Dyskusja na Uniwersytecie Wileńskim: Czy powstanie styczniowe było błędem?

“Czy powstanie styczniowe było błędem?” - takie dość nietypowe pytanie w miniony piątek zapoczątkowało dyskusję pod tytułem “Powstanie styczniowe 1863 roku: 3 narody - 1 spuścizna?”, organizowaną przez studencką korporację politologów “RePublica”, działającej przy Uniwersytecie Wileńskim. Debatę o znaczeniu powstania prowadzili wykładowcy Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Mariusz Antonowicz, Vytis Jurkonis oraz pracowniczka Litewskiego Instytutu Historii dr. Zita Medišauskienė. Moderatorem wieczoru był student 3 roku oraz senior korporacji Adam Rożewicz.

Dorota Sokołowska
Dyskusja na Uniwersytecie Wileńskim: Czy powstanie styczniowe było błędem?

Fot. Augustas Plaipa

Troje prelegentów wypowiadało się w imieniu każdej z trzech stron, biorących udział w powstaniu – polskiej, litewskiej i białoruskiej. Niemniej jednak każdy z narodów ma różne spojrzenie na to samo wydarzenie historyczne. Paradoksalne, lecz mają na to swoje powody.

Polacy, zdaniem M. Antonowicza, w dużym stopniu zachowali historyczną ciągłość tradycji powstańczych – dla przykładu, marszałek Józef Piłsudski sformował swe legiony na wzór szeregów styczniowych. Dziś często się mówi o “polskim powstaniu narodowym”, zapominając o roli Litwinów i Białorusinów. Jak zauważyła Z. Medišauskienė, pełen szacunku stosunek do powstańców styczniowych w Polsce ilustrują także wypłacane dla nich pensje (dla porównania, na Litwie analogiczne wypłaty otrzymywali przemytnicy książek, knygnešiai). Nie raz się zdarzało, że w tej samej rodzinie dziadek uczestniczył w rezurekcji kościuszkowskiej, zaś ojciec w powstaniu listopadowym a syn – w styczniowym.

Fot. Augustas Plaipa

Na Litwie z kolei postrzeganie powstania jest nieco inne. W opinii Z. Medišauskienė, miała na to wpływ narracja sowiecka, mówiąca o powstaniu 1863 roku jako o zrywie chłopów przeciwko wyzyskującym ich panom, wydarzeniu nadawano antycarski charakter. Ten mit ma także swe odbicie w kulturze współczesnej, między innymi w filmie 2011 roku “Tadas Blinda. Pradžia”, pozytywnymi bohaterami którego są wyłącznie chłopi, przeciwstawieni szlachcicom, Rosjanom oraz stojącym po ich stronie Polakom.

Natomiast o tym, jak wiele sylwetki przywódców styczniowych K. Kalinowskiego i Z. Sierakowskiego znaczą dla społeczeństwa białoruskiego, mówił V. Jurkonis. Powstańcy plasują się w topach najpopularniejszych nazwisk w kraju, co niezbyt odpowiada oficjalnym władzom w Mińsku. Kalinowski stał się prawdziwym symbolem walki przeciwko tym na górze. Ponadto, po przemówieniu wicepremiera Białorusi na piątkowej ceremonii w katedrze wileńskiej liczne tłumy białorusinów skandowały “Hańba!”. “To, jakiego koloru flagi przeważały na placu, świadczy wyraźnie, dla kogo ta postać jest bardziej znacząca” – zaznaczył V. Jurkonis. Zauważmy, że 22 listopada w Wilnie było jak nigdy wiele biało-czerwonych barw, lecz nie tych polskich, tylko historycznych białoruskich, obecnie używanych przez demokratycznie i niepodległościowo nastawioną część społeczeństwa kraju jako symbol państwowości.

Fot. Augustas Plaipa

Zatem, czy możemy mówić o wspólnym powstaniu 3 narodów, jeżeli każdy z trzech rozumiał je na swój sposób? Być może wieloznaczna natura tego zrywu sprawia, że kwestionujemy jego znaczenie i pytamy, czy nie było błędem?

Dyskusje się toczą, niemniej jednak nikt nie kwestionuje największej i najważniejszej wygranej powstania – godności walczących narodów oraz świadomości tego, że pragną być wolne. Idea niepodległościowa została główną osią powstania, dlatego dążenie narodów do samodzielnego rozwoju i wolnej przyszłości odkupiły wszystkie straty i doświadczone skutki. Powstańcze hasło “Za wolność naszą i waszą” może ukoronować nie tylko tę dyskusję, lecz ogólnie dyskusje o tym wydarzeniu, gdyż w perspektywie lat porażka 1863 roku obróciła się w zwycięstwo – potomkowie stycznia zostali wolni. Potomkowie – czyli my.

PODCASTY I GALERIE