• Litwa
  • 28 maja, 2016 7:04

Rodzina z Iraku szuka swego miejsca do życia na Litwie

W rodzinnym Iraku zostawili większość bliskich i wszystko, czego dorobili się w życiu. Ale to, że zachowali życie, jest dla nich największą wartością.

Honorata Adamowicz
Rodzina z Iraku szuka swego miejsca do życia na Litwie

Fot. Honorata Adamowicz/Kurier Wileński

Na progu zadbanego domu w Czarnym Borze czekała nas rodzina z Iraku. Zostliśmy przyjęci nas ciepło i gościnnie. Częstując herbatą z ciastkami opowiadali o swoim niełatwym życiu.

— Czujemy się już bezpieczni i godnie przyjmowani. Wszyscy pytają, w czym mogą pomóc. Mieszkają tu bardzo dobrzy ludzie — mówi rodzina, która bezpieczną przystań znalazła w Czarnym Borze.

15 grudnia 2015 roku na Litwę przybyła pierwsza 4-osobowa rodzina uchodźców z Iraku. Przylecieli samolotem z Frankfurtu, gdzie zostali przetransportowani z Grecji. Irakijczycy posługują się językiem angielskim. Ojciec rodziny ma wyższe wykształcenie, studiował turystykę. Na początku pracował administratorem w hotelu, następnie w czasie wojny przy budowie dróg. Matka dotychczas nigdzie nie pracowała, opiekowała się dziećmi. Po przybyciu na Litwę uchodźcy zamieszkali w Rukle, gdzie przeszli 3-miesięczny okres integracyjny. Następnie 29 kwietnia b.r. roku miejsce zamieszkania 4-osobowej rodziny zameldowano w rejonie wileńskim w starostwie Czarnego Boru.

Europoseł Petras Auštrevičius na okres nieokreślony udostępnił pół swego domu letniskowego w Czarnym Borze dla rodziny irackich uchodźców. Irakijczycy — 36-letni Yasser Alany i 23-letnia Hamsa Alduri z dwojgiem dzieci, 6-letnią córką Menną i rocznym synem Karam — mogą korzystać z lokum nieodpłatnie, nie płacą też za żadne usługi komunalne. Przez 6 miesięcy rodzina otrzymuje po 450 euro i 350 euro wypłaty miesięcznie.

— W naszym kraju jest tak niebezpiecznie, że nie można być pewnym tego, co będzie się działo za godzinę czy dwie. Nie ma dnia bez bombardowań. W Bagdadzie zostało moje rodzeństwo, siostra i brat. Rodzice mieszkają w Turcji. Cała rodzina żony pozostała w Iraku. Bardzo za nimi tęsknimy i boimy się o ich życie… Oczywiście, bardzo byśmy chcieli, żeby przyjechali tu, na Litwę i oni tego chcą. Rozmawiałem na ten temat z Caritasem, mam nadzieję, że uda się sprowadzić resztę rodziny — opowiada Yasser Alany.

Gdy wspominają swoje rodzinne miasto Bagdad, trudno im powstrzymać łzy.
— Tam jest bardzo niebezpiecznie dla wszystkich. Nie ma dnia bez bombardowań, egzekucji, zabijania ludzi… — tłumaczy mężczyzna.

Wspominają te dni grozy: bomby spadające na miasto, doniesienia o kolejnych mordach, samobójczych zamachach i towarzyszącą codzienności obawę o siebie i bliskich. Jak mówią, tak jest codziennie i wszędzie, w wielu irackich miastach. Nie przez dzień czy dwa, nie przez kilkanaście czy kilkadziesiąt. Tak jest przez cały czas.

Rodzina mieszkała w wynajmowanym domku w Bagdadzie. To, co mogli sprzedać, sprzedali przed wyjazdem: meble, wyposażenie domu. Znacznie poniżej wartości, tym bardziej, że na pozbycie się dobytku mieli kilka dni. Pieniądze przeznaczyli na wyjazd, dokumenty. Resztę dorobku rozdali albo zostawili.

— Za podróż łodzią zapłaciliśmy pięć tysięcy euro. To ogromne pieniądze. Płynęliśmy malutką, gumową łodzią o 3 godzinie w nocy, żeby nas nie było widać. Nie wiem, ilu nas było. Ja trzymałem, wtedy jeszcze kilkumiesięcznego synka, a żona córkę. Ze sobą niczego nie mogliśmy zabrać. Mieliśmy malutki plecak z kilkoma ubrankami dla dzieci, mlekiem i wodą. W czasie podróży na własne oczy widzieliśmy, jak utonęło dwoje dzieci. To straszne. Tak dotarliśmy do Grecji — opowiada Yasser.

