
„Oczywiście, są służby celne, jest kontrola, ale skoro Unia Europejska to jedna wielka przestrzeń, to nie trzeba obowiązkowo importować towaru przez kraj, w którym się sprzedaje. Na przykład można importować towary przez Estonię, Łotwę, Polskę i sprowadzić je na Litwę w transakcji całkowicie wewnętrznej, a ustalenie, że towary te znajdują się na Litwie i że są pochodzenia rosyjskiego, jest znacznie bardziej skomplikowane. To wymaga, aby wszystkie organy celne działały według skoordynowanego algorytmu” – powiedziała premier.
Po tym, jak Rosja rozpoczęła wojnę na Ukrainie, wiele krajów zerwało lub miało zamiar zerwać stosunki handlowe z agresorem, ale do tej pory obroty handlowe z Rosją pozostają dość wysokie. Niektórzy ekonomiści twierdzą, że handel ten może być zamaskowany jako reeksport przez kraje Azji Środkowej.
Według wyliczeń Banku Litwy od początku wojny całkowity litewski eksport do Rosji zmniejszył się o 4%, ale wzrósł o 4,2% do innych krajów Wspólnoty Niepodległych Państw.
I. Šimonytė mówi, że kontrola nad przepływem towarów objętych sankcjami powinna być obowiązkiem nie tylko Litwy, ale także krajów, przez które są one przewożone.