Polsko-litewski tandem podbił Gruzję

Teatr Królewski w Trokach (Trakų karališkasis rūmų teatras) od trzech lat pracował nad spektaklem „Pirosmani” opowiadającym o życiu wybitnego gruzińskiego malarza prymitywisty Niko Pirosmanaszwili, który cały swój mizerny majątek wydał na jedyną miłość swego życia, tancerkę Margaritę z Paryża.

Polsko-litewski tandem podbił Gruzję

Nikt wówczas nie marzył, że uda się zagrać na ojczyźnie Pirosmani, w Państwowym Teatrze Dramatycznym im. Waży Pszaweły w Telawi. Do wyjazdu szykowano się 2 lata i marzenia nie ziściłyby się, gdyby niezaangażowanie trupy Teatru Królewskiego, reżysera spektaklu Levana Sepašvili oraz wielu sponsorów: Departamentu Mniejszości Narodowych przy Rządzie RL, Samorządu Rejonu Trockiego jak i Pałacu Kultury w Trokach, pod którego skrzydłem działa Teatr Królewski.

Pierwsze wrażenie

Wczesnym rankiem 40-to osobowa grupa siedziała samolocie i z nieukrywanym podnieceniem oczekiwała startu, a raczej lądowania w Gruzji. Lotnisko w Kutaisi spotkało nas przepiękną pogodą oraz dziećmi w gruzińskich strojach ludowych, nad którymi powiewały gruzińska i litewska flaga. Niejednemu łza zakręciła się w oku, ale nie było czasu na rozczulanie się, gdyż czekała nas długa droga do Telavi.

Po drodze zajechaliśmy do Tbilisi, gdzie w Centrum Lituanistyki przy Tbiliskim Uniwersytecie Technicznym przyjęli nas gruzińscy studenci pod kierownictwem profesora Vidasa Kavaliauskasa. Z ich strony dźwięczały piosenki w językach gruzińskim i litewskim, natomiast aktorzy z Trok przedstawili urywki ze spektaklu. O dziwo, piosenki litewskie w wykonaniu Gruzinów dźwięczą całkowicie inaczej, bardziej wesoło i emocjonalnie. W podniosłym nastroju ruszyliśmy dalej.

Gruzja słynie z wielu rzeczy, jednak warto, chociaż niebezpiecznie, trafić na coś niereklamowanego. Takim czymś była jazda górskimi serpentynami… w nocy… w burzę z ulewnym deszczem i błyskawicami. Chwała kierowcy, który zachował zimną krew i szczęśliwie dowiózł nas do miejsca zamieszkania.

Telavi przyjęło nas ciepło i artystycznie

Mimo nieprzychylnej prognozy pogody, przez cały tydzień było słonecznie i ciepło, co pozwoliło nam zwiedzenie maksymalnej ilości zabytków, których w Gruzji jest bez liku.

Program pobytu był nastawiony na artystyczność. Praktycznie każdego dnia byliśmy zaproszeni na koncert albo spektakl. Pierwszego dnia wystąpił dla nas chór ze Szkoły Sztuk Pięknych w Telavi, mieliśmy okazję podziwiać Zespół Pieśni i Tańca miasta Telawi, którego poziom przerasta wiele zespołów na Litwie. Drugiego dnia mieliśmy próbę, a trzeciego – zagraliśmy „litewskiego” Pirosmani. Czwartego – w amfiteatrze oglądaliśmy sztukę młodego reżysera „Hamlet w komiksach”, piątego – gwiazdy gruzińskiego teatru zagrały nam tragikomiczną sztukę o sądzie ws. rozbitego wazonu, a na zakończenie w Mcchecie – koncert muzyki popularnej i folkowej.

Na spektakl przybyli m.in. Ambasador Litwy w Gruzji oraz Ambasador Gruzji na Litwie, Wicemer i Wicedyrektor Administracji Samorządu Rejonu Trockiego Maria Pucz i Karolina Narkiewicz, mieliśmy też spotkania z merem Telavi oraz ministrem kultury Gruzji. Pobyt był piękną symbiozą delegacji z wypoczynkiem, relaksu z poznaniem wysokiej kultury i tradycji Gruzji.

„Litewski” Pirosmani

Królewski Teatr w Trokach pod kierownictwem Robertasa Čuty jest multikulturowym teatrem,, jak i same Troki. Pirosmani połączył wiele narodów. Na scenie grali Litwini, Polacy, Rosjanie, Gruzini, warto też podkreślić „polską” obsadę techniczną: za dźwięk odpowiadał Andrzej Szamatowicz, a za realizację światła Ryszard Rotkiewicz. Chociaż mój udział aktorski tym razem był nie duży, też stałem się częścią tego spektaklu.

