Radczenko: Jest to powieść o moim pokoleniu

„Jest to powieść o moim pokoleniu. Pokoleniu romantyków zagubionych w technokratycznym świecie. Pokoleniu poszukującym Boga w kuble na śmieci” — mówi w wywiadzie dla zw.lt Aleksander Radczenko, autor książki „Cień Słońca. Inne opowiadania”.

Małgorzata Kozicz
Radczenko: Jest to powieść o moim pokoleniu

Fot. Ewelina Mokrzecka

„Cień Słońca” – to pierwsza wileńska powieść postmodernistyczna w języku polskim“, „mistyczny kryminał“, „punkowy Faust“. Recenzje brzmią niezwykle intrygująco i enigmatycznie. O czym jest ta książka?

O miłości. Oczywiście o nieszczęśliwej miłości, bo opisywanie miłości szczęśliwej jest nudne (śmiech). A tak bardziej poważnie… Wyobraźcie sobie, że „Fiestę. Słońce też wschodzi” napisał nie Ernest Hemingway w latach 20. XX wieku, tylko Irvine Welsh, autor kultowego „Trainspottingu”, na początku wieku XXI i będziecie mieli z grubsza wyobrażenie o czym jest ta książka oraz jakim językiem napisana (śmiech). Głównym wątkiem jest historia życia młodego dziennikarza Aleksa Van Derera, który jest zakochany w pięknej adwokatce Dorocie i prowadzi dochodzenie dziennikarskie w sprawie powiązań jednego z lokalnych polityków z mafią. W między czasie imprezuje i zastanawia się nad sensem życia. A skorumpowani politycy i biznesmeni w tym samym czasie zastanawiają się jak powstrzymać jego dociekania prawdy.

Druga warstwa narracyjna opowiada historię niejakich Luke’a i Juniora, reprezentujących umowne Zło i Dobro, którzy założyli się, czy ludzie są z natury gotowi bardziej stanąć po stronie dobra i prawdy, czy po przeciwnej stronie, oraz ich przygody na Ziemi. Właśnie z uwagi na ten wątek znany polski krytyk literacki Wojciech Kajtoch nazwał powieść „punkowym Faustem”. Punkowym, bo też w książce jest mnóstwo punkowej buntu, slangu, cytatów z piosenek rockowych…

I jest jeszcze w tej książce trzecia warstwa, najmniej chyba zauważalna. To urywki z powieści pt. „Masochiści i wiedźmy”, napisanej przez głównego bohatera Aleksa Van Derera. Te wszystkie warstwy narracyjne przeplatają się ze sobą w tak skomplikowany sposób, że książka może się wydać bardzo dziwna, ale zapewniam, że na pewno nie będziecie się przy niej nudzili (śmiech).

Jest to powieść o moim pokoleniu. Pokoleniu romantyków zagubionych w technokratycznym świecie. Pokoleniu poszukującym Boga w kuble na śmieci. Pokoleniu lat 70. Więc przede wszystkim do niego jest skierowana, ale sądzę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Miłośnicy melodramatu – tragiczną historię miłosną. Miłośnicy political fiction – opowieść o kulisach władzy. Fani detektywów — zagadkę kryminalną. Mi się wydaje, że jest to lektura akurat w sam raz na lato — stawiająca sporo ważnych pytań, ale też ostra i niezbyt długa, żeby nie zanudzić czytelnika na śmierć. No a poza tym cień słońca – czy nie tego potrzebuje każdy z nas upalnego czerwcowego dnia? … (śmiech)

Główny bohater Twojej powieści prowadzi śledztwo w sprawie powiązań pewnego skorumpowanego polityka z mafią. Czy jest to aluzja do jakichś naszych miejscowych polskich bądź litewskich polityków? Ostatecznie jesteś znany przede wszystkim jako autor bloga analizującego, czasami bardzo krytycznie, sytuację na Wileńszczyźnie, stosunki polsko-litewskie?

