
– Moim zdaniem należy nie poprzeć żadnego z tych projektów – oświadczył przed głosowaniem wiceprzewodniczący Sejmu, socjaldemokrata Juozas Olekas.
Jak zaznaczył, ujawnienie nazwisk tych, którzy dobrowolnie się przyznali, oznaczałoby zwycięstwo tych, którzy nigdy się nie ujawnili i ukryli swoją agenturalną przeszłość przed państwem litewskim.
– Ci, którzy nie przyszli albo których akta agenturalne zostały wywiezione, mogą się teraz cieszyć, że nie zostaną ujawnieni – argumentował Olekas.

Konserwatysta Arvydas Pocius apelował o przemyślenie, jaką realną korzyść przyniosłoby społeczeństwu i państwu ujawnienie tych danych, a jaką potencjalną szkodę mogłoby to spowodować. Ingrida Šimonytė zauważyła natomiast, że przyznających się było niewielu, a większość z nich to dziś osoby w podeszłym wieku.

Z kolei poseł frakcji chłopskiej Dainius Gaižauskas oświadczył, że Litwa nie ma obowiązku chronić ludzi, którzy służyli Związkowi Sowieckiemu i działali na jego rzecz. Według jego informacji, pierwsza lista osób przyznających się do współpracy… zaginęła.
– Pierwszy wykaz przyznających się zaginął. Potem pojawiła się nowa wersja, ale liczba osób była już znacznie mniejsza. Popełniono wiele błędów – zaznaczył.

Poseł niezależny Vytautas Sinica stwierdził, że w tej sprawie należy kierować się zasadą sprawiedliwości historycznej. Przypomniał, że państwo litewskie pierwotnie zobowiązało się nie ujawniać danych przez pewien czas, a obecna ochrona 75-letnia została wprowadzona już pod koniec pierwotnego okresu utajnienia.
– Czy naprawdę jesteśmy pewni, że Rosja nie wie tego, co wiemy my? – pytał Sinica, wyrażając wątpliwość co do argumentu, iż ujawnienie danych umożliwi rosyjskim służbom szantażowanie obywateli Litwy.

Przeciwny ujawnieniu danych był również nowy dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Państwa Remigijus Bridikis. Według niego ujawnienie części informacji o dawnych współpracownikach KGB mogłoby narazić państwo na ujawnienie wrażliwych danych wrogim siłom.

Projekt Arvydasa Anušauskasa zakładał wykreślenie z ustawy zapisu o 75-letnim okresie utajnienia danych osób, które dobrowolnie przyznały się do współpracy z KGB i zostały zarejestrowane. Po upływie okresu ochrony, decyzje o udostępnieniu danych miałaby podejmować upoważniona instytucja rządowa.

Projekt Žemaitaitisa zakładał natomiast ujawnienie nazwisk tych byłych agentów KGB, którzy obecnie pełnią funkcje publiczne: jako politycy, urzędnicy, sędziowie, prokuratorzy, funkcjonariusze wywiadu, żołnierze zawodowi, dyrektorzy instytucji państwowych lub samorządowych, ich zastępcy, a także osoby prowadzące media lub należące do partii politycznych.

Obowiązujące od 1 lutego 2000 roku prawo umożliwiało byłym funkcjonariuszom i tajnym współpracownikom KGB dobrowolne zgłoszenie się do specjalnej komisji lustracyjnej. Dane przyznających się miały być chronione przez 15 lat, a w 2015 roku okres ochrony wydłużono do 75 lat.
Mimo to, zgodnie z obowiązującym prawem, dane o współpracy z KGB nie są chronione, jeśli taka osoba kandyduje na prezydenta, do Sejmu, samorządu, zostaje ministrem, sędzią lub prokuratorem – wtedy informacja musi być upubliczniona.
Możliwość dobrowolnego przyznania się istniała również wcześniej – w latach 1991–1992 przed specjalną komisją powołaną przez Radę Najwyższą. W ramach późniejszej procedury, przed Komisją Lustracyjną ujawniło się łącznie 1589 osób.
Do tej pory każda próba zmiany ustawy i ujawnienia nazwisk przyznających się byłych agentów KGB nie znalazła poparcia większości parlamentarnej.