„Życie przed sobą” to historia niezwykłej przyjaźni małego imigranta – syna prostytutki i ocalałej z Holokaustu Żydówki. Jego przesłaniem jest to, że solidarność i gościnność bez uprzedzeń jest możliwa- zauważa włoski dziennik „La Repubblica”, którego wysłanniczka odwiedziła aktorkę na planie.
To powrót Loren do pracy po pięciu latach. W 2014 roku zagrała w filmie „Głos ludzki” również wyreżyserowanym przez syna.
84-letnia Sophia Loren powiedziała gazecie, że to Edoardo przekonał ją do powrotu do filmu. Wyznała, że praca z nim jest dla niej zawsze wielkim przeżyciem. „Myślę: jaki on jest zdolny, jaki piękny, jaki inteligentny. Ale wszystko zatrzymuję dla siebie” – podkreśliła charyzmatyczna aktorka.
Przypomniała swoje początki na ekranie: „Zaczęłam od niczego. Moja matka była biedna, cierpiałyśmy głód i pojechałyśmy do Rzymu. Bez osób, które w ciebie wierzą, nie zajdziesz w żadną stronę”.
Wszystko, jak podkreśliła, zawdzięcza swemu późniejszemu mężowi Carlo Pontiemu i reżyserowi Vittorio De Sice. „Moja kariera dalej wydaje mi się snem. Uczyłam się od zera. Życie nauczyło mnie wszystkiego, wystarczyło, że spokojnie przeniosłam je na ekran. Aktorzy chodzą do szkół, a ja wszystkie uczucia nosiłam w sobie. Nie mogłam popełnić błędu”- zauważyła włoska gwiazda, laureatka dwóch Oscarów. „Wyciągnęłam na wierzch wszystkie moje uczucia, kino dało mi szansę szczęśliwego życia” – przyznała.
Sophia Loren zapytana, czy zastanawiała się nad tym, dlaczego jest tak kochana przez ludzi, odparła: „Nie potrafię sobie tego wytłumaczyć. Odczuwam wiele czułości, miłości i szacunku”. Dodała również: „Mam nadzieję, że ludzie odczuwają tę miłość, którą ja do nich czuję”.
„Cieszę się z wnuków, czwórki blondasów z niebieskimi oczami. Są śliczni, inteligentni i bardzo kochają babcię” – powiedziała Sophia Loren i wyznała: „zrealizowałam się w pracy i w miłości”.
Zapewniła, że niczego nie żałuje. „Nie chcę myśleć o tym, że może coś straciłam” – powiedziała.