Czy rząd polski planuje jakieś działania w związku z 20-leciem Traktatu o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy w następnym roku?
Wiem, że w maju miało miejsce spotkanie prezydiów zgromadzenia parlamentarnego Polski i Litwy podczas którego uzgodniono, że w końcu roku nastąpi wznowienie prac zgromadzenia. Oczywiście wznowienie prac zgromadzenia ma sens o tyle, o ile dwie strony dojdą do konsensusu w kontekście oceny i realizacji wzajemnych zobowiązań. Jest to niestety kłopot, mamy za sobą prace, szukamy kompromisu w tych obszarach dla dwóch stron kłopotliwych, chodzi o prawa mniejszości oczywiście. Z radością przywitaliśmy deklaracje nowego rządu w kontekście otwarcia na problemy, które wydawało się były niemożliwe w poprzedniej kadencji. Czekamy na pozytywną puentę, myślę, że jesteśmy na dobrej drodze.
Co to znaczy pozytywna puenta?
Liczymy na szybkie przygotowanie i uchwalenie Ustawy o mniejszościach narodowych. Padały takie deklaracje, dlatego też czekamy na puentę. Wątki się powtarzają. Są to kwestie związane z oświatą, z pisownią nazwisk, z podwójnymi nazwami ulic oraz zwrotem ziemi. Jesteśmy też otwarci na to, żeby po naszej stronie zrobić wszystko, żeby życie litewskiej mniejszości w Polsce było lepsze. Z ogromnym smutkiem przyjąłem wiadomość o zamalowanych tablicach w Puńsku. To nie powinno mieć miejsca, liczymy na szybkie złapanie sprawców. Przy okazji muszę się pochwalić, że na jednym z osiedli gdyńskich mamy ulicę imienia Antanasa Baranauskasa. Kilka lat temu namówiłem na to prezydenta Gdyni i traktujemy to jako powód do dumy, że w naszym mieście jest taka ulica.
W 16 punkcie traktatu, który był podpisany 19 lat temu znajduje się zapis, że kwestia pisowni nazwisk ma być uregulowana dodatkowym aktem prawnym, w ciągu prawie 20 lat nic się w tej kwestii nie wydarzyło. Jakie mogły być tego powody?
Nie było konsensu w tej materii. Nie chciałbym tutaj eksponować stanowiska polskiej strony, raczej chciałbym, żeby to było wspólne, natomiast mam za sobą spotkania i w ramach posiedzeń zgromadzenia parlamentarnego obojga narodów, i grupy ds. trudnych, która ostatnio spotkała się w Białowieży. Nie mogliśmy dojść do konsensusu. Główny zarzut ze strony polskiej był taki, że strona litewska umawia się na pewne rzeczy, padają deklaracje i potem nie są realizowane. W pewnym momencie doszło do takiego stanu, że większość zrozumiała, że nie ma sensu się spotykać, skoro nie realizujemy tego o czym mówimy. Konkluzja była taka, że zaczynamy prace w ramach grupy ds. trudnych, jak grupa przygotuje wspólne stanowiska, to wtedy zbierze się zgromadzenie, które nie zebrało się już wiele lat.
Jakie konkretne deklaracje padły ze strony litewskiej, które nie zostały spełnione?
Chociażby w kontekście pisowni nazwisk. Dobrym przykładem jest wizyta prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który spodziewał się głosowania w litewskim Sejmasie zgodnie z deklaracjami, niestety ten przegłosował zupełnie inaczej.
Sytuacja po wyborach się zmieniła. Zakładamy, że Litwini w wolnych wyborach uznali, że polska mniejszość powinna mieć swoją reprezentację w Sejmasie. Nowy rząd wpisał do umowy koalicyjnej wiele postulatów polskiej mniejszości, więc zakładamy, że istniejemy w innej teraźniejszości. Ciągle liczę na to, że jesienią zbierze się zgromadzenie i zacznie normalnie pracować.
W Sejnach uczył się Vincas Kudirka, autor litewskiego hymnu. Był pomysł, żeby ustawić tablicę upamiętniającą autora, niestety burmistrz miasta od trzech lat na to nie zezwala.