Rodzina Yassera Alany była pierwszą, która w swojej ankiecie jako kraj zamieszkania wybrała Litwę.

— Najważniejszy jest spokój i poczucie bezpieczeństwa, które uzyskaliśmy tutaj w Czarnym Borze. Jesteśmy szczęśliwi. Nie musimy się bać o swoje życie. Ludzie tutaj są wspaniali, życzliwi, chętni przyjścia z pomocą. Starosta jest naszym przyjacielem, bardzo nam pomaga. Udało nam się już nawiązać kontakt z miejscowymi. Często rozmawiamy, my opowiadamy o swoim niełatwym życiu, oni o tym, jak się żyje tu, na Litwie. Ten kraj jest wspaniały, zwłaszcza Czarny Bór. Tu tyle zieleni, przyroda jest piękna —mówi z uśmiechem Yasser..

Yasser Alany ze swoją żoną Hamsa oprowadził nas po podwórku. Domek położony jest na pięknej działce przylegającej bezpośrednio do lasu. Podwórko jest ogrodzone i bezpieczne dla dzieci. Za oknem rozpościera się przepiękny widok na otaczającą zieleń.

— Chyba nie ma piękniejszego miejsca jak tu. Mamy tu nawet swój ogródek. Hodujemy rzodkiewkę, ziemniaki, sałatę. Wreszcie jesteśmy szczęśliwi! — mówi z uśmiechem Yasser.

Czy chcieliby wrócić kiedyś w rodzinne strony?

— Do takiego Iraku, jaki zostawiliśmy — nie. Teraz nie da się tam normalnie żyć. Podoba się nam tu, na Litwie. Nie zamierzamy zmieniać miejsca zamieszkania — zapewnia uchodźca z Iraku.

Rodzina chce nauczyć się języka litewskiego. Śmieją się, że na razie nie potrafią nawet powtórzyć imion wszystkich, którzy im pomagają.

— Jesteście bardzo przyjaznymi ludźmi, bardzo pomocnymi i za to jesteśmy wdzięczni. Tutaj ludzie są inni niż w Iraku. Tam nikt nie pomoże. Tam najważniejsze jest wyżyć. Myślałam, że wszędzie tak jest, na szczęście myliłam się — podkreśla żona Yassera, Hamsa.

Mała Menna, siedząca przytulona do swojej matki, trochę zawstydzona mówiła, że znalazła już sobie przyjaciół, z którymi chętnie bawi się na dworze.

— Bardzo mi się tutaj podoba. Przyjaźnię się z dziećmi po sąsiedzku. Porozumiewamy się w języku rosyjskim. Nauczyłam się trochę będąc w Rukle, umiem też liczyć do dziesięciu po litewsku. Bardzo czekam, kiedy pójdę do przedszkola, zapoznam się z innymi dziećmi. Lubię chodzić na spacery z rodzicami, w Bagdadzie nigdy tego nie robiliśmy — opowiada Menna.

Obecnie rodziną opiekuje się Caritas i starosta Czarnego Boru Tadeusz Aszkielaniec.

Mają swój ogródek, hodujemy rzodkiewkę, ziemniaki, sałatę Fot. Honorata Adamowicz
Mają swój ogródek, hodują rzodkiewkę, ziemniaki, sałatę Fot. Honorata Adamowicz

— Caritas pomaga im w załatwieniu potrzebnych dokumentów, razem odwiedzają lekarzy. Niedawno z Menną przechodzili wizytację u wszystkich lekarzy, ponieważ wkrótce zacznie chodzić do miejscowego litewskiego przedszkola. Yasserowi pomogli także ze znalezieniem pracy. Pracuje w spółce produkcji mebli w Ponarach, ale być może wkrótce zmieni pracę, gdyż miejscowy przedsiębiorca zaproponował mu tu na miejscu — tłumaczy Tadeusz Aszkielaniec.

Obecnie trwa poszukiwanie nauczyciela języka litewskiego dla całej rodziny.

— Do Caritas zwrócił się Petras Auštrevičius i zaproponował za darmo pół swego rodzinnego domu z całym wyposażeniem dla uchodźców. To lokum zaproponowano rodzinie z Iraku. Chętnie się zgodzili. Na razie nie mają statusu uchodźców, czyli w naszym kraju będą mogli mieszkać przez dwa lata. A później o ich dalszym losie będzie decydowała władza — tłumaczy Aszkielaniec.

Jak mówi, w Czarnym Borze mieszkają ludzie wielu narodowości, dlatego też Irakijczycy przez miejscowych zostali przyjęci bardzo ciepło.