Mogę zapewnić, że — wbrew podejrzeniom internautów — nie jest to o Waldemarze Tomaszewskim (śmiech). Ta książka w ogóle nie jest ani o Litwie, ani o Wileńszczyźnie, tylko o niewymienionym z nazwy kraju byłego ZSRS. Rozpocząłem pisanie „Cienia Słońca” w styczniu 1997 roku. Byłem skacowany, przede mną – sesja zimowa, siedziałem w akademiku na Oliwie i zastanawiałem się nad życiem. Przypominałem różne historie z czasów studiów w Gdańsku, pracy w tygodniku „Słowo Wileńskie”, okresu fatalnego zauroczenia niejaką Dorotą… Zresztą tych fatalnych zauroczeń było w owym czasie kilka — jak już wspomniałem (a może i nie) byłem wówczas młody i głupi… (śmiech). I postanowiłem napisać taki dziennik na niby z życia własnego i moich kolegów… A ponieważ nigdy nie zachwycały mię powieści autobiograficzne — zdecydowałem się bohaterów z mojego życia codziennego nieco podretuszować i napisać nie wspomnienia tylko powieść sensacyjną. Jej wydźwięk jest więc dosyć uniwersalny.

Tak więc owszem prawie każdy bohater tej książki ma swój prototyp w życiu realnym, ale nie jest jego kopią, tylko takim mixem kilku różnych osób. Niektóre postacie rzeczywiście wzorowałem na ówczesnych politykach polskich z Litwy, w tym i tych, którzy nadal są czynni. Pozwolę jednak czytelnikowi samemu zgadywać którą postać z kogo „spisałem” (śmiech).

Czy powstanie kontynuacja „Cienia Słońca”, a może piszesz teraz coś zupełnie innego, niezwiązanego z tym tytułem?
Jeśli mam być szczery to zastanawiam się nad tym. Akcja „Cienia Słońca” jest osadzona u schyłku lat 90. ubiegłego wieku. Zastanawiam się więc czy nie napisać sequalu i nie przedstawić losy tych bohaterów po 15-20 latach. Jak bardzo się zmienili? Zachowali swoje młodzieńcze iluzje i ideały, a może stali się cynikami i karierowiczami? Niestety potrzeba na napisanie czegoś takiego czasu, a jego akurat mi ostatnio najbardziej brakuje…

Kiedy napisałeś pierwsze opowiadanie, pierwszą książkę, kiedy pojawiła się myśl, że chcesz być pisarzem?

Znany litewski producent muzyczny Dovydas Bluvšteinas kiedyś powiedział do młodych muzyków: „Jeśli możecie nie grać – nie grajcie. Grajcie tylko wtedy, jeśli nie możecie bez grania żyć.” Tę radę można zastosować również do pisania. Ja bez pisania żyć nie mogę. Uciekłem co prawda przed 15 laty z zawodowego dziennikarstwa, ale nie przestałem pisać. Co prawda więcej czasu poświęcam dziś publicystyce, a nie literaturze…

Myśl, że chcę być pisarzem zrodziła się w mojej głowie bardzo dawno temu. Zresztą sprawa była właściwie przesądzona od samego początku, gdyż pochodzę z rodziny bibliotekarzy i bibliofilów. Książki otaczały mnie więc od samych pierwszych dni mego życia. Jedno z pierwszych moich zdjęć przedstawia mnie z książką właśnie. Gdy już nauczyłem się składać literki w słowa, natychmiast zabrałem się do pisania pierwszej powieści (śmiech). Była to moja wersja opowieści o czarodzieju z krainy Oz i było w niej więcej rysunków niż tekstu… Pozostała tylko kwestia, co będę robił poza tym. Pomysły miałem różne, od archeologa, kosmonauty po gwiazdę rocka. Ostatecznie mając lat 15 bądź 16 zdecydowałem się na prawo i tak już zostało. Ale pisałem ciągle.

