
Jak mówi pomysłodawca i założyciel rejestru Algimantas Paulikaitis, prezes Stowarzyszenia Biznesu Rowerowego Litwy, twórcy tej bazy danej spodziewali się, że stanie się ona obowiązkowa dla wszystkich posiadaczy rowerów, i będzie kontrolowana przez państwo. Pomysł nie spotkał się jednak z zainteresowaniem rządu, dlatego wciągnięcie roweru do rejestru jest dobrowolne i płatne – kosztuje 12 litów.
Zarejestriowany rower zostaje oznaczony specjalną nalepką.
„Powinno to odstraszać przed kradzieżą. Psychologia złodzieja jest prosta – jeśli stoi kilka rowerów, a wśród nich jeden czy dwa oznakowane, a pozostałe nie, złodziej weźmie raczej rower bez nalepki, bo taki nie jest nigdzie zarejestrowany i będzie mniej problemów przy jego ewentualnej sprzedaży” – mówi Algimantas Paulikaitis.
Rejestr ma się przydać także tym, którzy dopiero planują nabycie roweru, zwłaszcza używanego. Według numeru ramy można w internecie sprawdzić, czy dany pojazd nie jest kradziony. Obecnie w rejestrze są 2 tys. rowerów.
Istnieje także policyjny rejestr rowerów. Znakiem wciągnięcia do takiej bazy danych jest nie nalepka, a wygrawerowany numer na ramie rowera. Ten sposób nie jest szczególnie popularny wśród rowerzystów.