Warto podnosić te sprawy. Inicjatywa jest jak najbardziej słuszna i potrzebna. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby taka tablica zaistniała. Drogą dialogu będziemy próbowali rozwiązać ten problem. Trzeba tworzyć nowe przykłady, pokazywać, że tak można. Przykładem jest Gdynia. Nie ma powodu, żeby się kogokolwiek lękać tak w kwestii pisowni, jak w kontekście autorytetów. W maju gościłem tutaj liderów polsko-litewskiej grupy parlamentarnej, jeździliśmy po Kaszubach – mamy tutaj mniejszość etniczną. W miejscach, gdzie zamieszkują większe skupiska Kaszubów mamy dwujęzyczne tabliczki. Pokazywaliśmy jak to funkcjonuje u nas na Pomorzu i nikogo to nie bulwersuje. Traktujemy to jako atut turystyczny naszego województwa – coś, co zachęca turystów i pokazuje naszą wielobarwność.
Na Litwie zmieniła się władza, ale tylko częściowo, ponieważ prezydentem jest Dalia Grybauskaitė, która robi obecnie kampanię na pewnych antypolskich akcentach, z drugiej strony jest polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, którego postawa na Litwie jest postrzegana jako antylitewska. Mamy również premierów – Donalda Tuska i Algirdasa Butkevičius, którzy są skorzy do rozmów, co w takiej sytuacji?
W Polsce mamy świadomość tego, że ta część polityków, która jest skłonna do kompromisów jest w tej chwili w rządzie, a nie w urzędzie prezydenta. Demokracja ma swoje prawa. W demokratycznym kraju czasem zaczynają przeważać głosy ludzi, których głos nie jest do końca reprezentatywny dla całości. Czasami trzeba umieć przeczekać, ale też zrozumieć sąsiada, który funkcjonuje w ramach systemu demokratycznego i czasami w wyborach padają pewne głosy budzące niepokój, ale to nie oznacza, że tego rodzaju opcje będą realizowane. Mogę jedynie powiedzieć, że grupa litewsko-polska zawsze była grupą przyjaciół Litwy w polskim Sejmie. W najtrudniejszych czasach dla wzajemnych relacji szukaliśmy tego, co wspólne, wspieraliśmy chociażby intelektualistów z Polski i z Litwy, którzy podpisywali różnego rodzaju apele do stron. Bardzo dużym przyjacielem Litwy, ale też surowym krytykiem zarówno polityków polskich, jak i litewskich w kontekście trudności osiągnięcia konsensusu jest marszałek Senatu Bogdan Borusewicz.
Jakiś czas temu polski eurokomisarz Janusz Lewandowski powiedział, że dwustronne stosunki litewsko-polskie i kwestie mniejszości narodowych nie są tematem agendy europejskiej i nie powinny być podnoszone podczas litewskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, potwierdził to również marszałek Bogdan Borusewicz. Czy jednak litewska prezydencja nie mogłaby być miejscem, gdzie kwestie te mogłyby być poruszone?
Przede wszystkim trzymam kciuki za litewską prezydencję. Dobrze by było, gdyby przy okazji pojawiły się gesty dotyczące polskiej mniejszości, jako że ta mniejszość chciałaby mieć taki komfort, jak w innych Unii Europejskiej. Nie chcemy na pewno w żaden sposób zakłócać przebiegu liteskiej prezydencji. Zależy nam na pełnym sukcesie i na tym, żeby to się udało. Przyjmuję ze smutkiem deklaracje prezydent Litwy, dlatego, że te deklaracje są nadmiernie wyostrzone, chociaż nie jest rolą polskiego posła, żeby krytykować litewskiego prezydenta. Mam nadzieję, że tu się poukłada i pójdzie w dobrym kierunku.
Jak mógłby Pan skomentować wypowiedź Pani prezydent Dali Grybauskaitė dla gazety ,,Financial Times”, że na Litwie doszło do ,,sztucznego aktywizowania” mniejszości przez siły zewnętrzne?
