
„Musimy rozróżnić dwie rzeczy – zagrożenie, jakie mamy z danych wywiadowczych, to takie dane, które pozwalają nam powiedzieć, że Litwa jest w jakimś niebezpieczeństwie, a my takiego zagrożenia nie wykrywamy. Czytając to, ludzie powinni zrozumieć, że nie ma bezpośredniego zagrożenia dla Litwy na granicy” – powiedział w poniedziałek dziennikarzom w Brukseli G. Landsbergis.
Zaznaczył, że Rosja jest zaangażowana w wojnę na Ukrainie „wszystkimi siłami” i że wojna, choć „nie przebiega zgodnie z oczekiwaniami”, wciąż jest w fazie aktywnej. Szef litewskiej dyplomacji zauważa jednak, że zagrożenie pozostaje realne, bo choć Rosja nie zdaje sobie z tego sprawy, sytuacja może się zmienić.
„To, co mówimy również zagranicznym partnerom, którzy zadają pytanie, że być może Rosja nie jest tak potężna, jak się przedstawiała, może niebezpieczeństwo nie jest tak duże i nie ma potrzeby was tak bardzo wspierać, wysyłając dodatkowe zdolności. Wtedy chcemy podkreślić, że zagrożenie jest prawdziwe, realne, jak dotąd przez Rosję nierealizowane, ale to nie znaczy, że sytuacja nie może się zmienić” – powiedział minister.
K. Budrys, główny doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego, powiedział w wywiadzie opublikowanym w poniedziałek przez portal informacyjny Delfi, że istnieje możliwość przeprowadzenia przez Rosję prowokacji w krajach bałtyckich przy użyciu grup typu Wagnera.
„Tak, mogą przetestować mechanizmy reakcji (Zachodu) i dać Kremlowi możliwość politycznego wyjaśnienia, że nie ma z tym nic wspólnego. Tak, jak w Afryce” – powiedział doradca przywódcy kraju.
Grupa rosyjskich najemników bierze udział w inwazji na Ukrainę. Grupa Wagnera jest również coraz bardziej aktywna we francuskojęzycznej Afryce, a kraje zachodnie twierdzą, że jego bojownicy stacjonują w Burkina Faso, Republice Środkowoafrykańskiej i Mali.