Według wokalistki i współzałożycielki Agnieszki Vrubliauskienė, zespół nie boi się łamać standardy muzyczne i społeczne, co jest dodatkowym atutem „Black Spikes”.
Jak tak się stało, że zespół metalowy postanowił wziąć udział w takim projekcie, jak Konkurs Piosenki Eurowizji?
Zastanawiałyśmy się nad tym przez rok. Od początku powstania zespołu skupiamy się nie tylko na muzyce, ale również na wizualności. Już od swoich pierwszych koncertów myślimy o tym, jak wyglądamy na scenie, jak się poruszamy. Od ubiegłego roku dołączyły do nas dwie tancerki, które pomagają uzupełnić nasz występ. Chcemy stworzyć duże show w znaczeniu muzycznym oraz wizualnym.
Właśnie o takim spojrzeniu na muzykę jest Eurowizja. Większość fanów stwierdzi, że nie zawsze zwycięża najlepsza pod względem muzycznym piosenka. Bardzo często najważniejszym elementem są właśnie efekty wizualne. Myślę, że naprawdę się wyróżniamy na tle innych zespołów.

Jak na decyzję zareagowali wasi koledzy ze sceny alternatywnej? W końcu, nie wszyscy są fanami Eurowizji.
Pewnie tak jest, bo w końcu w Eurowizji jesteśmy przyzwyczajeni obserwować wykonawców muzyki pop. Nie bierze w tym udziału wielu reprezentantów muzyki alternatywnej.
Trudno powiedzieć, co o naszej decyzji myślą koledzy z branży. Kwarantanna nie pozwala nam na częste komunikowanie się. Myślę, że dla części z nich będzie to prawdziwa niespodzianka.
Uważam, że na Eurowizji nie musi brzmieć wyłącznie muzyka pop. Jest to możliwość przedstawić swoją twórczość szerszej widowni.
Wspomniałaś o tym, czym Eurowizja jest dla muzyka. A czym – dla widza?
Jestem jedną z tych osób, które już od bardzo dawna oglądają Eurowizję i śledzi za konkursem. Jest to dla mnie swojego rodzaju święto muzyczne. Każdego roku mamy wspaniałą okazję obserwować, dokąd podąża muzyka, co jest popularne, czym żyje Europa. Więc z radością świętuję to z innymi muzykami.

Jak wyglądał proces powstania utworu?
Nad piosenką intensywnie zaczęłyśmy pracować w końcu lata. Najpierw powstała muzyka, nasza gitarzystka wymyśliła świetne riffy gitarowe, później powstała melodia wokalu i tekst. Na końcu zostały skomponowane motywy muzyki elektronicznej. Pracowałyśmy tak mniej więcej cztery-pięć miesięcy.
Piosenka wyróżnia się na tle innych głębokim tekstem.
Nie jest to w ogóle typowy utwór, szczególnie biorąc pod uwagę, że go wykonują same dziewczyny. Muzykę i słowa piosenki „Don’t Tell Me” stworzyłam sama. Jest w nim wyrażany kobiecy protest wobec stereotypów i narzucanych przez społeczeństwo oczekiwań. Nawołujemy do bycia sobą, pozostania tym, kim się chce być. Kobiety zwykle są postrzegane jako łaskawe, piękne, ale to nie oznacza, że nie można być silną i „ostrą”.
W piosence można również usłyszeć nietypowy element tzw. „growlu”, czyli ekstremalnej formy ekspresji wokalnej, która prawie nie jest wykorzystywana przez zespoły kobiece, ale jest ogólnie częsta w muzyce metalowej. Sporo osób stwierdzi, że dla dziewczyn taka technika wykonania po prostu nie pasuje. Dlatego w taki sposób łamiemy wszystkie stereotypy. Nieważne, jakiej jesteśmy płci, szanujmy siebie jako takie osoby, jakimi chcemy być. Wybór tematu był dla nas jasny już od początku. Kobiecość w heavy-metalu jest rzeczą bardzo nietypową. Słyszymy różne opinie na swój temat. Chcemy swoim przykładem łamać wszystkie uprzedzenia.

Czy trudno jest łamać stereotypy na męskiej scenie muzyki ciężkiej?
Oczywiście, że nie jest łatwo. Większość osób, gdy widzi na scenie dziewczęcy zespół, spodziewa się, że będą grały pop, albo, że nic dobrego na gitarze lub perkusji nie pokaże. Z takimi uprzedzeniami spotykamy się bardzo często. Jednak powodzi się nam nieźle, a to tylko świadczy o tym, że potrafimy grać, śpiewać, a od niedawna – wykonywać growl. Stereotypy są łamane i mam nadzieję, że za naszym przykładem powstanie więcej podobnych zespołów.
Słuchacze mogą wesprzeć zespół już jutro, w sobotę (16 stycznia), o godz. 21, w telewizji LRT. „Black Spikes” wystąpi pod numerem jeden. Głosowanie jest możliwe w ciągu całego konkursu.