„Cień Słońca” – to w zasadzie moja powieść debiutancka. Napisałem ją na przełomie lat 1997-1998, następnie w latach 2000-2002 Janek Tuczkowski opublikował ją w odcinkach w legendarnym już wileńskim artzinie „Chaos”. Powieść zebrała niezłe recenzje, ale w latach następnych skoncentrowałem się na pisaniu opowiadań. Niektóre z nich zostały opublikowane w różnych pismach literackich, większość – pogrzebana na dnie szuflad w moim biurku. Przed rokiem, na skutek kolejnego fatalnego zauroczenia — wygląda na to, że nadal jestem młody i głupi (śmiech) — postanowiłem powrócić do „Cienia Słońca”. Przerobiłem go dosyć gruntownie i zacząłem rozglądać się za poważniejszym wydawcą… Trochę to wszystko trwało, ale dziś jestem z wyniku bardziej zadowolony niż niezadowolony, chociaż kiedyś może spróbuje tę powieść przepisać raz jeszcze i wówczas stanie się idealną (śmiech)…

O czym marzy Aleksander Radczenko?

Znany muzyk amerykański i lewicowy działacz społeczny Jello Biafra zapytany kiedyś, o czym marzy w czasie wolnym, odpowiedział: „Lubię wizualizować sobie ostateczny krach systemu korporacji”. A ja lubię sobie wizualizować inną Wileńszczyznę (śmiech)… A jeśli bez patosu… Chyba zbliżam się już do tego wieku w którym marzenia zaczynają przybierać taki przyziemny kształt. Już nie chodzi o spróbowanie mrówczych jaj w Meksyku, mięsa zgniłego wieloryba na Islandii, świeżego samogonu z trzciny cukrowej na Cabo Verde czy wbicie flagi „Pulaków z Wilni” na Antarktydzie, tylko o takie sprawy całkiem zwyczajne — zasadzenie drzewa, wybudowanie domu, założenie rodziny… Marzę też o tym, żeby móc nie zajmować się niczym innym poza pisaniem. Bo jak dotąd nie znalazłem niczego innego, co sprawiałoby mi równie wielką frajdę.

Będąc przy temacie „innej Wileńszczyzny”. Dlaczego Twoim zdaniem w Wilnie, które słynie ze swoich poetów, prawie nie powstaje współczesna proza w języku polskim?

Czas od czasu powstaje (śmiech). Na przykład Darek Wierbajtis wydał w swoim czasie dwie bardzo dobre powieści sensacyjne. Był też „Robczik” Bartosza Połońskiego. Ale generalnie rzeczywiście utworów prozatorskich powstaje u nas niezwykle mało. Może proza jest bardziej wymagającym gatunkiem literackim? A może brakuje nam instrumentów, żeby tę tworzoną sobie a muzom literaturę pokazać szerszej publiczności?… Mam nadzieję, że sytuację zmieni np. konkurs literacki „Thriller po wileńsku”, organizowany przez Polski Klub Dyskusyjny i Nową Awangardę Wileńską, którego celem jest właśnie odnaleźć takie współczesne talenty literackie, piszące w Wilnie po polsku. Zachęcam wszystkich do uczestnictwa. Sam zresztą od lat uczestniczę w różnych konkursach prozatorskich i dzięki temu kilka moich opowiadań zdobyło w nich nagrody, zostało zauważonych przez nieco szerszą publiczność niż rodzina i przyjaciele (śmiech).

I na zakończenie, gdzie można nabyć Twoją książkę?

Jak się okazuje na Wileńszczyźnie łatwiej książkę wydać niż sprzedać (śmiech). Kilka księgarni odmówiło rozpowszechniania książki, więc tym bardziej jestem wdzięczny tym, którzy udzieli mi pomocy. Przede wszystkim więc książkę można nabyć w księgarni internetowej ewka.lt, która jest — obok Polskiego Klubu Dyskusyjnego — także patronem wydania tej książki. Poza tym w księgarni internetowej e-ksiegarnia.lt. „Na żywo” książka jest dostępna w księgarni „Elephas” w Wilnie oraz w księgarni w Ejszyszkach.

PODCASTY I GALERIE