
Tym niemniej za każdym razem wybory przyciągają również ludzi dalekich od polityki. Zbliżające się wybory prezydenckie też nie są wyjątkiem. Główna Komisja Wyborcza zarejestrowała już bezrobotnego Alfredasa Aliukevičiusa, wygłupiającego się emerytę Antanasa Mickevičiusa, wdowę po pierwszym prezydencie Litwy Kristinę Brazauskienė oraz znanego ze swych kontrowersyjnych, prorosyjskich wypowiedzi przedsiębiorcę Jurija Subotina.
Co ich pcha na wybory? „Dlaczego kandydują? Obaj kandydaci (Alfredas Aliukevičius i Antanas Mickevičius) prezentują dwie duże grupy społeczne na Litwie – emerytów i bezrobotnych. Mogą więc stać się środkiem przekazu albo „ustami“, przez które te grupy mogą donieść rządowi albo społeczeństwu o swych problemach” – wytłumaczyła zw.lt Barbara Stankiewicz, doktor nauk politycznych w Instytucie Nauk Politycznych przy Uniwersytecie im. Michała Romera. Stankiewicz dodaje, że nie wiadomo jednak, czy obie grupy społeczne zaakceptują takich reprezentantów. Jest to raczej wątpliwe…
Prezydent od Boga
52-letniego mieszkańca Koszydarów Alfredasa Aliukevičiusa zgłosił do wyborów nie mający średniego wykształcenia 33-letni Mindaugas Filipavičius. Filipavičius stwierdził, że co prawda kandydat nie ma „ani zdolności, ani kompetencji”, ale to nie jest problem, bo w razie wygranych wyborów krajem będzie rządził on. Jak napisał na swej stronie internetowej, jest „prezydentem od Boga”. Nie może jednak osobiście startować, bo jest zbyt młody. „Wyborcy będą wiedzieli, że głosując na niego, wybierają mnie” – wyjaśnił kandydat na prezydenta.
Co prawda później Filipavičius zaczął mieć wątpliwości co do swego „wybranka”, bo podobno ten nadużywa alkoholu. Postanowił zatem zaproponować start w wyborach konserwatyście Naglisowi Puteikisowi. Niestety konserwatysta zrezygnował z propozycji, więc Filipavičius będzie musiał poczekać na wypełnienie woli bożej, co najmniej 8 lat…
Wygłupiający się emeryt
O motywach starcia w walce o fotel prezydencki 79-letniego Antanasa Mickevičiusa z Mickun w ogóle nic nie wiadomo. Dziennikarzom nie udało się z nim spotkać. Telefon odebrała kobieta, która powiedziała, że Antanas „po prostu się wygłupia”.
Jurija Subotina i Kristinę Brazauskienė można zaliczyć do weteranów procesów wyborczych. Wdowa po Algirdasie Brazauskasie ma już za sobą staż radnego w stołecznym samorządzie. „Chcę zmienić trochę sytuację, ukierunkować ją w lepszą stronę, chcę być potrzebna” – w ten sposób umotywowała swoją decyzję kandydatka.
Natomiast Jurij Subotin z Wisagini startował we wszystkich możliwych wyborach, ale raczej bez powodzenia. Przedsiębiorca i działacz polityczny zasłynął z kontrowersyjnych, antylitewskich i prokremlowskich wypowiedzi. Przykładowo twierdził, że 13 stycznia 1991 r. ludzi oszukiwano i zwożono do Wilna mówiąc im, że są tam tańsze kiełbaski, albo gdyby Litwini przestali pić spirytus pochodzący z przemytu ,,to by otrzeźwieli i wystraszyli się widząc, jak naprawdę wygląda Litwa”.
Problem demokracji
Bogusław Grużewski, dyrektor Instytutu Pracy i Badań Socjalnych sądzi, że ci ludzi idą do polityki, bo w dzisiejszym społeczeństwie brakuje pewnych ograniczeń moralnych i etycznych. „To jest normalne, gdyż jest to problem dzisiejszej demokracji. Ludzie, państwa tracą wartości. Człowiek w dzisiejszych warunkach jest zagrożony, bo każdy czyn który nie jest zakazany, jest możliwy. Wolność osobista jest bardzo ważna, ale wolność powinna mieć własne granice. To ma być wolność nie od czegoś, a po coś. Jeśli ludzie czują się na sile, mają kompetencje, to niech się rejestrują. Problem polega na tym, aby tego nie nadużywać. Bo mogą pojawić się niekonstruktywne kwestie” – powiedział Grużewski.
W wyborach nie mają jednak większych szans. „Raczej nie zagrożą podstawowym kandydatom. Rywalizacja o głosy będzie między poważnymi kandydatami. A ci, nawet wszyscy razem, nie zbiorą ani procenta głosów” – jest przekonany Grużewski.
Podobne zdanie ma również Stankiewicz. „Chociaż prawo do kandydowania jest dosyć szerokie, jednak realne szanse zależą nie tyko od samego kandydata i elektoratu, ale także od źródeł finansowania. Czymś bardzo ważnym jest także dostęp do mediów, więc nie sądzę aby mieli jakieś szanse. Uważam, że czas na amatorów w wyborach prezydenckich się skończył. Na fotel prezydencki pretendują coraz bardziej wykwalifikowani politycy, fachowcy w swej dziedzinie. Amatorzy procesu politycznego najwyżej mogą mieć cień nadziei w wyborach sejmowych” – jest przekonana politolog.
Partia klaunów
Co prawda, w przeszłości bywało różnie. W 2002 r. w wyborach prezydenckich startował komik Vytautas Šerėnas, który zajął 4 miejsce. Kilka lat później znany producent Arūnas Valinskas założył Partię Wskrzeszenia Narodowego, która składała się z artystów oraz ludzi show biznesu, a potocznie była nazywana „partią klaunów” – wygrał wybory parlamentarne w 2008 roku, przekroczył próg wyborczy i został przewodniczącym Sejmu. Wprawdzie, po roku musiał ustąpić ze stanowiska, a wkrótce jego partia przestała istnieć…