*Zaryzykuje Pani tezę, że Wilno było najważniejszym miejscem w życiu dla realizacji misji s. Heleny Kowalskiej, czyli dzisiejszej św. Faustyny?
Na pewno było bardzo ważne, ale nie mniej ważny był Kraków, gdzie dziś, w klasztorze w Łagiewnikach, spoczywają jej relikwie, czy Płock, gdzie Jezus po raz pierwszy zażyczył sobie namalowania swojego wizerunku. Skłonna natomiast jestem się podpisać pod twierdzeniem, że Wilno było dla Faustyny okresem przełomowym. To tu spełniła życzenie Jezusa związane z obrazem, tu poznała swojego kierownika duchowego, ks. Michała Sopoćkę, tu Jezus podyktował jej tekst Koronki do Bożego Miłosierdzia, tu wreszcie zaczęła pisać swój „Dzienniczek”.
*Wilno podobało się Faustynie?
Tego z „Dzienniczka” nie wyczytamy. Faustyna koncentrowała się w nim na opisach swoich objawień, niewiele zajmowała się zdarzeniami doczesnymi. Jeśli w ogóle, to zachwycała się pięknem przyrody, krajobrazu, a nie dokonaniami rąk ludzkich. Na pewno wiemy, że w Wilnie była zdziwiona klasztorem ulokowanym w kilku niewielkich, skromnych budyneczkach, nieporównywalnym z tym w Krakowie, z którego tu przyjechała. Spędziła w Wilnie kilka miesięcy w roku 1929, a potem prawie trzy lata, od maja 1933 r.,i wydaje się, że poznała je znacznie lepiej niż inne miasta, w których przebywała, jak choćby Kraków czy Warszawę.
*Co za tym przemawia?
Były po temu dwie przyczyny. Po pierwsze, cotygodniowe, trwające pół roku wędrówki do pracowni malarza Eugeniusza Kazimirowskiego, który pracował nad obrazem Jezusa według jej objawień, oczywiście, odbywane zawsze w towarzystwie którejś z klasztornych przełożonych. Klasztor znajdował się na Antokolu, a pracownia w okolicach cmentarza Na Rossie. Droga przez Ostrą Bramę, a następnie z powrotem to było ładnych kilka kilometrów, z reguły pokonywanych pieszo. Po drugie, w Wilnie Faustyna została skierowana do prac w ogrodzie czy raczej kilkuhektarowym gospodarstwie rolnym, z którego utrzymywał się liczący wówczas ok.20 sióstr klasztor i od60 do 80 jego wychowanek. Ona była bardzo dobrą kucharką, ale na ogrodzie się nie znała i po nauki orazrady udawała się przez miasto do doświadczonych w tej dziedzinie ojców redemptorystów.Po drodze może wstępowała do różnych kościołów. Na pewno była w katedrze, była w pałacu biskupim u abp.Romualda Jałbrzykowskiego, który, notabene, wobec jej objawień był bardzo sceptyczny. Myślę, że z racji tego, co dokonywało się w jej życiu duchowym, a co było dla niej absolutnie nadrzędne, Faustyna – choć doznawała wielu cierpień – czuła się w Wilnie szczęśliwa.
*Spotkała tu swojego kierownika duchowego, ks. Michała Sopoćkę, dziś już błogosławionego, o którego długo w modlitwach prosiła, a wobec którego potem nie mogła się wewnętrznie otworzyć.
Mimo że wiedziała, że to na pewno on, bo Jezus wcześniej dwukrotnie w wizjach jej go pokazał. Miała jednak wątpliwości, bo wcześniej, po długim okresie niezrozumienia u różnych spowiedników, została właściwie zrozumiana w Krakowie przez o. Józefa Andrasza i wydawało jej się, że to on ma ją prowadzić tu, na Ziemi, po właściwej drodze. Nie zakładała, że kierowników może mieć dwóch. Dopiero Jezus musiał jej wręcz zagrozić, że jeśli dalej będzie się ukrywać przed swoim spowiednikiem, on ukryje się przed nią.
*Księdzu Sopoćce zawdzięczamy, że Faustyna zaczęła pisać swój „Dzienniczek”, który jest dzisiaj dla nas bezcennym źródłem wiedzy o jej postaci.
