We wtorek Eligijus Masiulis przedstawił wersję wydarzeń, które spowodowały aferę korupcyjną. Zapewnia, że jest niewinny i nie przyjmował żadnej łapówki – pieniądze były pożyczką do wiceprezesa MG Baltic Raimondasa Kurlianskisa. W tę wersję wątpią jednak czołowi politycy.
Konserwatysta Gabrielius Landsbergis uważa, że w XXI wieku jest niedopuszczalne, by takie pożyczki nie były zatwierdzane przez notariusza. Liberał Eugenijus Gentvilas broni Masiulisa i uważa, że nie odważyłby się kłamać, bo śledzczy mają nagrane rozmowy telefoniczne. Natomiast lider Partii Pracy Valentinas Mazuronis zaznacza, że nawet gdyby Masiulis mówił prawdę o wydarzeniach, to jest to niestosowne zachowanie dla polityka.
Masiulis twierdzi, że żałuje, iż nie poszedł do notariusza. „Był to duży błąd, który wciągnął mnie i Raimonda (red. wiceprezydent MG Baltic Raimondas Kurlianskis) do wielkiej niewiadomej życia”- dla dziennikarzy powiedział Masiulis.
Masiulis jest podejrzany o łapówkarstwo, handel wpływami i wzbogacenie się niezgodne z prawem.