— Mamy Rok Miłosierdzia, dlatego też musimy pomagać bliźnim. Staramy się pomóc wszystkim, kto do nas się zwraca. Tej rodzinie też pomożemy, czym będziemy mogli. Jeżeli będą potrzebowali na przykład opału, postaramy się pomóc. Oni chcą się integrować, samodzielnie robią zakupy, rozmawiają z sąsiadami. Pomoc Irakijczykom chce zaoferować wielu mieszkańców Czarnego Boru i okolic — zaznaczył starosta.

Mieszkańcy Czarnego Boru są bardzo dobrego zdania o uchodźcach, ale nie wszyscy zgadzają się, żeby Litwa ich przyjmowała.

— Powiem szczerze, na początku byłam przeciwna, żeby tu zamieszkali migranci. Bałam się, przecież teraz tak dużo mówi się o nich źle. Ale ta rodzina jest inna. Są to ludzie młodzi i bardzo mili. Nie mogę powiedzieć o nich nic złego. Bardzo opiekują się swoimi dziećmi. Chodzą czysto ubrani, zadbani. Nie ma z nimi żadnych problemów. Ci, którzy znają angielski, chętnie rozmawiają z mężczyzną. O ile wiem, kobieta nie zna angielskiego. Ale to bardzo miła osoba, zawsze uśmiechnięta. Bardzo mi się podoba jak mówi „liaba diena” — mówi Janina.

Józefa również twierdzi, że ludzie muszą pomagać sobie nawzajem.

— Kto wie, co nas czeka w przyszłości. Nic złego o nich nie mogę powiedzieć. Nie używają alkoholu, a to bardzo dużo znaczy. Normalna porządna rodzina. Starosta słusznie postąpił, że wziął ich pod „swoje skrzydło” — zaznaczyła.

Tymczasem Anatolij uważa, że Litwa nie powinna nikomu pomagać.

— Nie jesteśmy tak bogatym państwem, żebyśmy mogli pomagać innym. Proszę zobaczyć, jak nasi ludzie żyją. Bieda aż piszczy. Ilu nie ma co jeść, młode rodziny nie mają dachu nad głową. Nie lepiej by było pomóc swoim obywatelom? Myślę, że taką pomoc mogą udzielać bogate państwa. Nasze dzieci też wyjeżdżają nie z dobrego życia. Ale czy im ktoś daje gdzie mieszkać? Daje jakieś pieniądze ot tak, że przyjechali? Czy wynajmują nauczycieli, żeby nauczyli się języka? Muszą pracować i to ciężko. Tam są „rabami”. Gdzie patrzy państwo? Jestem przeciwny. Nie powiem, że oni coś złego robią, nie, to normalni ludzie. Ale to przecież dopiero pierwsza rodzina. A co będzie, jak najedzie ich tu wielu. Czy nie powtórzy się to, co było w Paryżu? — podkreślił Anatolij.

POŁOWA MIESZKAŃCÓW LITWY PRZECIWNA PRZYJMOWANIU UCHODŹCÓW

Blisko 46 proc. mieszkańców Litwy nie zgadza się na relokację uchodźców – wynika z sondażu przeprowadzonego przez Spinter tyrimai.
Prawie 49 proc. ankietowanych zgadza się na przyjęcie przez nasz kraj uchodźców, ale na pewnych zasadach. 5 proc. kategorycznie się nie zgadza. Pozostali respondenci nie mają zdania na ten temat.
Oceniając wyniki badań dyrektor Caritasu Linas Kukuraitis twierdzi, że Litwa nie zobowiązała się do przyjęcia dużej ilości uchodźców w porównaniu z innymi państwami Europy, dlatego też mieszkańcy kraju powinni odczuwać większą osobistą odpowiedzialność za udana integrację uchodźców, ponieważ władze stwarzają ku temu warunki.
37,7 proc. badanych, którzy są przeciwni relokacji uchodźców twierdzi, że cudzoziemcy obciążą Litwę finansowo. 24,9 proc. respondentów swoją pozycję wiąże z zagrożeniami terrorystycznymi, a 18,1 proc. podkreśla, że wpłynie to na wzrost przestępczości w kraju.
77,3 proc. ankietowanych twierdzi, że Litwa powinna przyjąć tylko tych cudzoziemców, którzy uciekają przed wojną i prześladowaniami, ale nie mogą to być migranci ekonomiczni. Z kolei 32,8 proc. respondentów podkreśla, że uchodźcy powinni być przesiedleni do krajów zbliżonych im kulturowo.
Litwa w ubiegłym roku zobowiązała się do przyjęcia 1100 uchodźców. Do tej pory sprowadzono 11 osób.
Badanie, w którym udział wzięło 1007 mieszkańców Litwy, przeprowadzono w dniach 18-25 kwietnia.

* Rodzina z Iraku szuka swego miejsca do życia na Litwie

PODCASTY I GALERIE