Ksiądz Sopoćko był teologiem gruntownie wykształconym, człowiekiem światłym, ale też bardzo, powiedziałabym, roztropnym.To nie było tak, że on od razu wpadł w zachwyt, gdy usłyszał opowieści Faustyny o jej objawieniach. Był spowiednikiem w klasztorach żeńskich w Wilnie i z pewnością słyszał od zakonnic o wielu ich prywatnych objawieniach, niekoniecznie zawsze prawdziwych. Był doświadczony, musiał sprawdzić, nabrać pewności, że to Jezus istotnie objawia się s. Faustynie. To za jego radą poddano siostrę specjalistycznemu badaniu psychiatrycznemu, które potwierdziło, że nie jest ona żadną histeryczką, jak niektórzy sugerowali, aleosobą zupełnie zdrową. Spowiedzi Faustyny u księdza były długie, czekające w kolejce inne siostry to irytowało, a i ksiądz nie miał aż tyle czasu. Stąd polecił jej spisywać dzienniczek, dzięki czemu mógł też uważnie, w spokoju studiować jego zapisy i weryfikować ich prawdziwość.
*Ksiądz Sopoćko dość szybko podjął się pomocy w namalowaniu obrazu Jezusa,jakiego ten żądał od Faustyny.
Początkowo powodowała nim bardziej ciekawość, co się na nim ukaże, niż przekonanie co do prawdziwości objawień siostry. Namalowania obrazu Jezus zażyczył sobie od Faustyny kilka lat wcześniej w Płocku. Była tym przerażona, bo myślała, że sama ma to zrobić, a nie miała żadnych zdolności plastycznych. W Wilnie pierwotnie obraz miała malować jedna z sióstr zakonnych, ale ostatecznie wybór ks. Sopoćki padł na Eugeniusza Kazimirowskiego –profesjonalnego artystę malarza, kształcącego się w Krakowie, Rzymie, Monachium, który miał swoją pracownię na parterze budynku należącego do zespołu klasztornego wizytek, na ul. Rossy 2, dzisiaj 6, w którym na piętrze mieszkał ks. Sopoćko. Obraz był gotowy po pół roku, latem 1934 r. Dzieło zwieńczył napis, którego oczekiwał sam „zamawiający”, czyli „Jezu, ufam Tobie”.
*Faustyna nie była jednak zadowolona z efektu. Chyba wszyscy znają te jej słynne, rozpaczliwie wręcz brzmiące słowa: „Któż Cię, Panie, potrafi namalować tak pięknym, jak jesteś?”.
Uspokoić zdołał ją dopiero sam Jezus. Jak zapisała w „Dzienniczku”, gdy płacząc, wręcz zanosząc się płaczem z rozpaczy podczas modlitwy w kaplicy, wypowiedziała przywołane przez pana słowa, usłyszała głos Jezusa, który powiedział: „Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej”. Dopiero to przyniosło jej ukojenie i akceptację dla pracy Kazimirowskiego.
*Jakie łaski w relacjach Faustyny związał Jezus z tym obrazem?
Obiecał Faustynie, że kto czcić będzie obraz, nie zginie, lecz będzie zbawiony. Dobrze objaśnił to ks.prof. Ignacy Różycki, który nazwał obraz „naczyniem do czerpania łask” z Miłosierdzia Bożego. Oczywiście, to nie obraz, który nie ma samoistnej mocy, daje łaski, alesam Jezus przez niego. Warunkiem otrzymania łask – wedle objawień Faustyny – jest ufność i czynienie miłosierdzia bliźnim. Ks. prof. Różycki stwierdził wręcz, że sama ufność – w której zawierają się wiara, nadzieja, pokora i skrucha – bez wykonywania konkretnych aktów nabożeństwa do Miłosierdzia zapewnia osiągnięcie wszystkich zwyczajnych skutków tegoż nabożeństwa.
*W Wilnie Jezus nauczył też Faustynę modlitwy, którą dziś znamy jako Koronkę do Miłosierdzia Bożego. I z jej odmawianiem związał konkretne obietnice.