Piękna Gruzja albo czego nie ma u nas

Góry, góry, wszędzie góry. Tylko po dwóch dniach pobytu zaczynasz przyzwyczajać się do ich widoku i odkrywać inne walory tego kraju.

Ze zdziwieniem spoglądaliśmy na policję bez przerwy jeżdżącą z włączonymi „kogutami”, serce się krajało widząc masę bezdomnym psów i praktycznie brak kotów, bezustannie trąbiący kierowcy (wyglądało, że przy pomocy klaksonu, rozmawiają ze sobą), no i wielką pobożność i wierność Gruzinów tradycjom i wierze, której tak często brak współczesnej Europie. Nasz człowiek nie zawsze przeżegna się, ba odwróci się, mijając obraz Świętej Marii w Ostrej Bramie, natomiast w Gruzji, której chrześcijaństwo sięga IV wieku, każdy taksówkarz mijając kościół czy miejsce święte zawsze się przeżegna.

Dotknąć historii

Ostatniego dnia wyruszyliśmy w długie zwiedzanie połączone z drogą powrotną. Nie sposób wymienić niezliczonej ilości klasztorów i winnic, które zwiedziliśmy albo mijaliśmy. Zatrzymam się na kilku obiektach.

Sighnaghi – miasto i jego okolica znane jest z pięknych krajobrazów oraz zabytków. 2 km od Sighnaghi znajduje się monastyr Bodbe z relikwiami Świętej Nino, miejsce pielgrzymek Gruzinów. Monastyr Bodbe położony jest wśród wysokich cyprysów na stromym zboczu w dolinie rzeki Alazani, skąd roztacza się widok na Kaukaz. Według tradycji gruzińskiej, św. Nino uzdrowiła chorą żonę króla Iberii. Władca Mirian III zapytał Nino, jaką nagrodę życzy sobie za uzdrowienie żony, odpowiedziała, że chciałaby zbudować kościół, do którego powinni przyjechać księża z Konstantynopola. Król wysłał więc poselstwo do cesarza Konstantyna Wielkiego i wraz z całą rodziną królewską przyjął chrzest. W ten sposób, według legendy, miała się dokonać chrystianizacja Gruzji w 337.

Ruszyliśmy w stronę Tbilisi, którego niestety zwiedzić nie udało się, gdyż trafiliśmy na sam szczyt ruchu drogowego, więc stolica Gruzja, ze swymi monumentalnymi pomnikami i architekturą, została po drugiej stronie szyby autobusu.

Na osłodę „otrzymaliśmy” Mcchetę, stolicę gruzińskiego Królestwa Iberii. W 337 roku w Mcchecie proklamowano religię chrześcijańską jako religię państwową. Mccheta do dziś jest siedzibą najwyższych władz Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego. W 2014 roku Katolikos – Patriarcha Gruzji Eliasz II nadał Mcchecie tytuł „Świętego Miasta”.

Sweti Cchoweli  – kościół katedralny w Mcchecie. Katedra stanowiła w ciągu wielu stuleci miejsce koronacji i wiecznego spoczynku władców Gruzji, m.in. Wachtanga I Gorgasali, który uważany jest za założyciela Tbilisi. Ogromny, 17-metrowy fresk Jezusa Błogosławiącego momentalnie przeniósł nas w czasy pierwszych chrześcijan w Gruzji. Na zakończenie zostaliśmy pobłogosławieni świecą przypalaną z kaganka i pokropieni wodą z chrzcielnicy pochodzącej z IV w.
Ostatnim przystankiem była kolacja pożegnalna, na którą zaprosiło na merostwo Mcchety. Notabene Troki i Mccheta są miastami partnerskimi.

Gościnność Gruzinów jest słynna na całym świecie. Odczuliśmy ja na sobie, a raczej na naszych żołądkach. Spotkał nas obficie zastawiony stół, ale to były tylko przekąski. Po chwili podano wołowinę, która rozpływała się w ustach, następnie – wątróbka, po kilkunastu minutach podano kurę, później lula kebab, jako piąte gorące danie przywędrowały chinkali i na zakończenie słynne szaszłyki.
W wyśmienitym nastroju wyruszyliśmy do Kutaisi, gdzie już czekał na nas samolot do domu.
Jednym zdaniem, Gruzja – to piękny zakątek świata, gdzie cywilizacja nie zniszczyła tego, co najpiękniejsze ma w sobie ten naród, kulturę, tradycję i wiarę, a są to największe wartości dnia dzisiejszego.

Edward Kiejzik,
Dyrektor Pałacu Kultury w Trokach

PODCASTY I GALERIE