• Litwa
  • 24 lipca, 2019 6:01

Auštrevičius: W PE można udawać pracę i nic nie robić

Jak pracują litewscy europosłowie i od czego zależy ich skuteczność? Z wybranym na drugą kadencję eurodeputowanym Petrasem Auštrevičiusem pod lupę weźmiemy polityków, którzy w Parlamencie Europejskim reprezentują Litwę oraz aktualne problemy i wyzwania dla naszego regionu.

Renata Butkiewicz
Auštrevičius: W PE można udawać pracę i nic nie robić

Fot. Archiwum prywatne

Renata Butkiewicz, zw.lt: Co robią litewscy europarlamentarzyści? „Politico” zrobił ranking 2014–2019. Analiza pracy polityków zasiadających w Parlamencie Europejskim, dokonana przez ten specjalistyczny portal, nie pozostawia żadnych złudzeń. Do czterdziestki najbardziej aktywnych nie trafił nikt z Litwy.

Petras Auštrevičius: Niektórym praca w PE pomaga zaistnieć w polityce wewnętrznej Litwy. Mamy liderów partii, którzy są w PE, a proszę sobie wyobrazić, że kierować partią, dbać o jej interesy również nie jest łatwym zadaniem i pochłania sporo czasu. A przecież jesteśmy tutaj w PE po to, żeby reprezentować Litwę, jej interesy i to jest warunkiem bycia tutaj. Jeśli nawet jeden z jedenastu obecnych europarlamentarzystów będzie zaniedbywał obowiązki, będzie to dużą stratą dla Litwy. Każdy z nas w PE powinien wnieść swój wkład, stanąć na wysokości zadania i ponosić odpowiedzialność wobec wyborców, którzy przecież śledzą naszą aktywność.

Jednak nadal praca w tak ważnej instytucji kojarzy się wielu osobom z pobytem w pensjonacie, a nie z szansą na karierę. Czy w jakimś stopniu do tego, że litewscy europosłowie są w PE niewidoczni, przyczynia się struktura Parlamentu? W PE, przynajmniej w dużej części spraw, największą rolę odgrywa jednak przynależność partyjna.

Zawsze powtarzam, że PE jest idealnym miejscem, żeby się ukryć. Jeśli nie masz ambicji i wystarczy ci mandat w ręku – PE jest wówczas idealnym miejscem. Aż 751 posłów, wiele komitetów, wszelakich struktur – można udawać, że się jest tam czy tam i nic nie robić. Jednak Litwa jako kraj ma wiele ambicji. Ambicji, by się rozwijać. Nie należymy do grupy państw wysoko rozwiniętych, którym potrzebna jest stabilność i niewiele zmian. Potrzebujemy decyzji, które spowodują zmiany i będą pchały nasz kraj do przodu. Dlatego nie możemy sobie pozwolić na hibernację polityczną. Musimy być aktywnym krajem z ambicjami. I reprezentanci Litwy w PE też tacy powinni być.

Nowa przewodnicząca Komisji Europejskiej oficjalnie poprosiła kraje Unii, by najpóźniej 26 sierpnia przedstawiły jej kandydatów na komisarzy. Już ponad połowa rządów publicznie ogłosiła swoich pretendentów. Litwa z tym się wstrzymuje. Czy to pokazuje opieszałość i brak zainteresowania tym, co się dzieje w Unii Europejskiej?

Inne państwa nawet kilka miesięcy temu wskazały kandydatury. Litwa z tym się bardzo późni. Nawet nie jesteśmy na starcie, gdy już inni ruszyli. Ursula von der Leyen zapowiedziała, że chce zapewnić równość płci 50/50. Zobaczymy, czy to się jej uda. Nie wątpię, że nie brakuje kompetentnych kobiet, jednak dla niektórych krajów to może mieć zabarwienie polityczne.

Czy Europa Zachodnia, Europa Południowa rozumieją nasze potrzeby, wyzwania i zagrożenia, np. zagrożenie ze strony Rosji?

A my rozumiemy ich potrzeby?

Próbujemy przynajmniej. Gdy Europa stała w obliczu imigrantów, nie zamknęliśmy drzwi. Co prawda, imigranci uciekli z Litwy…

Racja. To, że bardziej rozumiemy potrzeby innych, być może wpływ mają na to uwarunkowania historyczne, być może nasz system oświaty był tak stworzony, by widzieć wszystko w szerszym kontekście. Zgadzam się z tym, że Zachód, czy Południe nie tak dobrze rozumieją nasze potrzeby, ale naszym zadaniem jest uświadomienie im prawdziwej sytuacji, by nie mieli iluzji, że wszystko jest dobrze i nie ma żadnych zagrożeń.

Jeśli już zahaczyliśmy o kwestie bezpieczeństwa, porozmawiajmy o elektrowni w Ostrowcu. Czy zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy? Czy nie spóźniliśmy się z reakcją? Teraz ratujemy się umową o synchronizacji sieci elektroenergetycznych państw bałtyckich z sieciami Europy kontynentalnej, ale co jeszcze możemy zrobić? Czy elektrownia w Ostrowcu stanowi zagrożenie?

Bez wątpienia elektrownia w Ostrowcu jest jednym z największych zagrożeń dla ludności cywilnej. To jest w pobliżu i zbliża się dużymi krokami. W dniu, w którym zostanie uruchomiona, powinien zadziałać alert w głowach wszystkich mieszkańców – całego regionu. Powagi sytuacji nie potrafiliśmy wytłumaczyć nawet swoim sąsiadom, by byli z nami solidarni. Tak, Litwa przespała. Władze Litwy nie potrafiły odpowiednio się zmobilizować. To jest oczywiste, że 10 lat urzędowania prezydent Dali Grybauskaitė nie było skuteczne w kontekście Ostrowca. Kadencja się skończyła, a problem został. Uważam, że Grybauskaitė nie zrobiła wszystkiego, by Europa wsparła nas w tej kwestii. Ale teraz konkretnych działań powinniśmy się spodziewać od rządzących, którzy również nie mają żadnego planu i żadnej alternatywy. I to są moje największe zarzuty dla rządu, że karmi nas pustymi obietnicami.

Może Litwa musiała zainwestować w swoją elektrownię i mielibyśmy problem z głowy, bo w jednym regionie nie może być dwóch elektrowni?

To, owszem, mogło być rozwiązaniem. Ale ta kwestia została rozstrzygnięta nie na naszą korzyść, bo nawet nie potrafiliśmy znaleźć inwestorów i nie potrafiliśmy uzyskać poparcia dla tego pomysłu wśród mieszkańców. Z kolei projekt, za którym stoją wspólnie Białoruś z Rosją, jest problemem całego regionu. Dlatego powinniśmy dopilnować, by te dwa państwa powzięły na siebie całkowitą odpowiedzialność za elektrownię, jej wpływ na nasze życie i cały region.

PODCASTY I GALERIE