Ks. prof. Różycki obliczył, że 14 objawień opisanych przez Faustynę w „Dzienniczku” dotyczy właśnie koronki. Z jej odmawianiem Jezus związał jedną obietnicę ogólną i kilka dotyczących życia doczesnego i wiecznego. Zapewnił Faustynę, że ci, którzy będą ją odmawiać, i ci, za których będzie odmawiana, dostąpią szczególnego miłosierdzia w godzinie śmierci, obiecał też wiele łask również w życiu doczesnym. Ale i tu podstawowym warunkiem spełnienia obietnic jest ufność w Miłosierdzie Boże, wytrwałość w modlitwie i czynienie samemu uczynków miłosiernych.
*Wróćmy do obrazu Kazimirowskiego. 85 lat temu– przez trzy dni,do pierwszej niedzieli po Wielkanocy– został on po raz pierwszy wystawiony na widok publiczny w Ostrej Bramie, podczas uroczystości kończących jubileusz 1900 lat Odkupienia. Droga do tego nie była prosta.
Była wręcz wyboista! Powiedzielibyśmy – pomógł przypadek, ale wiemy, że w takich zdarzeniach nie ma przypadku, jest działanie nadprzyrodzone. Gdy ks. Sopoćko zastanawiał się, jak doprowadzić do pokazania obrazu, otrzymał telefon z propozycją głoszenia trzydniowych rekolekcji w Ostrej Bramie. Zgodził się, ale postawił jeden warunek – by na ich czas mógł powiesić obraz. On oczywiście nie zawisł w oknach kaplicy w Ostrej Bramie, by nie przesłonić cudownego wizerunku Matki Bożej, alezostał powieszony po lewej stronie, od strony kościoła św. Teresy.
*W trakcie tego wystawienia Faustyna doznała niezwykłej wizji.
*20 lat temu spełniło się wielkie marzenie Faustyny, z którym się nie kryła.Została świętą. Jak wspomina pani uroczystość jej kanonizacji? Czy odpowiadała temu, co święta w latach 30. minionego wieku ujrzała w jednej ze swoich wizji?
Uroczystość odbywała się jednocześnie w Łagiewnikach i w Rzymie. Ja akurat byłam w Krakowie. Faustyna tak ją właśnie widziała, w dwóch miejscach jednocześnie, ale nie bardzo mogła zrozumieć, jak to możliwe, bo przecież nie znała ani telewizora, ani tym bardziej łączy satelitarnych. Ufała jednak bezgranicznie. Widziała, jak między papieżem a ołtarzem stanął św. Piotr, z którym Ojciec Święty rozmawiał i rozumiał jego mowę, ale nie zapisała, czy tym papieżem, którego widziała, był Jan Paweł II, wielki admirator kultu Miłosierdzia, którego wkład w rozwój misji zapoczątkowanej przez Faustynę jest trudny do przecenienia.
*Ile lat swojego życia poświęciła pani Faustynie?
Naprawdę dobre pytanie… Napisanie książki „Siostra Faustyna.Biografia świętej” zajęło mi trzy lata, alezanim ją napisałam – a pierwsze wydanie ukazało się w 2012 r. – to już od połowy lat 90.s. Faustyna stawała mi się bliska. Po biografii wyszły jeszcze „Cuda świętej Faustyny” i książka „Papież, który uwierzył. Jak Karol Wojtyła przekonał Kościół do kultu Bożego Miłosierdzia”. W ostatnich dniach ukazała się też książka adresowana do dzieci, ale także do rodziców – „Święta Faustyna i Miłosierdzie Boże”. Czyli tak naprawdę to już 25 lat Bożej drogi…
Rozmawiał Jarosław Tomczyk
***
Ewa K. Czaczkowska – (ur.25 listopada 1961 r.), doktor historii, dziennikarka, pisarka. Autorka biografii św. Faustyny, której pierwsze wydanie – właśnie wznowione na polskim rynku – ukazało się w roku 2012 i zostało przetłumaczone na siedem języków: angielski, hiszpański, włoski, francuski, chorwacki, litewski i słoweński. Spod jej pióra wyszły także m.in. biografie prymasa Stefana Wyszyńskiego i ks. Jerzego Popiełuszki, „Cuda św. Faustyny” i „Mistyczki. Historia kobiet wybranych”. Jest laureatką czterech Feniksów – nagród Stowarzyszenia Wydawców Katolickich. Mieszka w Warszawie.