Poruszając temat Ukrainy, R. Sikorski wyraził ubolewanie z powodu decyzji tego kraju, by nie podpisywać umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Podkreślił, że Unii Europejskiej nie interesują podejmowane przez władze Ukrainy próby lawirowania między Wschodem a Zachodem, mające na celu osiągnięcie jak największej korzyści ekonomicznej.
„Ta swego rodzaju aukcja nie ma jednak szans na powodzenie. Nie gramy w tę grę” – powiedział R. Sikorski.
Podkreślił, że przed kilkoma dziesięcioleciami Polacy widzieli Ukrainę jako znacznie bogatsze państwo z większymi możliwościami. W którymś momencie jednak wszystko poszło w niewłaściwym kierunku. Jako jedną z przyczyn takiej sytuacji polityk wymienił niechęć do walki z korupcją.
„Ani wy, ani my nie możemy zmusić elit Ukrainy, by zaczęły się oczyszczać, walczyły z korupcją. Można to zrobić. I dosyć szybko. Zakłada się rejestr korzyści, zmusza się polityków do upubliczniania swoich deklaracji majątkowych. I karze się ich, kiedy przyłapie na kłamstwie. Tego wystarczy. Jeżeli w ciągu trzech-pięciu lat wystarczająco duża liczba osób zostanie ukarana, inni to zapamiętają i przestaną kraść” – receptę na walkę z korupcją przedstawił R. Sikorski.
Komentując zwrot Ukrainy w stronę Rosji, a nie Unii Europejskiej, polski minister ironizował:
„Ukraina spodziewa się rozwiązań gospodarczych od tego samego państwa, które dopiero co stosowało wobec niej sankcje ekonomiczne. Życzę powodzenia”.
Mówiąc o sytuacji w samej Rosji, minister podkreślił, że przemiany w tym kraju mogłyby nastąpić dopiero po spadku cen nafty.
„Rosja ma taki model socjopolityczny, który w chwili obecnej jest stabilny. Ilustruje to jedna liczba. 35 proc. bogactw Rosji należy do 110 osób” – mówił szef polskiej dyplomacji.
„Dopóki cena nafty utrzymuje się na poziomie 100 dolarów za baryłkę, ten układ może trwać, bo wystarczająco dużo skapuje dla zwykłych Rosjan. Poważne reformy w Rosji rozpoczną się dopiero wtedy, gdy cena ropy spadnie poniżej 100 dolarów co najmniej na parę lat” – doadał R. Sikorski.