Tym większa odpowiedzialność tych, którzy podlegają tym inspiracjom. Jeżeli moja intuicja mi mówi, że ktoś ma mną manipulować, to poczucie własnej wartości powinno mi mówić, żeby się nie dać. Tym bardziej pokazywać skłonność do kompromisu i otwartość.
Według słów marszałka Bogdana Borusewicza stosunki polsko-litewskie zdecydowanie się polepszyły i zasługą tego jest obecność w rządzie AWPL, czy zgadza się Pan z tym twierdzeniem?
Doceniam wybór społeczeństwa litewskiego, bo to Litwini w wolnych demokratycznych wyborach przekazali odpowiednią liczbę mandatów polskiej mniejszości i to warto dostrzec, bo są to głosy zwykłych obywateli, którzy w wolnych wyborach wyrazili swój pogląd. Odbieram to jako bardzo pozytywny sygnał, że społeczeństwo Litwy chce zwiększenia praw dla polskiej mniejszości i chce obecności polskich polityków w Sejmasie. Traktujemy to jako duży sukces AWPL, ale jako bardzo pozytywną zmianę we wzajemnych relacjach.
Marszałek wspomniał również, że przedstawiciele AWPL są obecni w rządzie i nie mogą teraz wszystkiego zrzucać na Warszawę, jak mógłby to Pan skomentować?
To zależy od rozmieszczenia akcentów. Zawsze jest naturalnie lepiej, jeżeli problemy są rozwiązywane wewnątrz państwa. Również bym się bardzo cieszył, żebyśmy, my, jako Polska nie musielibyśmy się wypowiadać w sprawach polskiej mniejszości, żeby polska mniejszość miałaby chociażby taki komfort, jak Kaszubi na Pomorzu. Jeżeli postęp w tej kwestii następuje, to tylko bardzo się cieszę.
Polityka wschodnia prowadzona przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego mieściła się w tzw. „polityce jagielońskiej”, natomiast Radosław Sikorski powiedział, że należy odejść od tego typu polityki. Podkreślił, że trzeba prowadzić „real politic” z Rosją, czy Niemcami. Jak Pan to ocenia, będąc wilniukiem „polityka jagielońska” powinna być Panu bliska?
Oczywiście, sentymenty są ważne, szczególnie tu na Pomorzu. Litwa ma bardzo wielu przyjaciół, generalnie lubimy Litwę i Litwinów. Zawsze jak rozmawiamy o Litwie w tym województwie jest dużo dobrej człowieczej woli i emocji. Jeżeli chodzi o politykę, to jest trochę tak jak w biznesie. Wychodzi to, co jest oparte na realnej wspólnocie interesów. Sam sentyment nie wystarcza, natomiast głęboko wierzę, że wspólne interesy są. Tragedią obojga narodów jest, że mają tak piękne doświadczenia z przeszłości. To w końcu my tworzyliśmy Unię Europejską, w czasach, kiedy nikt nie myślał w kategoriach dzisiaj powszechnych. Zaszłości historyczne wzbudzają tak wiele toksycznych emocji, które utrudniają czasami racjonalny dialog. Kiedy się rozmawia ze zwykłymi ludźmi, okazuje się, że tych emocji nie ma. To jest najpoważniejsze wyzwanie, żeby oczyścić się z tego garbu przeszłości. Jeżeli chodzi o Litwę, to z mojej perspektywy myślę, że warto, żeby się pozbyli niepokojów w intencji Polski. Wszyscy szanujemy granice i fakt, że Wilno jest stolicą Litwy. Chcemy je odwiedzać, cieszyć się tym miastem, bo jednak Wilno jest dziedzictwem całej Europy. Nie mamy żadnych złych intencji.
Tadeusz Aziewicz – polski polityk, ekonomista, działacz samorządowy, poseł na Sejm V, VI i VII kadencji. W VI i VII kadencji przewodniczący Komisji Skarbu Państwa, przewodniczący grupy parlamentarnej Polska – Litwa, członek Zgromadzenia Parlamentów Polski i Litwy.