań z partią” – powiedział Tomaszewski.