
Trudno nie zauważyć, że życie kulturowe Wilna staje się coraz bogatsze, możemy nie tylko klasycznie zajrzeć na spektakle, opery i balety, lecz także interaktywne wystawy, dyskusje czy otwarte czytania poezji i dramatów. Dzieło Rekašiūtė wyróżnia się w tym szeregu, gdyż “Atominė tapatybė” – to przede wszystkim wystawa doświadczalnia, której goście są jej współuczestnikami. Wchodząc w progi zwykłego na pierwszy rzut oka mieszkania przenoszą się oni nie tylko na kilkadziesiąt lat z powrotem, lecz także udają się na północ od Wilna – do (nie)znajomej Wisagini.
Wisaginię zaczęto budować w 1975 roku, 7 kilometrów od Ignalińskiej Elektrowni Atomowej – właśnie w celu podjęcia tutaj pracy do miasta zaczęli napływać specjaliści nie tylko z innych miast Litwy, lecz także z Rosji, Ukrainy i Białorusi. Wprowadzający do wystawy tekst, zamieszczony przy samym wejściu tuż przy trzepaczce do dywanów (jak wielu jej jeszcze używa?), doradza – wyobraźcie sobie, że mieszkacie w miejscu, gdzie wszyscy są w podobnym wieku, pracują w tym samym miejscu i mają prawie identyczne domostwa. W jaki sposób wpłynęłoby to na Wasze życie?
Właśnie o to pyta autorka, która stara się również zrozumieć, czym żyje miasto dziś i kim są jego mieszkańcy w 2019 roku. Pomimo wielu zakorzenionych stereotypów o Wisagini – radykalnej rosyjskości, odizolowania i nieprzyjaźni, – to miejsce jest domem dla przedstawicieli około 50 narodowości i różnorodnych wyznań. Zdaniem Rekašiūtė, tutejsza społeczność różni się od reszty Litwy, nie jest tak jednorodna i jednakowa, chętniej rozmawia, pyta i odpowiada, zaprasza w swe progi. “Lecz zarazem odczuwalne jest odtrącenie, brak identyfikacji z państwem. Wygląda na to, że Wisaginia została zapomniana, pozostawiona na przeżycie na własną rękę. Na to wskazuje także fakt, że znaki drogowe z nazwą miasta pojawiają dopiero w odległości 10 kilometrów od osiedla” – przyznaje.

Wystawa, po raz pierwszy przed rokiem przedstawiona uwadze samych bohaterów, mieszkańców Wisagini, wydała się aktualna nie tylko im. Portrety mieszkańców miasta wraz z towarzyszącą zdjęciom atmosferą wędrowały także za granicę – do Nowej Zelandii, Szwajcarii, Francji i Niemiec, o wystawie pisał także angielski “The Guardian”. Na to, jak wygląda życie w litewskiej post-jądrowej rzeczywistości, spojrzeli także mieszkańcy estońskiej Narwy na czele z panią prezydent tego państwa, Kersti Kaljulaid. “Narwa jest bardzo podobna do Wisagini, boryka się z podobnymi problemami, lecz sposoby na ich rozwiązywanie są całkowicie inne. Głowa państwa wraz ze swoim gabinetem ministrów na miesiąc udała się do Narwy, spotykała się z miejscowymi organizacjami, odwiedziła wiele osób i wydarzeń z jedną przewodnią myślą – jesteście naszymi obywatelami i zależy nam na was”. Wygląda na to, że Litwie brakuje podobnego humanistycznego liderstwa, strategicznej wizji na dłużej.
Wracając do minionego mieszkania w Fabianiszkach – należy zauważyć, że nie jest ono niezamieszkane, i nie chodzi to o licznych odwiedzających. Tak, jak i w ubiegłych dziesięcioleciach, w ścianach tysięcy jednakowych szarych bloków wre barwne życie, z patefonu rozlega się muzyka, lodówka pełna jest dań, a na balkonie samotnie leży półpusta paczka papierosów. Przez 3 dni trwania wystawy zamieszkała tu para zakochanych – jadła, wspólnie kąpała się, spała i grała w karty i warcaby, nie myła naczyń i tańczyła pod dźwięki z płyt. Swoją drogą, prosta myśl – nawet w czasach, które dziś wydają się nam nie do zniesienia, było szczęście, a jak mało do niego było potrzeba.