
– Około 80 osób w ciągu najbliższego tygodnia dobrowolnie powróci (do kraju pochodzenia) – poinformował wiceminister spraw wewnętrznych Arnoldas Abramavičius.
Na Litwie przebywają iraccy konsulowie, którzy przygotowują dokumenty na powrót.
Z danych litewskiego MSW wynika, że Litwę opuściło już ponad 200 osób, które nielegalnie przekroczyły granicę litewsko-białoruską. Ponadto 54 osoby zostały zmuszone do wyjazdu. Wobec 212 podjęto decyzję o deportacji, gdyż nie wystąpiły one z wnioskiem o azyl na Litwie.
Władze litewskie rozpatrzyły już 2576 wniosków o przyznanie statusu uchodźcy. Do rozpatrzenia pozostało ich 584. Od początku kryzysu migracyjnego na początku czerwca tylko siedmiu osobom przyznano status uchodźcy.
Szef MSZ Gabrielius Landsbergis oznajmił dziś, że na reżim w Mińsku mogą być nałożone kolejne sankcje, jeżeli ten będzie przeszkadzał w powrocie migrantów znajdujących na granicy.
– Sugerowałbym rozważenie dodatkowych sankcji sektorowych, jeśli ludzie nie będą mogli wyjechać – powiedział dziennikarzom.
Wskazał, że „Unia Europejska ma takie narzędzia i są one językiem, który rozumie reżim (w Mińsku)”. Powiedział też, że rząd iracki organizuje obecnie lot dla około 200 rodaków uwięzionych na granicy z Polską. Jego zdaniem „gdyby zorganizowano więcej lotów, bezpieczne dotarcie do lotnisk”, można by było repatriować większą ich liczbę.
Minister sceptycznie odniósł się do poniedziałkowej rozmowy telefonicznej kanclerz Niemiec Angeli Merkel z Alaksandrem Łukaszenką. Podkreślił, że takie rozmowy są ryzykowne, ponieważ można je wykorzystać do legitymizacji obecnej władzy Białorusi.
– Dyktator zrobi wszystko, aby rozmowa wyglądała jak negocjacje, by wywoła jak największe zamieszanie – powiedział szef MSZ.
Podkreślił, że celem Łukaszenki „jest osłabienie nas, osłabienie naszej pozycji, abyśmy zwątpili w siebie nawzajem”.
Zdaniem Landsbergisa negocjacje z reżimem nie mogą się odbywać w żadnym wypadku, a kontaktować się z Mińskiem i przekazać stanowisko UE powinien upoważniony przedstawiciel i taką osobą jest szef unijnej dyplomacji Josep Borrell.
Na podst. PAP